To był klasyczny Śląsk Wrocław. Początkowo bez fajerwerków, skupiony przede wszystkim na defensywie. Może aż za bardzo, bo jednak gry do przodu nie było w ogóle. Środek pola nie istniał. Tam był lej po bombie. Wrocławianie bardzo mocno odczuli brak Nahuela Leivy, Patricka Olsena i Petera Pokornego.
Problemy swojego zespołu szybko zdiagnozował jednak trener Jacek Magiera. W przerwie dokonał dwóch zmian i można powiedzieć, że trafił idealnie. Bo w swoim pierwszym kontakcie z piłką gola strzelił rezerwowy Michał Rzuchowski, który wykorzystał dwie fatalne pomyłki Luisa Maty.
Śląsk w pierwszej połowie nie istniał, a w drugiej to on nadawał ton rywalizacji i nie pozwolił Zagłębiu praktycznie na nic. A na kwadrans przed końcem lider potwierdził swoją dominację. Co prawda strzał Piotra Samca-Talara obronił Jasmin Burić, ale golkiper "Miedziowych" był bezradny wobec potężnej dobitki Erika Exposito. Wrocławianie ograli Zagłębie i jest już pewne, że rok 2023 zakończą na pozycji lidera PKO Ekstraklasy. Na nic zdało się trafienie Juana Munoza w końcówce. Okazało się, że był to jedynie gol honorowy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: o Polaku wciąż pamiętają. Zapisał się w historii klubu
To aż nie do pomyślenia z perspektywy kibiców Zagłębia, bo w pierwszej połowie gospodarze dominowali i wydawało się, że kwestią czasu jest aż strzelą gola. Gdy tylko stosowali wyższy pressing, to Śląsk miał problemy, żeby w ogóle wydostać się z własnej połowy. Tylko co z tego, skoro mimo wielu sytuacji gospodarze nie potrafili pokonać Rafała Leszczyńskiego.
A sytuacje były. Głównie po strzałach z dystansu. I naprawdę niewiele brakowało, żeby z pięknych goli cieszyli się Marko Poletanović i Damian Dąbrowski. Po ich uderzeniach piłka przelatywała tuż obok bramki. Zresztą, Poletanović powinien cieszyć się z gola więcej niż raz, natomiast wcześniej uderzał fatalnie po dośrodkowaniu z bocznej strefy, choć miał mnóstwo miejsca w polu karnym. Raz też bardzo blisko był Dawid Kurminowski, który oddał efektowny strzał z powietrza, ale doskonale między słupkami spisał się wspomniany Leszczyński.
Po przerwie obraz gry zmienił się diametralnie. Oczywiście postawę jednych i drugich determinował wynik, a ten od 46. minuty był korzystny dla Śląska. Później prowadzenie gości podwyższył Exposito i wydawało się, że jest po emocjach. Ostatecznie gol strzelony przez Juana Munoza tylko delikatnie podniósł temperaturę w końcówce. Na więcej ekipy Waldemara Fornalika nie było stać.
KGHM Zagłębie Lubin - Śląsk Wrocław 1:2 (0:0)
0:1 Michał Rzuchowski 46'
0:2 Erik Exposito 75'
1:2 Juan Munoz 84'
Składy:
Zagłębie: Jasmin Burić - Mateusz Grzybek, Aleks Ławniczak, Bartosz Kopacz, Luis Mata (68' Bartłomiej Kłudka) - Kacper Chodyna (68' Tomasz Pieńko), Damian Dąbrowski, Marko Poletanović (85' Tomasz Makowski), Serhij Bułeca, Mateusz Wdowiak - Dawid Kurminowski (68' Juan Munoz).
Śląsk: Rafał Leszczyński - Martin Konczkowski, Łukasz Bejger, Aleks Petkow, Patryk Janasik - Piotr Samiec-Talar, Jehor Macenko (46' Aleksander Paluszek), Petr Schwarz (90+2' Patryk Szwedzik), Burak Ince (74' Daniel Łukasik), Mateusz Żukowski (46' Michał Rzuchowski) - Erik Exposito.
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
CZYTAJ TAKŻE:
"Jak Kac Vegas". Bohater afery alkoholowej odkrył kulisy
"Czekali na pociąg". Pseudokibice Lecha odpowiedzieli za swój wybryk