Legenda sportu o geście polskiego szachisty: Zachował się najlepiej, jak mógł

Getty Images / Dave Sandford/NHLI oraz X.com / Jan-Krzysztof Duda odmówił podania ręki Rosjaninowi.
Getty Images / Dave Sandford/NHLI oraz X.com / Jan-Krzysztof Duda odmówił podania ręki Rosjaninowi.

Głośno w świecie sportu o geście polskiego szachisty Jana-Krzysztofa Dudy, który nie podał ręki rosyjskiemu rywalowi wspierającemu wojnę w Ukrainie. - Szacunek dla Polaka za to - mówi w wywiadzie dla WP legenda światowego hokeja Dominik Hasek.

W tym artykule dowiesz się o:

Urodzony w Pardubicach Dominik Hasek uważany jest przez wielu za najlepszego bramkarza w historii hokeja na lodzie. W latach 1995-1999 wybierano go też najlepszym golkiperem NHL.

W 1988 roku Hasek poprowadził czeską reprezentację do złota igrzysk olimpijskich w Nagano (jedyny triumf tej kadry w finałach IO).

W decydującym meczu Czesi pokonali 1:0 Rosjan, między innymi dzięki fenomenalnej postawie Haska.

Do legendy przeszedł też półfinałowy bój z Kanadą. W serii rzutów karnych czeski bramkarz wybronił aż pięć strzałów. Właśnie takie występy sprawiły, że wielu fachowców uważa go za najlepszego bramkarza w historii hokeja.

Dziś Hasek znów mieszka w Czechach, prowadzi różne projekty, jest też uważnym obserwatorem życia społecznego. Legenda hokeja od początku wojny w Ukrainie bardzo ostro wyraża się o rosyjskich najeźdźcach, nie szczędzi też słów krytyki tym, którzy pozwalają bezkarnie "panoszyć się" Rosjanom i Białorusinom po świecie sportu.

Stąd też nie dziwi żywiołowa reakcja Haska na wspomniany gest polskiego szachisty, który był punktem wyjściowym rozmowy jaką WP SportoweFakty przeprowadziły z czeską legendą. Przypomnijmy: Duda przed meczem szachowych mistrzostw świata nie podał ręki Denisowi Chismatullinowi, który znany jest z popierania rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Widziałem w pańskich mediach społecznościowych, że pochwalił pan polskiego szachistę za gest względem rosyjskiego rywala.

Dominik Hasek, mistrz olimpijski z Nagano, dwukrotny zdobywca Pucharu Stanleya z Detroit Red Wings:


Polski szachista zachował się najlepiej, jak mógł w tych okolicznościach. W jasny sposób pokazał, z czym się nie zgadza i potępił tym samym postawę rosyjskiego rywala, wspierającego rosyjską wojnę imperialną i powiązane z nią zbrodnie, w tym ludobójstwo na ukraińskich dzieciach. Z mojej strony wielki szacunek dla Dudy za to, co zrobił.

Następnie dodał pan, że ten gest był bardzo dobry, ale to nie rozwiązuje sprawy, bo rozwiązania powinny być przygotowane przez osoby wybrane do odpowiednich instytucji, które zarządzają życiem społecznym, ale i sportowym.

Tak, sam sportowiec za dużo nie zrobi. Owszem, może wykonać gest, o którym przed chwilą rozmawialiśmy. W ten sposób wyraża swoją opinię. Oczywiście, to też ma znaczenie. Tak mogą robić sportowcy z innych krajów, ale to się również tyczy Rosjan. Natomiast generalnie odpowiedzialność za najważniejsze i skuteczne działania leży w rękach polityków, legislatorów, których wybraliśmy.

Wskazaliśmy ich, aby w jasny sposób ustalali reguły, prawa, dekrety… Niestety, politycy w naszych demokratycznych państwach nie zrobili wystarczająco dużo, aby zastopować rosyjską wojnę, towarzyszące jej zbrodnie, a czasem nawet legitymizowanie jej poprzez udział w różnych zawodach sportowych. To, co się dzieje w Ukrainie, kosztuje nas miliardy dolarów i - co najgorsze - oznacza śmierć bardzo wielu ludzi. Tak nie powinno być!

A świat sportu?

Świat sportu oczywiście też nie jest bez winy. Niektórzy działacze, czy niektóre federacje również ponoszą odpowiedzialność. Też mogłyby ustanowić reguły w swoich turniejach, aby te zawody nie stanowiły platformy do legitymizacji rosyjskiej wojny. Owszem, sporo federacji to zrobiło, ale wiele tego nie zrobiło. Dla mnie w takiej sytuacji te drugie podmioty również odpowiadają za stracone życia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękne chwile. Arkadiusz Milik w roli głównej

Z ostatnich decyzji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego wynika, że rosyjscy i białoruscy sportowcy, pod pewnymi warunkami, będą mogli wystartować na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. 

