W miniony weekend doszło do tragedii w Albanii. Podczas ligowego spotkania tamtejszej najwyższej klasy rozgrywkowej Raphael Dwamena, zawodnik klubu Egnatii Rrogozhine, zasłabł i dostał drgawek. Przez to trafił do szpitala, ale jego życia nie udało się uratować.
28-latek od wielu lat igrał z ogniem, bo w 2020 roku założono mu defibrylator. Przy swoich problemach ze zdrowiem nie powinien uprawiać sportu na poziomie zawodowym, a mimo to nie potrafił rozstać się z futbolem.
"Dwamena postanowił usunąć defibrylator. Agent zawodnika namawiał napastnika, aby odstąpił od usunięcia urządzenia potencjalnie podtrzymującego życie. Wiele zastrzeżeń mieli także lekarze. Jednak Ghańczyk czuł się niekomfortowo z technologią zastosowaną w jego ciele. Również dlatego, że jest to sprzeczne z jego przekonaniem, że maszyna może interweniować w ludziach" - czytamy na szwajcarskim portalu blick.ch.
28-latek podjął taką decyzję, ponieważ defibrylator przypadkowo aktywował się dwukrotnie. Z tego powodu za każdym razem zanotował upadek, ale tylko on sam wiedział, czy jego teoria była prawdziwa. Jednak biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenie niewykluczone, że urządzenie mogłoby uratować mu życie.
O całej sprawie głośno jest w Albanii. Dziennikarze tego kraju w ostrych słowach wypowiadają się na temat pozwolenia na grę dla zawodnika, który już od dłuższego czasu nie powinien tego robić.
Przeczytaj także:
Pokazano, co mówił przed śmiercią. "Nie chciałem przestawać grać"