- Nie przyjechaliśmy tu na wakacje. Jeśli odniesiemy dwa zwycięstwa, to wyjdziemy z grupy - mówił selekcjoner Marcin Włodarski w rozmowie z "Prawdą Futbolu".
Wielkie nadzieje i oczekiwania, czyli napompowany balonik mieliśmy wobec tej reprezentacji nie tylko dlatego, że Włodarski i PZPN utrzymywali, że oto kadra, która - niemal - odmieni oblicze polskiego futbolu. Powtarzano, że ten zespół gra odważnie, jak żadna reprezentacja wcześniej. Cała ta aura przypominała początki tego wieku, kiedy seniorska reprezentacja po latach awansowała na mundial w Japonii i Korei Południowej. Wtedy trener Jerzy Engel też jechał po medale i napisał nawet książkę "Futbol na tak". Ale okazało się, że nie potrafimy dobrze grać, szybko wróciliśmy z Azji i teraz może być podobnie.
A przecież młodzi Polacy dopiero co dotarli do półfinału mistrzostw Europy. Zachwycali swoją grą. Wysoki pressing, szybki odbiór piłki, efektowne, kombinacyjne akcje, piękne bramki. Grali jak niepolski zespół. Byli niejako odtrutką po topornej grze seniorów, powiewem świeżości, nowym rozdaniem. Nie bez powodu mówiło się o nich jako o jednym z najlepszych roczników w historii. Trener Włodarski stworzył piekielnie mocny zespół - było słychać zewsząd.
ZOBACZ WIDEO: Komedia na meczu polskiej ligi. Nagranie już krąży po sieci
Dlatego też mieliśmy spore oczekiwania. A tymczasem - zupełnie nieoczekiwanie - czterech zawodników z hukiem wyleciało z Azji i wróciło do kraju po tym, jak trenerzy znaleźli ich w barze w stanie wskazującym na spożycie.
Nie wiadomo, jak duży wpływ mogło to mieć na kolegów, pewnie zachwiało to resztą grupy. Choć wydaje się jednak, że to, czego przede wszystkim zabrakło, to wydolność, kondycja, nieodporność na warunki meczowe.
Japonia strzeliła nam gola pod koniec meczu, atakując z furią raz za razem. Senegal szybciej dał do zrozumienia, że nie mamy czego szukać i ostatecznie zwyciężył 4:1.
Niepokojący był zwłaszcza mecz z Senegalem. Bo to wyglądało jak starcie dorosłych facetów z dziećmi.
- Byliśmy zdecydowanie słabszą drużyną. Po takich błędach nie mamy prawa wygrać meczu - mówił trener Włodarski przed kamerami TVP Sport. - Trzeba wierzyć, dopóki piłka w grze. Mamy jeszcze mecz z Argentyną i trzeba go wygrać - przyznał.
Szanse są. To nie tak, że mecz z Argentyną będzie tylko o honor. Z grupy wychodzą dwa najlepsze zespoły, a także cztery najlepsze ekipy z trzecich miejsc. Jest jeszcze o co walczyć, choć trzeba jasno powiedzieć, że rozczarowanie jest ogromne.
To będzie dla polskiej piłki piekielnie trudny piątek, 17 listopada. Najpierw rano czasu polskiego kadra Włodarskiego stanie na przeciw Argentyńczyków. A wieczorem kadra seniorska gra z Czechami ostatni mecz eliminacji Euro 2024. I też nic już nie zależy od niej, a od korzystnego splotu okoliczności.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty