"Nie dało się lepiej zareagować". Piłkarz Legii dumny z postawy zespołu

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Bartosz Slisz (z lewej)
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Bartosz Slisz (z lewej)

Cztery przegrane z rzędu i wystarczy. Legia Warszawa przełamała się w Mostarze i wygrała ze Zrinjskim 2:1 w kolejnym meczu Ligi Konferencji Europy. - Pokazaliśmy drużynę - mówił Bartosz Slisz przed kamerą TVP Sport.

Legia Warszawa była w bardzo trudnym momencie, zwłaszcza mentalnie, bo przegrała trzy ostatnie mecze w PKO Ekstraklasie, a do tego nie zdobyła ani jednego punktu w Alkmaar w poprzednim spotkaniu Ligi Konferencji Europy.

Przełamanie nadeszło w najważniejszym momencie. Wygrana z HSK Zrinjski 2:1 sprawia, że Legia jest na drugim miejscu w tabeli i ma realne szanse na awans do fazy pucharowej.

- Potrzebowaliśmy tych trzech punktów. Ostatni czas nie był dla nas najłatwiejszy. Dziś na boisku pokazaliśmy drużynę, wspieraliśmy się w każdym momencie i od samego początku czuć było od nas dobrą energię. Mam nadzieję, że nie było to jednorazowe i w kolejnych spotkaniach będzie podobnie - mówił Bartosz Slisz przed kamerą TVP Sport.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!

A przecież mecz zaczął się dla Legii bardzo źle, bo jako pierwsza straciła gola. Odpowiedź nadeszła jednak błyskawicznie i bardzo szybko udało się wyrównać.

- Nie dało się lepiej zareagować. To trochę powrót do meczów eliminacyjnych, gdy szybko potrafiliśmy się podnosić po ciosie od przeciwnika - komentował Slisz.
 
- Dużo sobie podpowiadaliśmy. Czasem trzeba sobie powiedzieć kilka mocniejszych słów. Przy straconym golu musi być lepsze krycie w polu karnym. Jeszcze to przeanalizujemy, nie wiem, kto powinien kryć tego zawodnika, ale takie bramki nie powinny nam się zdarzać. W pierwszej połowie to była jedyna klarowna sytuacja gospodarzy. Nie pozwoliliśmy im na dużo, ale po drugim strzelonym golu za bardzo się cofnęliśmy. Mówiłem naszym napastnikom, żebyśmy wyszli wyżej i nie oddawali im pola. Mieliśmy dużo szczęścia, bo trzymaliśmy wyżej linię obrony i łapaliśmy ich na spalonym - podsumował pomocnik Legii.

Szczęście, bo w meczach LKE obecny jest VAR. Gdyby nie on, bramka Blaza Kramera na 1:2 nie byłaby uznana, z kolei niedługo później gola strzelił Zrinjski, ale po wideoweryfikacji sędziowie dostrzegli minimalnego spalonego.

CZYTAJ TAKŻE:
Kilkadziesiąt sekund i dwie bramki. Legia odpowiedziała w mgnieniu oka [WIDEO]
Trener Rakowa przekazał fatalne wieści. "Spodziewamy się najgorszego. Złamania"

Komentarze (0)