Od 2017 roku Maksymilian Stangret jest zawodnikiem Legii Warszawa. Grał w niej w rozgrywkach młodzieżowych, a także w III-ligowych rezerwach. Tam potrafił błysnąć formą. W zeszłym sezonie w meczu z rezerwami Jagiellonii Białystok strzelił aż cztery gole, a mógł zdobyć ich pięć, lecz nie wykorzystał rzutu karnego.
Szansy w pierwszym zespole się nie doczekał. I choć gra w barwach Legii na Łazienkowskiej to jego marzenie, to musi ten plan odłożyć na przyszłość. W przerwie zimowej trafił do I-ligowego GKS-u Tychy, który wiosną będzie walczył o awans do PKO Ekstraklasy.
GKS starał się o niego już latem zeszłego roku, ale wtedy Stangret zdecydował się zostać w III-ligowych rezerwach. Miał też propozycje z klubów z Ekstraklasy, lecz wybór był jeden: GKS.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał. Bramka "stadiony świata"
- Przewijał się ten temat dosyć długo, bo od lata i końcówki okna transferowego. Miałem propozycje innych klubów, w tym też z Ekstraklasy. Patrząc na to, jak ten klub funkcjonuje, jak zawodnicy się promują, to nie miałem wątpliwości, co do wyboru klubu - powiedział Stangret w rozmowie z klubową telewizją GKS-u Tychy.
Planu jednak nie zmienia: chce zagrać w Legii. - Od zawsze sobie powtarzałem, że nie każdy musi mieć perfekcyjną drogę. Ważne jest, żeby dojść do celu, a on u mnie jest taki, by grać jak najwyżej i jak najlepiej. Nie byłem skupiony na tym, żeby ta gra była tylko w Legii. Wiedziałem, że są inne ścieżki do tego celu i taką też wybrałem - dodał.
Co przekonało go do transferu do tyskiego klubu? - Gra młodymi ma bardzo duże znaczenie, co do tego transferu. Przychodząc tutaj, wierzę w to, że jest szansa na granie w seniorskiej, poważnej piłce. Myślę, że to mi będzie służyć - powiedział.
- Nie trzeba mnie gonić do pracy. Jestem skupiony na tym, by pokazywać się z jak najlepszej strony. To, ile minut dostanę na boisku, to już kwestia wyboru trenera i tego, jak będę się prezentował - zakończył utalentowany piłkarz.
Czytaj także:
To najbardziej gorące nazwisko na rynku transferowym? Jest na celowniku gigantów
Puchar Azji: Iran idzie jak po swoje. Wreszcie zagrał gwiazdor Lecha Poznań