Dawid Góra: Absurd. Nie wszyscy rozumieją wyniki plebiscytu [OPINIA]

Getty Images / Angel Martinez / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Angel Martinez / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Nie zgadzam się z wszystkimi wynikami przedstawionymi na Gali Mistrzów Sportu, ale dwa fakty są najważniejsze. Pierwszy, że wygrała osoba, która na to w pełni zasłużyła. Drugi - że to zabawa i de facto plebiscyt popularności, a nie jakości.

Trudno porównać sportowców reprezentujących tak różne dyscypliny. Czy ktoś ma wątpliwości co do tego, jak wielkim sportowcem jest Kamil Stoch? Raczej nie. A jednak zasadnym jest pytanie, jak porównać trzykrotnego mistrza olimpijskiego w skokach narciarskich do Roberta Lewandowskiego, który na złoto olimpijskie nie ma szans. I co brać pod uwagę? Bo jeśli trudność w dojściu na szczyt danej dyscypliny, to należy zwrócić uwagę, że Stoch musiał pokonać znacznie mniejszą liczbę rywali w drodze po złota niż Lewandowski w drodze do statusu jednego z najlepszych piłkarzy świata.

Jak porównać Bartosza Zmarzlika, wybitnego żużlowca, który jednak swoje sukcesy odnosi w dyscyplinie, którą w skali świata można uznać za niszową z Igą Świątek, najlepszą w tenisie, który kocha, mniej lub bardziej, niemal cały świat.

Odpowiedź jest prosta - nie ma takiej możliwości. Wszyscy nominowani w plebiscycie są wielcy tym, co osiągnęli. Pokonali, bez wyjątku, piekielnie trudną drogę, która zaprowadziła ich na sam szczyt. Koniec końców całe głosowanie jest zabawą. Branie tych wyników na serio jest absurdem. A jeśli któryś sportowiec czuje się pokrzywdzony (patrz Paweł Fajdek, który powiedział już o plebiscycie wszystko, co mu ślina na język przyniosła) to znaczy, że nie rozumie koncepcji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polscy policjanci najlepsi na świecie! Tylko spójrz, jak pięknie grali

Głosują kibice, a więc nie eksperci, lecz ludzie, którzy kierują się sercem. I słusznie. Słusznie, że oni głosują, bo bez nich nie byłoby sportu, i słusznie, że kierują się sercem - inaczej trudno o miarodajny rezultat w takich okolicznościach. Już na wstępie plebiscyt jest więc plebiscytem popularności, jak pisałem wcześniej, a nie jakości osiągnięć danych sportowców.

Mimo tego fakt, że Lewandowski zajął ostatecznie dopiero 17. miejsce, uważam za zaskakujący. Wiem, że to "kara" za wyniki kadry i po części także FC Barcelony, jednak sam fakt regularnej gry w tak wielkim klubie jest niesłychanie nobilitujący. Lewandowski to najlepszy polski piłkarz w historii, najlepszy również obecnie, który osiągnął niemal wszystko. A osiągnąłby więcej, gdyby grał w reprezentacji mającej większy potencjał. I choć przeżywa trudniejszy okres i wyraźny spadek formy, wciąż jest w szerokim gronie największych gwiazd sportu na świecie. I to w najpopularniejszej dyscyplinie.

Jednak nie wierzę, żeby Lewandowski i jego ekipa przejęli się wynikami. Kto jak kto, ale oni raczej zdają sobie sprawę z okoliczności składających się na końcowy rezultat głosowania. Najważniejszy jest fakt, że nawet w zabawie, jaką jest ten plebiscyt, wygrała osoba, która zasłużyła na to chyba bardziej niż ktokolwiek inny. Tej, która jest najlepsza w naprawdę popularnej dyscyplinie, a dodatkowo świetnie prowadzi swoją karierę także poza kortem. W tym roku nie mógł wygrać nikt inny, tylko Iga Świątek.

Budujące jest też to, że dzięki takim głosowaniom rozmawiamy o sporcie. Spieramy się, analizujemy. A każdy moment, kiedy sport wkracza do przestrzeni medialnej, jest na wagę złota. Bo to go promuje i sprawia, że jest ważny. Popularyzacja tego elementu naszego życia wychodzi nam tylko na dobre.

Dawid Góra, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty