Bramkarka polskiej kadry ostrzega: Nie można popaść w samozachwyt

PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: Katarzyna Kiedrzynek
PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: Katarzyna Kiedrzynek

Zwycięstwo z Serbią 2:1 w Tychach przybliżyło reprezentację Polski piłkarek do pierwszego miejsca w grupie B3 Ligi Narodów dającego awans bezpośredni do dywizji A. - Bardzo nam zależy na tych spotkaniach - mówi bramkarka Katarzyna Kiedrzynek.

Biało-Czerwone pokonały Serbki po samobójczym trafieniu Andjeli Frajtović, a także golu Ewy Pajor pod koniec pierwszej części gry. W 76. minucie gola kontaktowego dla piłkarek z Bałkanów zdobyła Jovana Damnjanović i do samego końca rywalki dążyły do wyrównania. Ale go nie osiągnęły.

- Najważniejsze, że są trzy punkty i wygrana 2:1. Bramka stracona, ale trudno, takie jest życie. Zdarza się. Cieszy nas to, że idziemy do przodu. Każdy mecz w Lidze Narodów kończymy póki co zwycięstwem i tego się trzymajmy - podkreśliła w strefie mieszanej Katarzyna Kiedrzynek, bramkarka polskiej kadry.

Zapytaliśmy piłkarkę Paris Saint-Germain o pierwszą myśl po końcowym gwizdku, bo biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne i to, jak spotkanie się układało, z pewnością kamień z serca spadł.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: akcja-marzenie! Mbappe dostał brawa od kolegi

- Na pewno była to ulga, bo to był trudny mecz. W drugiej połowie szczególnie było widać, że brakowało nam sił. Rywalki mocniej zaatakowały, chciały ten mecz wygrać za wszelką cenę. Wiadomo, że towarzyszy temu stres i emocje, bardzo zależy nam na tych spotkaniach. Ulga też była, zdecydowanie - podkreśliła zawodniczka.

Podczas rozgrzewki bramkarka reprezentacji Polski poślizgnęła się na kałuży w polu karnym i wywróciła się na plecy. Na szczęście nic się nie stało, ale kilkukrotnie w trakcie meczu piłka spłatała figle zawodniczkom ze względu na intensywne opady deszczu i wodę zalegającą na murawie.

- To były warunki, na które nie miałyśmy wpływu i trzeba było się do nich przystosować. Łatwo nie było, ale greenkeeperzy zrobili naprawdę świetną robotę przez cały dzień, by woda nie stała. Wiadomo, że jak jest grząsko i cały czas pada, trudno złapać kontakt z podłożem, więc trochę jeździłyśmy po trawie - oceniła Kiedrzynek.

W każdym meczu Ligi Narodów UEFA Polki grają w innym zestawieniu linii obrony. Bramkarki również w tym wszystkim muszą się odnaleźć i starają się podpowiadać koleżankom z defensywy.

- To nasza rola, w ogóle bramkarek. Nie powiem, że "moja", bo to jest decyzja sztabu przed meczem, kto gra w bramce. Jesteśmy gotowe, by dziewczynom pomagać od tyłu, jeśli coś widzimy. Taka jest też nasza rola. Poza tym mamy bronić, co się da i postarać się złapać chwilę oddechu, by dać drużynie czas na organizację - tłumaczyła nasza rozmówczyni.

Trener Nina Patalon na pomeczowej konferencji prasowej podkreślała, by "nie gloryfikować meczów z Serbkami" jako tych, które mają rozstrzygnąć kwestię zwycięstwa w grupie. Pozostaje jednak pytanie, czy we wtorek, gdy drużyny spotkają się ponownie, ale na Bałkanach, coś może wyglądać inaczej?

- Zaskoczyć będzie się ciężko, ale trzeba iść za ciosem. Jesteśmy na fali, wygrywamy trzecie spotkanie z rzędu, lecz nie można popaść w samozachwyt. Sztab znajdzie wiele rzeczy do poprawy. Jest na to czas przez te kilka dni. Zazwyczaj tak jest, że drugi mecz gramy lepiej i mam nadzieję, że tak pozostanie - zakończyła Katarzyna Kiedrzynek.

Mecz Serbia - Polska w Starej Pazovie rozpocznie się we wtorek, 31 października o godzinie 19:00. Transmisja w TVP Sport.

Z Tychów - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj też: Jaki plan na mecze z Serbią? "Kto ogląda naszą reprezerntację, wie jaki styl preferujemy"

Komentarze (0)