- Mogę zapewnić, że po osiągnięciu pełnoletności Mikayil zwiąże się z Olympique Marsylia. Póki co pozostaje w Diambars ze względu na swój młody wiek - mówił senegalskim mediom ówczesny agent młodego zawodnika, Bocar Seck.
Menadżer w ten sposób miał nieco uspokoić nastroje we Francji. Marsylia, w ramach partnerstwa, miała bowiem pierwszeństwo jeżeli chodzi o najzdolniejszych wychowanków senegalskiej akademii. Mikayil Faye uchodził natomiast za jeden z największych talentów w całym kraju.
Teoretycznie zatem wszystko szło zgodnie z planem. Rzecz w tym, że tego planu nie podzielał wujek senegalskiej perełki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy
Ucieczka piłkarza? Nie do końca
Bocar Seck, słowami o rychłych przenosinach swojego klienta do Marsylii, nieświadomie podpisał na siebie "wyrok". Chwilę później nie był już bowiem związany z nastolatkiem, a jego miejsce zajął wujek chłopaka.
- Jego wujek kontroluje wszystko. Popierają go także rodzice Mikayila, mimo że nie jest nawet profesjonalnym agentem - mówiła osoba z otoczenia piłkarza cytowana przez portal sportnewsafrica.com.
Wspomniany wujek okazał się jednak wyjątkowo "obrotnym" doradcą. Na początek mężczyzna musiał jednak uporać się z umową łączącą Diambars oraz Olympique Marsylię. Problem? Nie dla wujka Faye.
Jak opisują senegalskie media, Faye nie mógł udać się do Europy bezpośrednio z Senegalu bez powiadamiania o tym fakcie macierzystego klubu. Problem? Nie dla nowego agenta chłopaka. Faye został odesłany do Nigerii, skąd mógł uzyskać wizę Schengen, dzięki której już chwilę później był w Belgii.
Po czasie okazało się jednak, że sprawa nie była tak zero-jedynkowa, jak próbował to przedstawić były klub piłkarza. Na jaw wyszło bowiem, że Diambars negocjowało z Olympique Marsylia za plecami Faye, a cała sprawa ostatecznie trafiła do FIFA, która zdecydowała stanąć po stronie zawodnika.
"Największy talent"
Sam wyjazd Faye z ojczyzny nie był jednak w żaden sposób konsultowany z macierzystym klubem. Doszło nawet do tego, że w Senegalu (a także w Marsylii), nikt nie wiedział, co się nagle stało z jednym z najbardziej obiecujących piłkarzy w kraju. Dopiero dziennikarze "Sport News Africa" odnaleźli Faye w... Chorwacji.
Okazało się bowiem, że jakimś sposobem 17-latek rozpoczął treningi z zespołem Dinama Zabrze. Co jednak ciekawe, Faye nie zdecydował się związać z jedną z największych kuźni talentów w Europie. Co więcej, wraz z wujkiem odrzucił także oferty m.in. z PSV Eindhoven czy Reims. Zamiast tego został piłkarzem... NK Kustosija, czyli chorwackiego drugoligowca.
Dość niekonwencjonalny wybór drużyny w żaden sposób jednak nie zatrzymał rozwoju nastolatka. Wręcz przeciwnie. Nagle na meczach 2. ligi chorwackiej zaczęli meldować się skauci największych klubów w Europie z Barceloną, Borussią Dortmund i Chelsea na czele.
- To, że Mikayil Faye gra w drugiej lidze nie ma znaczenia. Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że jest najlepszym lewym obrońcą w Chorwacji. I mówię to z pozycji trenera, przez którego ręce przechodziły wielkie talenty chorwackiej piłki. Nigdy nie trenowałem większego talentu. Faye to najbardziej kompletny zawodnik pod względem charakteru, mentalności, techniki i taktyki w mojej karierze - komplementował podopiecznego trener Kustosiji, Samir Toplak.
Ostatecznie wyścig po Senegalczyka zwyciężyła Barcelona płacąc Kustosiji 1,5 mln euro.
Nowy Araujo
W tym miejscu ktoś mógłby zwrócić uwagę, i słusznie, że jednak grę w drugiej lidze chorwackiej, a w FC Barcelonie dzieli spora przepaść.
Rzecz w tym, że jak relacjonują hiszpańscy dziennikarze, Faye bardzo szybko zaaklimatyzował się w młodzieżowym zespole "Dumy Katalonii" i coraz śmielej puka do drzwi pierwszego zespołu.
- W pewnym sensie przypomina mi Araujo, kiedy tu przybył. Z piłką jest o wiele lepszy od Ronalda, ale łączy ich przewaga fizyczna, która sprawia, że dominują w pojedynkach, chociaż Faye charakteryzuje sposób gry z bardzo dużą pewnością siebie. Oczywiście wciąż ma też wiele do poprawy - mówił w hiszpańskich mediach jeden z członków sztabu drużyny rezerw.
Póki co zatem Faye zbiera jeszcze szlify w drugiej drużynie pod okiem Rafy Marqueza. Niewykluczone jednak, że już niedługo jego rozwojem zajmie się Xavi. Zwłaszcza, że obecnie lewonożny obrońca w Barcelonie może być na wagę złota.
Czytaj także:
- Skorupski trafiony ostatnim ciosem
- PSG poradziło sobie z problemami