19-letni Jesionkowski trafił do Lubina w 2006 roku, kiedy trenerem był Edward Klejndinst. Wówczas Zagłębie miał tylko Mariusza Liberdę i potrzebowało jednego doświadczonego i jednego młodego, utalentowanego golkipera. Zdecydowano się podpisać kontrakt z Michalem Vaclavikiem oraz z perspektywicznym Jesionkowskim, który trafił do Lubina z szamotulskiej szkoły.
Dość niespodziewanie Czesław Michniewicz, który zmienił na stanowisku trenera Zagłębia Klejndinsta dał zadebiutować Jesionkowskiemu, kiedy ten miał 17 lat. Było to na początku grudnia 2006 roku w meczu Pucharu Ekstraklasy z Górnikiem Zabrze. W tym samym pucharze młody bramkarz zagrał jeszcze dwa razy i puścił tylko jedną bramkę. Wydawało się, że jego kariera nabiera tempa, ale już kolejny sezon nie był tak udany. W bieżących rozgrywkach Jesionkowski jeszcze nie zdołał zagrać ani razu. - Nie ukrywam, że mam nadzieję, że uda mi się jeszcze wystąpić zanim sezon zakończy się - mówi serwisowi SportoweFakty.pl Jakub Jesionkowski. Czy taka sytuacja niepokoi reprezentanta Polsku U-19? - Hm, czy ja wiem czy niepokoi... Ja bym to raczej nazwał taką wewnętrzną złością, choć szczerze mówiąc Puchar Ekstraklasy jest traktowany przez drużyny jako mecze, w których można sprawdzać młodych zawodników. W tym sezonie każde spotkanie gramy o dużą stawkę, więc trener stawia na zaufanego i bardziej doświadczonego Ptaka - tłumaczy golkiper Zagłębia.
Na początku rundy w barwach PGE GKS Bełchatów właśnie w meczu przeciwko Zagłębiu w pierwszej lidze zadebiutował o rok młodszy od Jesionkowskiego Dominik Kisiel. Na razie bramkarz mistrzów Polski z zeszłego sezonu musi poczekać na swój debiut, chociaż już nie raz siedział na ławce rezerwowych w meczu Orange Ekstraklasy. - Na pewno idealną sytuacją byłyby występy w pierwszej lidze już teraz, ale niestety jak na razie raczej takiej szansy nie będzie. Myślę, że daję z siebie wszystko na treningach i moje umiejętności z dnia na dzień rosną, ale najważniejsze dla bramkarza są mecze o stawkę i dopóki nie zacznę regularnie grać w takich spotkaniach, to będę praktycznie stał w miejscu. Jestem cierpliwy i wiem, że moja kolej nadejdzie - mówi Jesionkowski grający obecnie w Młodej Ekstraklasie, ale jest także powoływany do reprezentacji Polski U-19. Tam jednak ma niemiłe wspomnienia, ponieważ podczas zgrupowania w Hiszpanii został okradziony. - Widzę, że informacja szybko rozniosła się (śmiech). Na szczęście były to tylko pieniądze i to nawet nieduża suma - mówi Jesionkowski, który po chwili dodaje: - Dobrze, że złodzieje pomyśleli i zostawili portfel z dokumentami, bo utrata ich przysporzyłaby dużo problemów. Niestety Michał Pytkowski, z którym dzieliłem pokój miał większego pecha - zginął mu laptop, telefon, pieniądze…
Teraz musi on skupić się na zajęciach w klubie. Jesionkowski uważa, że stać go na wywalczenie bluzy numer jeden, ale na razie brakuje mu doświadczenia. Jednak jak zapowiedział na łamach serwisu SportoweFakty.pl, nie interesuje go rola rezerwowego na dłuższą metę i na pewno będzie walczył o grę w pierwszym składzie.