Efekt Lewandowskiego. Od gwizdów po skandowanie nazwiska Polaka

Zaczęło się od gwizdów po pierwszej połowie, a skończyło na skandowaniu nazwiska Roberta Lewandowskiego. Byliśmy na ostatnim meczu FC Barcelony, w którym Polak przywrócił drużynę do "żywych" i sam strzelił dwa gole.

Katarzyna Łapczyńska
Katarzyna Łapczyńska
kibic FC Barcelony w koszulce Roberta Lewandowskiego WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: kibic FC Barcelony w koszulce Roberta Lewandowskiego
Katarzyna Łapczyńska z Barcelony, dziennikarka WP SportoweFakty

Kibice FC Barcelony odetchnęli z ulgą, bo spotkanie z Deportivo Alaves (2:1) było niczym mecz-pułapka. Niby rywal z niższej półki, ale już ostatnie spotkanie w Lidze Mistrzów z Szachtarem Donieck (0:1) pokazało, że Robert Lewandowski i spółka są w kryzysie. Sam "Lewy" do niedzieli nie strzelił gola przez 50 dni. Gdyby "Blaugrana" straciła punkty tuż przed przerwą na mecze reprezentacji w eliminacjach Euro 2024, nastroje w Katalonii byłyby dalekie od idealnych.

A przecież zaczęło się fatalnie. Już w 1. minucie meczu Barcelona straciła gola. Drużyna grała słabo, więc nic dziwnego, że na przerwę po pierwszej połowie piłkarze schodzili do szatni żegnani gwizdami. Na szczęście później Lewandowski się przebudził i na swoich plecach wyniósł drużynę z piekła do nieba.

Kibice zresztą pokazali, jak bardzo kochają polskiego gwiazdora, skandując jego nazwisko przed decydującym o wyniku meczu (2:1) rzutem karnym. A przecież nasz snajper wcześniej strzelił fantastycznego gola, uderzając piłkę głową w róg bramki. To napędziło Barcelonę.

Lewandowski, który wcześniej w sześciu meczach nie zdobywał bramki, odpłacił się fanom w najlepszy możliwy sposób. Nawet jeśli ostatnio był krytykowany za nieprzybicie "piątki" z Xavim, nawet jeśli został zdjęty z boiska przed końcem meczu z Realem Sociedad, to w niedzielę był głodny goli. Nawet już po dwóch trafieniach szarpał, gestykulował, miał pretensje do sędziego i kolegów. Było widać, że pragnie hat-tricka. Tym razem się nie udało, ale "Lewy" pokazał, że chce, że pragnie, że nie jest mu wszystko jedno.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak Lewandowski. Zobacz, co zrobił z pucharem

- Lewandowski zamknął usta krytykom - cieszył się zaraz po meczu Pedro. To jeden z wiernych fanów katalońskiego klubu, który od lat chodzi na mecze Barcy. - To jest typ napastnika, który żyje z podań innych graczy, więc jak drużyna miała niższą formę to i Lewandowski nie miał okazji na strzelanie. Do tego kontuzja wybiła go z rytmu. Sądzę, że mecz z Alaves okaże się przełamaniem i będzie już tylko lepiej - nie ma wątpliwości Pedro, którego spotkaliśmy na wzgórzu Montjuic już po meczu wygranym przez "Barcę" 2:1.

Efekt Lewandowskiego w Barcelonie


O tym, kiedy Barcelona gra domowe mecze, można łatwo przekonać się już na etapie planowania podróży do stolicy Katalonii. Nie jest przypadkiem, że bilety lotnicze w WizzAirze czy Ryanairze są droższe właśnie wtedy, gdy Robert Lewandowski z kolegami mają w planach wyjść na boisko w meczu domowym.

Gdyby ktoś zapomniał o tym, że "Lewy" gra w FC Barcelonie, przypomni mu o tym ubiór pasażerów w samolocie. Na pokładzie nie brakuje osób, które mają na sobie gadżety klubowe. Niektórzy już w samolocie mają zawieszone na szyi bilety na najbliższy mecz piłkarzy. Spotkanie z Deportivo Alaves i obecna forma Barcelony jest zresztą tematem wielu rozmów.

- Skoro mamy Polaka w Barcelonie, to żal nie skorzystać i nie polecieć na mecz. Myślałem o tym od dawna, ale nigdy nie było takiej motywacji. Prędko znów nie będziemy mieć swojego przedstawiciela na takim poziomie. Będę mówił dzieciom, że widziałem "Lewego" na żywo - mówi Piotr, którego spotkaliśmy w samolocie lecącym z Wrocławia do Barcelony.

Lewandowski motywacją dla kibiców


Wyprawa na mecz FC Barcelony, biorąc pod uwagę bilety tanich linii lotniczych bez bagażu, wejściówkę na stadion oraz nocleg w 2-3 gwiazdowym hotelu może się zamknąć w kwocie ok. 1200 zł. Jeśli chcemy spędzić podróż i pobyt w Katalonii bardziej komfortowo, musimy się liczyć z wydaniem nieco ponad 2000 zł.

