Legenda alarmuje. "Płacimy za uzależnienie od Lewandowskiego"

- "Lewy" nie jest w formie i na pewno nie powinniśmy liczyć, że przyjedzie na baraże i sam nam je wygra. Dzisiaj płacimy za to, że przez całe lata drużyna była od niego uzależniona - mówi WP SportoweFakty Dariusz Dziekanowski.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Robert Lewandowski WP SportoweFakty / Kuba Duda / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

63-krotny reprezentant Polski, były ulubieniec kibiców Legii Warszawa, w rozmowie z WP SportoweFakty komentuje głośny reportaż o Josue, w którym poznaliśmy nieznane dotąd oblicze kapitana Wojskowych. "Dziekan" odnosi się też do pomysłu powołania do reprezentacji Polski Argentyńczyka Santiago Hezzego i słabszej w ostatnich tygodniach dyspozycji Roberta Lewandowskiego.

Dariusz Tuzimek: Selekcjoner kadry Polski Michał Probierz rozmawiał ostatnio z - grającym w Olympiakosie Pireus - Argentyńczykiem Santiago Hezzem, który ma polski paszport, o grze w koszulce z orłem na piersi. Jak się panu to podoba?

Dariusz Dziekanowski, były reprezentant, gracz Legii (1985-89, 1993): Mogę się tylko cieszyć, że selekcjoner zaczął szukać kandydatów do reprezentacji w pierwszej lidze, a przestał szukać w trzeciej.

Słyszę kpinę w pana głosie, pewnie dlatego, że powoływany był Patryk Peda z włoskiej trzeciej ligi.

Nawet jeśli tak, to tylko trochę i to niegroźnie. Hezze to piłkarz dopiero 22-letni, więc jeszcze młody, a Olympiakos zapłacił za niego 4 mln euro. Na pewno ciekawa przyszłość przed tym piłkarzem. Myślę, że sztab kadry będzie go teraz monitorował, obserwował jego mecze i sprawdzał przydatność do gry w reprezentacji. No, ale gdyby to miało być tak, że Hezze jest rozpatrywany jako kandydat do gry już w marcowych barażach o Euro 2024, to bym powiedział, że to akt desperacji selekcjonera i że z naszą kadrą jest rzeczywiście źle. Nie chcę oceniać zainteresowania Argentyńczykiem od strony moralnej, czy powinniśmy iść tą drogą, że powołujemy obcokrajowców do reprezentacji, bo skoro Probierz z Hezze rozmawia, to rozumiem, że za wiedzą i zgodą prezesa PZPN Cezarego Kuleszy. Widocznie taką mamy strategię.

Może ta desperacja wynika też z tego, że lider kadry Robert Lewandowski jest teraz w dużym kryzysie sportowym, więc dla selekcjonera każdy zawodnik w formie jest na wagę złota? Nawet Argentyńczyk.

"Lewy" nadal wychodzi w podstawowym składzie Barcelony, więc sytuacja nie jest jeszcze tragiczna. Bo nie siedzi na ławce rezerwowych. No, ale jest zmieniany dość wcześnie, co się dawniej nie zdarzało. Rzeczywiście Robert nie jest w formie i na pewno nie powinniśmy liczyć, że przyjedzie na baraże i sam nam je wygra, tak jak to wcześniej w wielu meczach bywało. Dzisiaj płacimy w reprezentacji za to, że przez całe lata drużyna była uzależniona od Lewandowskiego. Oczywiście nikt nie nawołuje, żeby z niego rezygnować, ale musimy szukać innych opcji, alternatywnych rozwiązań. Baraże są niesamowicie ważne w kontekście rozwoju całej polskiej piłki. Nie można tego pokpić.

W ostatnich dniach Łukasz Olkowicz w "Przeglądzie Sportowym Onet" pokazał postać kapitana Legii Josue ze strony, jakiej kibice nie znają. Obraz jest szokujący. Pokazuje, że Portugalczyk to kłótliwy narcyz, człowiek konfliktowy, który krzyczy do Artura Boruca, że go zabije. A przecież to gwiazda PKO Ekstraklasy, najlepszy piłkarz Legii. Jak sobie poradzić z taką "tykającą bombą" w szatni?

W tym artykule jest wypowiedź prezesa klubu Dariusza Mioduskiego, który mówi, że musiał się nauczyć Josue. Jednocześnie Portugalczyk jest doceniany, a nawet faworyzowany przez trenera Kostę Runjaicia. Świetnie wypowiada się o kapitanie drużyny drugi trener Legii, więc gdzie tu jest problem?

Chce pan powiedzieć, że to normalne? Że jeśli się jest gwiazdą, to można robić w szatni, co się chce?

Nie. Chcę powiedzieć, że skoro Josue zachowuje się tak, jak się zachowuje, i jest to akceptowane przez klub, przez prezesa Legii, trenera, to chyba mamy odpowiedź, jaką drogę wybrano przy Łazienkowskiej. Skoro klub to akceptuje, to chyba nie ma z tym problemu? A że – jak czytam – zachowanie i sposób postępowania Portugalczyka nie podoba się niektórym zawodnikom, bo są źle traktowani przez Josue? No cóż, to trochę ich problem, że pozwalają się tak traktować. Jeśli czują się terroryzowani przez Josue, a jednocześnie w szatni siedzą cicho, to jedyne, co mogę im poradzić, to niech poproszą swojego agenta o zmianę klubu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał. Bramka "stadiony świata"

Pan sam był gwiazdą Legii i reprezentacji Polski, więc jeszcze raz zapytam: gwiazdor może więcej?

Gwiazdy mogą więcej, ale - przede wszystkim - na boisku. I widzę, że w Legii wyżej się ceni właśnie to, że Josue jest wojownikiem, że zawsze chce wygrać, że walczy o zwycięstwo, że jest liderem, że ciągnie drużynę w meczach.

No dobra, ale może teraz mamy odpowiedź, dlaczego niektórzy zawodnicy w Legii gasną i nie grają na miarę możliwości. Na przykład Marc Gual w Jagiellonii był królem strzelców i jednym z najlepszych piłkarzy Ekstraklasy, a w Legii zgasł.

To klub musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy Josue więcej drużynie daje czy zabiera. Skoro Kosta Runjaić konsultuje taktykę z Josue, to chyba jest jasne, jak to widzi trener. Muszę przyznać, że sam z przyjemnością obserwuję zagrania Portugalczyka, potrafi czarować, chętnie biję mu brawo. No, ale ja nie muszę z nim dzielić szatni.

A pan - gwiazda na boisku - mógł sobie pozwolić w szatni na trochę więcej?

(długie milczenie) Nie.

Trochę trudno mi w to uwierzyć...

Na pewno byłem przeciwnikiem wszelkiego rodzaju chamstwa i patologii. Jeśli drużyna ma osiągać sukcesy, to potrzebny jest szacunek między zawodnikami. Oczywiście w meczu, w czasie gry są wielkie emocje i czasem dojdzie do tego, że ktoś da upust tym złym emocjom. To się zdarza, ale to się musi skończyć na boisku, albo w szatani kilka minut po meczu. Pewien kanon zachowań jednak powinien obowiązywać.

Rozmawiał: Dariusz Tuzimek

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×