W zaległym meczu Bayern Monachium zmierzył się z Unionem Berlin. Oba kluby rozpoczęły sezon w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Aktualnie szansę na znalezienie się w następnej edycji elitarnego europejskiego pucharu ma tylko Bayern, który jest wiceliderem Bundesligi. Podopieczni Nenada Bjelicy dopiero niedawno przeskoczyli na 15. miejsce ponad strefę spadkową.
Bayern stopniowo przyspieszał na połowie przeciwnika. W 6. minucie po raz pierwszy sprawdził czujność Frederika Ronnowa. Konkretnie zrobili to środkowi obrońcy. Bramkarz Unionu nie dał się pokonać ani pierwszym strzałem Matthijsa de Ligta, ani drugim Dayota Upamecano. W 12. minucie ponownie podniosła się temperatura w polu karnym gości, ale Konradowi Laimerowi nie udało się oddać celnego uderzenia.
Union uspokoił sytuację i nie pozwalał Bayernowi na częste stwarzanie sytuacji podbramkowych. Mistrz Niemiec miał przewagę w posiadaniu piłki, ale często odbijał się od stłoczonych w pobliżu własnego pola karnego przyjezdnych. Dopiero w 23. minucie Kingsley Coman oddał niecelny strzał po płaskim dośrodkowaniu Raphaela Guerreiro. Ciekawie było jeszcze w doliczonym czasie, ale bramkarz Unionu nie kapitulował.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
W pewnym momencie kamera pokazała ławkę rezerwowych Bayernu, a piłkarze na niej sprawiali wrażenie śpiących. Można było ich zrozumieć, skoro atmosfera na trybunach i gra na boisku nie porywały. Pierwsza połowa była bez goli, bez kartek, za to z dwoma urazami. Z boiska zszedł Kevin Volland z Unionu, a gotowość Dayota Upamecano do dalszego grania stała pod znakiem zapytania. Pochwalić można było najwyżej przygotowanie taktyczne piłkarzy Bjelicy.
Druga połowa to już inna historia. Nie wyszedł na nią z powodu urazu Dayot Upamecano, ale jedenastka na boisku nie potrzebowała nawet minuty na zdobycie prowadzenia 1:0. Przebudził się Harry Kane, który oddał uderzenie w słupek. Piłkarze Bayernu już zaczęli łapać się za głowy, ale niepotrzebnie. To dlatego, że znalazł się Raphael Guerreiro i wykonał dobitkę prosto do siatki Frederika Ronnowa.
Bawarczycy nie zwolnili i w 55. minucie oddali drugi strzał do bramki stopą Harry'ego Kane'a. Między obrońcami Unionu było coraz więcej miejsca, z czego skorzystali Konrad Laimer oraz Leroy Sane. Wymiana podań, zakończona uderzeniem Anglika, wyglądała na idealną. Tylko jednak wyglądała, ponieważ bramka została anulowana z powodu spalonego po wideo weryfikacji.
Jako że Bayern pozostawał na skromnym prowadzeniu 1:0, to nie mógł jeszcze czuć się pewny zwycięstwa. Tym bardziej, że w 71. minucie zrobiło się ciekawie w pobliżu bramki Manuela Neuera. Union nie zdołał jednak dogonić gospodarzy, a w 76. minucie stracił trenera na ławce rezerwowych. Nenad Bjelica nie wytrzymał nerwowo i zakończył przepychankę z Leroyem Sane kuksańcem w twarz piłkarza. Skończyło się to czerwoną kartką.
Bayern Monachium - 1.FC Union Berlin 1:0 (0:0)
1:0 - Raphael Guerreiro 46'
Składy:
Bayern: Manuel Neuer - Konrad Laimer (86' Aleksandar Pavlović), Dayot Upamecano (46' Eric Dier), Matthijs de Ligt, Raphael Guerreiro - Joshua Kimmich, Leon Goretzka - Kingsley Coman (76' Mathys Tyl), Jamal Musiala (76' Thomas Mueller), Leroy Sane - Harry Kane
Union: Fredrik Ronnow - Robin Knoche, Kevin Vogt, Diogo Leite - Christopher Trimmel, Alex Kral (79' Chris Bedia), Robin Gosens (63' Jerome Roussillon) - Lucas Tousart, Janik Haberer (79' Brenden Aaronson) - Kevin Volland (26' Kevin Behrens), Benedict Hollerbach (64' Andreas Schafer)
Żółte kartki: Sane, Kane (Bayern) oraz Behrens, Vogt, Leite (Union)
Sędzia: Frank Willenborg
Tabela Bundesligi:
Czytaj także: Lewandowski nigdy tego nie dokonał. Kane bliski kolejnego rekordu
Czytaj także: Przyszłość Kloppa jest przesądzona. Niemiec podjął decyzję