Sprzeczne wypowiedzi najważniejszych osób w klubie, piłkarze niezgadzający się z trenerem, prezes ingerujący w skład kadry zespołu.
A na deser porażka w Lidze Mistrzów z czwartym zespołem ligi belgijskiej, po której trener zarzeka się, że wynik nie jest dla klubu bolesny. Bo przecież wyszli z grupy na pierwszym miejscu. A że w mękach i że była to najłatwiejsza grupa ze wszystkich w tej edycji rozgrywek, to nieistotne.
Wiem, że w przeszłości FC Barcelona przegrywała w Champions League nawet z Rubinem Kazań (i to u siebie) czy Szachtarem Donieck, a szkoleniowcem Blaugrany był wtedy sam Pep Guardiola. Były to jednak wpadki, po których nikt nie kwestionował pozycji trenera i jego pomysłu na grę drużyny. A potem przyjeżdżała Valencia i dostawała cztery gole już do przerwy.
Teraz sytuacja jest nieporównywalnie inna.
Xavi jest trenerem Barcelony od 25 miesięcy. I wciąż zarzeka się, że drużyna jest w budowie. Tak tłumaczy kolejne porażki, choć dostał piłkarzy, za których zapłacono ponad 250 milionów euro - Roberta Lewandowskiego, Raphinhę, Julesa Kounde, Ferrana Torresa.
Do tego za darmo (oczywiście w teorii) takich asów jak Joao Cancelo, Joao Felix czy Ilkay Gundogan. To po prostu bardzo mocny osobowo zespół - mówił nam w ostatniej rozmowie Piotr Urban, ekspert Eleven Sports (WIĘCEJ TUTAJ).
W ubiegłym sezonie Blaugrana osiągnęła duży sukces, zdobywając mistrzostwo Hiszpanii. Jednak tylko kibice zespołu wiedzą, jak wielka była w tym zasługa Marca-Andre ter Stegena. Ością w gardle stała jednak Liga Mistrzów. Nie udało się nawet wyjść z grupy (drugi rok z rzędu), choć trzeba przyznać, że trafienie już w tej fazie na Bayern Monachium i Inter Mediolan, który dotarł przecież do finału, nie było najszczęśliwsze.
W tym sezonie Barca z grupy już wyszła, mając za rywali FC Porto, Szachtar Donieck i Royal Antwerpia. Los sprzyjał Xaviemu, łatwiejszej grupy nie można było sobie wymarzyć. A i tak udało się im przegrać dwa spotkania, a przeciwko Smokom zaprezentować się ledwie przeciętnie.
Najważniejsze i zarazem najsmutniejsze dla fanów jest to, że drużyna przestała się rozwijać. Gra piłkarzy po stracie piłki to horrendum, po każdej takiej sytuacji dochodzi do paniki, a obrońcy wywijają fikołki w polu karnym. O kontroli nad meczem nie ma nawet co wspominać. Chaos i liczenie na indywidualności. W niedzielę wykorzystywała to jeszcze liderująca tabeli La Liga Girona, w środę już piłkarze z ligi belgijskiej. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy
Xavi nie może też w nieskończoność tłumaczyć się kontuzjami piłkarzy. Raz brakowało tego, raz tamtego, raz innego. Tak, sezon może być wyczerpujący, ale takie problemy mają wszyscy trenerzy drużyn grających co trzy-cztery dni. Nie może też być tak, że jeśli nie ma Gaviego, to gra w pressingu nie istnieje.
Barca nie idzie do przodu jako zespół, marnieją też piłkarze. Wygląda to tak, jakby dłuższa praca z Xavim stopowała ich rozwój. Kuriozalne błędy, których nie było w przeszłości, zaczyna popełniać nawet Ronald Araujo, postępów nie robi wychwalany na początku Alejandro Balde, teraz rzucany po kolejnych pozycjach na boisku. A takich nazwisk jest znacznie więcej.
Niestety, najbardziej spektakularny zjazd zaliczył Robert Lewandowski. Aż przykro patrzeć na reprezentanta Polski. Kto by się spodziewał, że w 2023 roku, jeden z najlepszych napastników świata ostatniej dekady, będzie wyglądał pod względem czysto piłkarskim TAK ŹLE?
Dużo złego dzieje się też wokół zespołu. Wypowiedzi szkoleniowca mijają się z tym, co mówią piłkarze. Przed spotkaniem z Royalem Antwerpia doszło do zaskakującej zmiany składu kadry meczowej, na co według dziennikarzy wpływ miał prezydent Joan Laporta. - Prezydent, Deco (dyrektor sportowy - przyp. red) i ja porozmawialiśmy z piłkarzami... Zmodyfikowaliśmy plan podróży, mamy dodatkową noc w Antwerpii, a to zmieniło dużo - tłumaczył (cytat za fcbarca.com).
Co na to wywołany do tablicy Deco? - Lista powołanych to sprawa trenera. My nic nie uzgadnialiśmy - wypalił Portugalczyk. Jeśli nie mogą się dogadać na górze, nic dziwnego że tak to wygląda na boisku. Kryzys sportowy to zbyt małe słowo, w Barcelonie panuje bałagan.
Po niedawnym zwycięstwie z Atletico Madryt (1:0) w kibiców wróciła nadzieja, że w obecnym sezonie uda się powalczyć o tytuł, że możliwa jest walka o dobry wynik w Lidze Mistrzów. Dwa kolejne mecze sprawiły, że trener musi mocno trzymać stołek, na którym siedzi. I to obiema rękami.
Ratuje go już tylko nazwisko i przeszłość piłkarskiej legendy klubu. Na zbudowanie trenerskiej było chyba zbyt wcześnie.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty