Marek Motyka (trener Korony): - Uważam, że spotkanie było bardzo ciekawe dla kibiców, gdyż obydwa zespoły dążyły do zwycięstwa i nikt nie próbował obmurowywać się z tyłu. Staraliśmy się kontrować, strzelać bramki. Przyjechaliśmy z założeniem nie stracenia bramki. Nie straciliśmy jej podczas gry, ale straciliśmy ją z rzutu wolnego. Dało to spokój zespołowi Lechii, co spowodowało u nas większą nerwowość. Szkoda, że się tak uderzyło, gdyż uderzaliśmy wcześniej w słupki. W przerwie powiedziałem zawodnikom, że gramy solidną piłkę i walczymy, a także że jak nie stracimy drugiej bramki, to nie przegramy. Tak się stało i gratuluję moim piłkarzom za mądrość w rozegraniu spotkania. Szkoda, że zabrakło precyzji, bo przy kontrach mogliśmy zrobić niespodziankę. Gratuluję piłkarzom zaangażowania i walki. Zastanawia mnie natomiast co się dzieje, że sędziowie się na nas uwzięli. Co starcie otrzymujemy kartki i staliśmy się zespołem brutali, grając czysto. Chłopcy po prostu walczą i po raz kolejny jestem zdziwiony taką ilością kartek, bo sobie na nie nie zapracowaliśmy.
Edi Andradina (napastnik Korony): - To był dla nas bardzo trudny mecz. Mieliśmy w ostatnim czasie cztery porażki z rzędu i przyjechaliśmy do Gdańska z zamiarem zwycięstwa. Nie udało się, ale ogólnie jestem zadowolony. Punkt na wyjeździe jest zawsze ważny. Teraz mamy dwa tygodnie przerwy i musimy się przygotować do kolejnego spotkania.
Cezary Wilk (pomocnik Korony): - Dobrze, że udało nam się przełamać i nie przegrać meczu. Tak, jak ostatnio bywa straciliśmy pierwszą bramkę. Teraz było to przypadkowo, bo był to rzut wolny w niecodziennych jak dla mnie okolicznościach. Straciliśmy bramkę, druga połowa też nie układała się po naszej myśli, ale udało się strzelić bramkę wyrównującą i na szczęście mecz tak się skończył. Tak się złożyło, że trafiłem już trzy razy do bramki, ale przede mną długa droga.
Tomasz Kafarski (trener Lechii): - Przegraliśmy ten mecz zdecydowanie w drugiej połowie, gdyż nie potrafiliśmy dobić drugiego kończącego gwoździa. Mając tyle sytuacji i będąc tyle razy w polu karnym przeciwnika, nie potrafiliśmy znaleźć recepty, aby strzelić drugą bramkę i uspokoić grę. Przestrzegałem zespół przed Koroną, jako zespołem nieobliczalnym, potrafiącym wyjść z każdej sytuacji. Prowadzenie 1:0, to było prowadzenie za małe, żeby ten mecz wygrać. Oczekiwania przedmeczowe były inne. Wynik do przerwy też był dobry i wydawało się, że uda nam się doprowadzić zwycięstwo do końca, co pozwoliłoby nam wywindować się w górę tabeli. Szanuję jeden punkt, bo każdy jest cenny. Liczę na to, że się szybko pozbieramy i przejdziemy potyczkę pucharową z Odrą zwycięsko. Jeśli chodzi o Marcina Kaczmarka, to dziwią mnie pytania o niego. Chyba jak go powołają do reprezentacji na lewą obronę, to niektórzy uwierzą, że jest to zawodnik, który może tam spokojnie grać. W każdym meczu to udowadnia i jeśli nie będzie lepszej alternatywy w Lechii, to Marcin tam będzie grał.
Marcin Pietrowski (pomocnik Lechii): - Zabrakło skuteczności i konsekwencji w rozegraniu gry. W pierwszej połowie stworzyliśmy sporo sytuacji, natomiast w drugiej na początku też ich nie brakowało. Później zabrakło nam sił, Korona nas przycisnęła, straciliśmy bramkę. Wkradła się nerwowość i graliśmy cios za cios. Szkoda, że nie udało się nic więcej strzelić.
Maciej Kowalczyk (napastnik Lechii): - W tamtej Koronie, w której ja grałem, grało dużo więcej doświadczonych zawodników. Widać, że ta drużyna cały czas się zgrywa. Ja w tym meczu miałem swoje sytuacje. Gdyby po jednej z nich wpadła bramka, to mogłoby być 2:1. Tak samo mogliśmy w końcówce zostać pokarani. Mimo wszystko szkoda remisu, bo moglibyśmy usadowić się w górnej części tabeli. 21 punktów dałoby nam spokój.