Choć początek niedzielnego meczu należał do Girony, to Robert Lewandowski szybko odpowiedział bardzo ładnym golem. Polak zakończył tym samym miesięczną "suszę" w lidze hiszpańskiej, bo właśnie tyle minęło od jego dubletu w meczu z Alaves.
Niestety, poczucie tego, że wszystko wraca na właściwe tory, nie trwało zbyt długo. Będąca rewelacją ligi Girona grała na boisku Barcelony tak jak chciała i ostatecznie wygrała dwoma bramkami.
Ale... No właśnie. W doliczonym czasie gry Lewandowski zmarnował doskonałą okazję, nieczysto trafiając w piłkę. Zamiast głową, uderzył barkiem. Zamiast 3:3, zaraz potem zrobiło się 2:4.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy
Co to oznacza? Co najmniej kilka rzeczy. Rewelacyjna Girona została samodzielnym liderem, ale liderem jest też Lewandowski. Tyle że najchętniej od tej klasyfikacji napastnik Barcelony odwróciłby wzrok. Bo chodzi w niej oto, który piłkarz ligi hiszpańskiej zmarnował najwięcej dobrych sytuacji. Jak wskazują statystyki, jest nim właśnie snajper Barcelony, który od początku sezonu nie wykorzystał świetnych okazji aż dwanaście razy!
Problemem nie jest więc to, że "Lewy" nie dostaje podań (choć w meczu z Gironą mógł być w kilku sytuacjach obsłużony), czy że sam nie dochodzi do sytuacji. Robert ma okazje, ale nie wykorzystuje ich jak kiedyś. Wiek? Trochę pewnie tak, ale przecież to wszystkiego nie tłumaczy. Tym bardziej, że po jego fatalnym pudle chwilę potem do bramki trafił starszy od Polaka, bo 37-letni Urugwajczyk Stuani.
Co ciekawe, do ich konfrontacji mogło dojść wiele lat temu, w polskiej lidze. W 2009 roku mówiło się o tym, że Stuani może trafić do Wisły Kraków. "Lewy" grał wtedy w Lechu. Ostatecznie Urugwajczyk pod Wawel nie dotarł, a na Lewandowskiego wpadł dopiero w Hiszpanii. I wypadł lepiej, bo do gola dołożył jeszcze asystę.
Nowa sytuacja dla Roberta
Ale wracając do Roberta. Co ten mecz, a raczej ostatnie mecze (trzy niewykorzystane okazje w meczu z Atletico Madryt) oznaczają dla niego? Otóż oznaczają zupełnie nową sytuację. "Lewy" będzie musiał robić to, czego nie robił od lat, bo to było oczywiste. Czyli, udowadniać, że wciąż jest świetnym napastnikiem.
W każdym kolejnym meczu Barcelony znów wiele oczu będzie wpatrzonych głównie w niego. Generalnie komentarze w social mediach po występie Polaka z Gironą nie należą do najprzyjemniejszych. Jedni domagają się posadzenia go na ławce, inni odliczają już dni do przybycia brazylijskiego napastnika Vitora Roque (pojawi się w klubie w styczniu). Jeszcze inni chcą, aby sprzedać go jak najszybciej, najlepiej w pakiecie z Raphinhą.
Szybko odnaleźć instynkt
Oczywiście, działacze nie są w tak gorącej wodzie kąpani jak kibice i (na razie) nic Lewandowskiemu nie grozi. Ale strzelecki instynkt musi odnaleźć jak najszybciej, bo w przeciwnym wypadku grono tych, którzy po sezonie będą go odsyłać do Arabii Saudyjskiej szybko i drastycznie wzrośnie.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Rewelacja ligi ograła Barcelonę. Tytuł ucieka
Nieudany powrót Zalewskiego
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)