Zaśmiałbym się z niej, ale tego nie zrobię, bo nie jest mi do śmiechu, widząc morze przelanej krwi i śmierć tak wielu ludzi. To decyzja alibi, która niczego nie rozwiązuje. Każdy rosyjski obywatel, który wypowiada się publicznie, także rosyjski sportowiec, który publicznie nie potępi rosyjskich zbrodni, jest wielką reklamą Rosji i tychże zbrodni.

Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy ta osoba startuje z flagą czy bez, czy ma ją na piersi, czy jej nie ma. Przecież w takiej sytuacji i tak wszyscy wiemy, kogo taki sportowiec reprezentuje. To dla Rosji gigantyczna platforma do pokazania się. Do tego właśnie doprowadzili nasi politycy i działacze sportowi ustanawiając takie a nie inne zasady. Czasem mam wrażenie jakbyśmy nie dbali o ukraińskie życia i te miliardy dolarów, które idą na pomoc Ukrainie. Według mnie tutaj w podejściu świata jest jeszcze mnóstwo do zrobienia.

Nieraz wypowiadał się pan bardzo cierpko o szefie MKOl, Thomasie Bachu. Czy to nie wstyd, że międzynarodowy ruch olimpijski ma takiego lidera?

Nie mogę mówić za niego. Ale nie wierzę, że jest aż tak głupi, że nie rozumie, iż zezwolenie rosyjskim sportowcom na udział w igrzyskach będzie oznaczało, może w sposób pośredni, ale jednak śmierć bardzo wielu Ukraińców. Już nie mówię o kolejnych stratach ekonomicznych. Wydaje mi się, że najbardziej prawdopodobne jest to, że Rosjanie coś na niego mają. I że on się tego boi. A strach może bardzo zmienić człowieka. Ale to tylko moje spekulacje.

Dominik Hasek ma bardzo złe zdanie o Thomasie Bachu (na zdjęciu), szefie MKOL
Dominik Hasek ma bardzo złe zdanie o Thomasie Bachu (na zdjęciu), szefie MKOL

Różne są opinie na temat, powiedzmy, poziomu odpowiedzialności rosyjskich i białoruskich sportowców w kontekście wojny. Niektórzy mówią, że przecież nie oni za to odpowiadają, ale inni uważają, że trzeba wyrzucić absolutnie wszystkich z międzynarodowej rodziny sportowej.

Jak na pewno wiesz, nigdy nie powiedziałem, że rosyjscy czy białoruscy sportowcy są odpowiedzialni za tę wojnę. I zawsze będę się starał im pomóc. Ale sytuacja, która się wytworzyła, jest taka, że po prostu stają się narzędziem rosyjskiej i białoruskiej propagandy, wojny i zbrodni z nią związanych. I jeszcze raz: wojny, która kosztuje mnóstwo ludzkich żyć i miliardy dolarów. Dużo musi się w tej sprawie zmienić. Po to mamy polityków, a na swoim polu działaczy sportowych. Oni powinni reagować, bo ludzkie życie jest ważniejsze niż choćby najpiękniejszy mecz czy pojedynek na świecie.

Jak sam pan wspomniał, różne związki odmiennie podchodzą do kwestii udziału w zawodach sportowców z Rosji i Białorusi. W tenisie jest ich pełno, na czele z Białorusinką Sabalenką. Tylko co by pan zrobił: wyrzucił ich wszystkich?

Nie, nie chcę tego. Chciałbym za to, aby każdy rosyjski i białoruski sportowiec, który nie zgadza się ze zbrodniami dokonywanymi prze jego kraj, potępił te czyny publicznie i odpowiednio reagował. Żeby taki sportowiec nie czuł przez resztę swojego życia, że legitymizował wojnę, zbrodnie z nią związane i że w pośredni sposób wielu ludzi straciło przez niego życie. A sportowcy popierający rosyjskie zbrodnie po prostu nie powinni być dopuszczeni do rywalizacji na arenie międzynarodowej.

A odchodząc na chwilę od sportowców: jakie ma pan przeczucia co do tego, co będzie dalej? Niektórzy, włącznie ze służbami wywiadowczymi, sugerują, że w ciągu kilku lat Rosja może iść dalej i zaatakować Europę.

Od początku wojny mówiłem, że musimy się przygotować na długi konflikt, który może potrwać wiele lat. Rosja jest bardzo silnym przeciwnikiem i musimy odpowiednio reagować. Pomoc demokratycznego świata dla Ukrainy wciąż jest bardzo niewystarczająca. A jednym z dowodów na to jest właśnie fakt, że dajemy Rosji przestrzeń do legitymizacji wojny w świecie sportu. Musimy zrobić o wiele więcej dla wolności demokratycznego świata i dla naszego bezpieczeństwa. Rosja musi zostać pokonana.

A jak pan ocenia działania Polski i Czech? Wydaje się, że te państwa są w awangardzie antyrosyjskiej koalicji.

Tak jak powiedziałem: możemy i musimy zrobić jeszcze dużo więcej i nie szukać wymówek, że się nie da.

Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty