Nerwowo w Ruchu Chorzów. Tego brakuje Niebieskim

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Zawodnicy Ruchu Chorzów
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Zawodnicy Ruchu Chorzów

- Biorę pełną odpowiedzialność za wszystko, co się wydarzyło - przyznał Jan Woś, dla którego może to być ostatni mecz w roli trenera Ruchu Chorzów przed własną publicznością. Sytuacja Niebieskich jest coraz trudniejsza.

- To jest skandal. Ja tego nie odpuszczę - zwracał się w kierunku arbitrów, po zremisowanym meczu Legii Warszawa z Wartą Poznań (2:2) prezes wicemistrzów Polski Dariusz Mioduski.

Kilkanaście dni później w Krakowie Ruch Chorzów w zremisowanej 4:4 potyczce z Cracovią został skrzywdzony przez sędziów. Tomasz Kwiatkowski najpierw niesłusznie podyktował rzut karny dla Pasów, a w doliczonym czasie zarówno on jak i VAR nie widział uderzenia łokciem w twarz Przemysława Szura.

Zawodnicy Ruchu nic nie zrobili, aby wymusić na arbitrze dokładną analizę tej sytuacji. Co więcej, po meczu działacze i trenerzy Niebieskich do sytuacji nie odnieśli się. O burzy w stylu prezesa Mioduskiego nawet nie ma co wspominać.

Ruch po awansie do PKO Ekstraklasy nie chce się "przepychać", walczyć o swoje, co sprawia, że zaczyna być ubogim krewnym tolerowanym przez możnych, ale bez większych praw. Taka sytuacja, przy fatalnych wynikach sportowych frustruje kibiców, którzy mają wiele uwag do zawodników, ale także postawy działaczy w tak ważnych momentach.

Przed Niebieskimi przedostatnia szansa, aby przed zimową przerwą poprawić swoją sytuację i dać sobie nadzieje na utrzymanie. Potyczka z KGHM Zagłębiem Lubin. - Biorę pełną odpowiedzialność za wszystko, co się wydarzyło. Wcale nie dziwię się nikomu, kto nie jest zadowolony z tego, co prezentujemy, a szczególnie ze zdobyczy punktowej. To jest Ruch Chorzów, 14-krotny mistrz Polski. Po ostatnich meczach wiemy, że mogliśmy mieć więcej punktów. Mimo że czasami styl był średni, to patrząc na przebieg gry, powinniśmy je wygrać - przyznał Jan Woś, cytowany przez klubowy portal.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalny "centrostrzał" w Bytomiu. Po nim poszli za ciosem

Dla trenera może to być ostatni domowy mecz na szkoleniowej ławce Ruchu. Działacze zaryzykowali powierzając odpowiedzialną funkcję Wosiowi. Ten jednak wywalczył zaledwie trzy punkty, gdzie potencjał na większą zdobycz był duży.

W dwóch meczach Ruchowi brakowało niewiele, aby wygrać. - Robimy wszystko, by to się zmieniło, byśmy utrzymywali korzystny wynik. Staramy się pokazywać sposób, w jaki powinniśmy oddalać grę od naszego pola karnego. Mam nadzieję, że to, co robimy, przyniesie efekt - stwierdził Jan Woś. Trudno jednak nie zauważyć faktu, że zawodnicy Niebieskich, którzy w poprzednim sezonie wiele meczów wygrali w końcówce, w obecnym w decydujących momentach panikują i w prosty sposób tracą gole.

Tak też było w pierwszym spotkaniu sezonu. W Lubinie Ruch długo prowadził, ale w końcówce gol dla gospodarzy był kwestią czasu. Ostatecznie kapitalną bramkę zdobył Bartłomiej Kłudka. - To był nasz pierwszy mecz, do pewnego momentu graliśmy w nim nieźle, ale w końcówce przeciwnik zepchnął nas do rozpaczliwej obrony i straciliśmy bramkę. Zagłębie z pewnością trochę się zmieniło. Bilans bramkowy ma nawet podobny do nas, ale różnica jest oczywiście w punktach. Zaczynamy nową rundę i postaramy się, by wyglądało to inaczej - ocenił trener Ruchu.

Mecz Ruchu z Zagłębie odbędzie się w piątek (8.12) o godzinie 18. Zapraszamy na relację NA ŻYWO ze spotkania.

Czytaj także:
Wstydliwa porażka. Drużyna Macieja Skorży odpadła z Azjatyckiej Ligi Mistrzów
Oficjalnie: Wicelider Ekstraklasy się wzmacnia. Pierwszy zimowy transfer Jagi

Komentarze (0)