W tym sezonie Pucharu Króla fatalnie spisały się, które rok temu okazały się najlepsze w hiszpańskiej La Lidze. Zarówno FC Barcelona, jak i Real Madryt nie dotarły do półfinałów. W poprzednich rozgrywkach oba kluby zameldowały się w tej rundzie i stoczyły bezpośredni pojedynek. Wówczas awans wywalczyli Królewscy, którzy sięgnęli po tytuł.
Tym samym o problemie może mówić hiszpańska federacja. Wszystko z uwagi na rywalizację w Superpucharze w sezonie 2024/25. Wśród czterech drużyn, które w nim wystąpią udział zapewniony mają finaliści Pucharu Króla i dwie najlepsze drużyny La Ligi.
A biorąc pod uwagę, że FC Barcelona, Real czy lider La Ligi Girona FC odpadły z Pucharu Króla, kluby te muszą walczyć o dwa pierwsze miejsca w lidze. Tylko w ten sposób zapewnią sobie udział w Superpucharze Hiszpanii, co oznacza, że jeden z nich będzie zmuszony obejść się smakiem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodziewany powrót do Realu Madryt. Tak go przyjęli
Tymczasem w momencie, gdyby w Superpucharze zabrakło któregoś z dwóch wielkich klubów (do tej pory nie było takiej sytuacji), wejdzie w życiu zapis umowy hiszpańskiej federacji z Saudyjczykami. A ten mówi o tym, że w przypadku braku jednego z tych klubów, na konto wpłynie 5 milionów euro mniej. Gdyby zabrakło ich obu, to mówimy wówczas o kwocie 10 mln euro. Druga z opcji jest jednak mało prawdopodobna.
Przypomnijmy, że Superpuchar Hiszpanii organizowany jest w Arabii Saudyjskiej za sprawą decyzji Luisa Rubialesa. Były prezes federacji zdążył jeszcze przedłużyć umowę do 2029 roku, wobec której za każde rozgrywki Saudyjczycy płacą 40 mln euro.
Jeżeli Barcelona nie zakończy rywalizacji w La Lidze na dwóch pierwszych miejscach, to jej budżet również się uszczupli. Za każdą grę w turnieju klub Roberta Lewandowskiego otrzymuje 6 mln euro.
Przeczytaj także:
Dudek wytknął błąd Xaviemu. Chodzi o Lewandowskiego