Charatin trafił do Legii latem 2021 roku. Podpisał trzyletni kontrakt, a stołeczny klub zapłacił za niego prawie milion euro (około 900 tys.). Z perspektywy czasu należy ocenić to jak pieniądze wyrzucone w błoto.
Bo przez cały swój pobyt w Warszawie Ukrainiec rozegrał w sumie 25 meczów w pierwszej drużynie. Ostatnie spotkanie miało miejsce 29 października 2022 roku w Białymstoku. Później w hierarchii u trenera Kosty Runjaicia był nawet za panią sprzątaczką.
Co prawda Legia nigdy tego oficjalnie nie potwierdziła, ale latem ubiegłego roku Charatin został zdegradowany do drużyny rezerw. Nie został nawet zgłoszony do rozgrywek PKO Ekstraklasy. W sezonie 2023/24 wystąpił w ośmiu spotkaniach "dwójki", ale też bez większych sukcesów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękne sceny tuż przed meczem. Trudno się nie wzruszyć
Już latem mówił, że na pewno nie zostanie w Legii. Ale został. Nie ma co się dziwić, bo pobiera solidną pensję co miesiąc (nieoficjalnie mówi się nawet o kwocie 100 tys. złotych). Co okienko jakieś kluby były nim zainteresowane, natomiast on sam niechętnie spoglądał w kierunku przeprowadzki.
Oczywiście nie ma szans na nową umowę w Legii, a obecna wygasa 30 czerwca 2024 roku. Niewykluczone, że Charatin odejdzie już zimą, bo zdaniem węgierskich mediów chcą go dwa tamtejsze kluby.
"Csakfoci" informuje o drużynach Fehervaru oraz Ujpestu, natomiast zdecydowanie bliżej ma być tego pierwszego klubu, który potrzebuje doświadczonego pomocnika. Co ciekawe, trenerem Fehervaru jest Bartosz Grzelak. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła.
Charatin cieszy się uznaniem na Węgrzech. Przed przyjściem do Legii grał przez parę lat w Ferencvarosi. Wcześniej całe życie spędził na Ukrainie.
CZYTAJ TAKŻE:
Zrezygnowali z transferu. W tle przeszłość w Rosji
Finał Ligi Mistrzów w Arabii Saudyjskiej? Szef UEFA podjął decyzję