Wystarczy przejść się po La Rambli albo okolicach stadionu na wzgórzu Montjuic, gdzie obecnie FC Barcelona gra swoje mecze, ponieważ remontowany jest jej obiekt - Camp Nou, aby dojść do wniosku, że chętnych na wypady z Polski nie brakuje. Nasz język, oczywiście zaraz po katalońskim, jest najczęściej słyszany w tłumie. Zwłaszcza pod stadionem praktycznie nie uświadczymy angielskiego czy niemieckiego, a polski - jak najbardziej.

W Barcelonie nawet miejscowi dumnie chodzą w koszulkach W Barcelonie nawet miejscowi dumnie chodzą w koszulkach "Lewego"
- Barcelona jest ładnym miastem, więc można połączyć przyjemne z pożytecznym. Nie jestem wielkim fanem piłki, ale być tutaj i nie zobaczyć meczu, to jak być w Rzymie i nie widzieć papieża - żartuje Agnieszka, która na mecz z Deportivo Alaves nabyła specjalnie koszulkę "Blaugrany". Oczywiście z numerem 9 na plecach i nazwiskiem Lewandowskiego. Zapłaciła za nią 129,99 euro, czyli blisko 600 zł.

Nawet Hiszpanie kochają "Lewego"


To, że w pobliżu Stadionu Olimpijskiego na wzgórzu Montjuic, co chwilę słychać język polski, to jedno. Równie zaskakujące, że ludzie w koszulkach z nazwiskiem Lewandowskiego są tutaj na każdym kroku. Katalończycy pokochali Polaka, który przed rokiem sporo zaryzykował, przeniósł się z Monachium do Barcelony i poprowadził klub do mistrzostwa w La Lidze, zdobywając przy tym koronę króla strzelców.

Koszulki "Lewego" zakłada spora część miejscowych fanów. - Jakby nie patrzeć, to nasz lider. Zdobył w zeszłym sezonie tytuł króla strzelców, teraz ma najwięcej bramek, choć tyle mówi się o jego kryzysie. Wkrótce się przełamie - mówi Joan, którego spotkaliśmy przed stadionem, gdy na dwie godziny przed meczem postanowił wypić piwo ze znajomymi. Jego słowa okazały się prorocze.
Pod stadionem nie brakuje fanów Barcelony w koszulkach Lewandowskiego Pod stadionem nie brakuje fanów Barcelony w koszulkach Lewandowskiego
- Przyszedł w trudnym momencie. Pomógł nam, bo po odejściu Messiego zostaliśmy bez gwiazdy w ataku - dodaje kolejny z kibiców FC Barcelony.

Gdyby przeanalizować dokładnie kibiców wchodzących na stadion przed meczem z Deportivo Alaves, to w oczy rzucały się przede wszystkim koszulki trzech piłkarzy - Pedriego, Gaviego i Lewandowskiego. Dwaj pierwsi pochodzą z Hiszpanii i są traktowani w "Blaugranie" jak wychowankowie, więc słabość fanów do nich jest czymś naturalnym. W przypadku Polaka pokazuje natomiast jego popularność.

Zaskakujące jest to, że w Barcelonie grają przecież zawodnicy z Francji (Jules Kounde), Niemiec (Marc-Andre ter Stegen) czy Holandii (Frenkie de Jong), a żaden z nich nie generuje takiego ruchu w "koszulkowym interesie" jak polski napastnik. Dlatego przesadą nie będzie stwierdzenie, że istnieje coś takiego, jak "efekt Lewandowskiego".
Nawet najmłodsi są tutaj fanami Lewandowskiego Nawet najmłodsi są tutaj fanami Lewandowskiego
Kapitan reprezentacji Polski podpisał czteroletni kontrakt z FC Barceloną, właśnie rozpoczął drugi sezon w barwach klubu z Katalonii. Kibice chcący zobaczyć go w akcji na żywo, powinni się spieszyć. Lewandowskiemu, który ma 35 lat, bliżej już niestety do zakończenia kariery, ale wciąż pokazuje klasę i nie składa broni. Dwoma golami w ostatnim meczu pokazał, że rusza w pościg za najlepszym w tym momencie strzelcem ligi. Anglik Jude Bellingham z Realu Madryt ma 10 goli, a Polak 7. Lewandowski bez walki tytułu króla strzelców na pewno nie odda.

Czytaj także:
- Nie podał ręki Yamalowi. Hiszpańskie media piszą o geście Lewandowskiego
- Lewandowski bohaterem FC Barcelony. Polak przemówił po meczu

Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy Robert Lewandowski zostanie królem strzelców La Ligi sezonu 2023/2024?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×