Echa meczu Polska - Rumunia: Kiedy te cuda?

Nie udał się Franciszkowi Smudzie debiut w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Popularne hasło - Franek Smuda czyni cuda zostało obalone i nasi reprezentanci w sobotę po ostatnim gwizdku sędziego musieli spuścić głowę. Mecz przeciwko Rumunom nie był tylko debiutem Smudy jako selekcjonera. Po raz pierwszy z orzełkiem na piersi zagrali Patryk Małecki z Wisły Kraków, Maciej Rybus z Legii Warszawa i Maciej Sadlok z Ruchu Chorzów.

W tym artykule dowiesz się o:

Fatalna murawa

- Z tego debiutu zapamiętam tylko murawę - te słowa Franciszka Smudy mówią wszystko. W sobotę na stadionie warszawskiej Legii stan boiska był fatalny. Narzekali na niego praktycznie wszyscy. - Minusem było ciężkie boisko i to nam utrudniało grę - stwierdził Patryk Małecki.

- Myślę, że cały ten spektakl zepsuło boisko, zarówno dla jednych, jak i drugich. Nie może być tak, że przyjeżdża reprezentacja, mamy grać mecz międzynarodowy i jest więcej piachu niż trawy na boisku - powiedział Jakub Błaszczykowski, który praktycznie nie pokazał swoich przebojowych rajdów skrzydłami.

Stan murawy przeszkadzał piłkarzom w rozgrywaniu kombinacyjnych akcji. To uniemożliwiło zawodnikom reprezentacji Polski zaprezentowanie wszystkiego tego, co ćwiczyli pod okiem nowego trenera kadry. - Nie chcę narzekać, że przegraliśmy przez boisko, ale każdy zespół w takich warunkach ma trudności z atakiem pozycyjnym - podsumował "Franz".

Powroty do kadry

Po raz pierwszy po dłuższej przerwie w reprezentacji narodowej zagrali Kamil Kosowski, Tomasz Kuszczak, Adam Kokoszka, Piotr Brożek i Marcin Kowalczyk. Bacznie obserwowany był zwłaszcza ten ostatni. - Marcin Kowalczyk miał dobre i złe momenty. Musi on przywrócić swoją formę z Bełchatowa. Widzę po nim, że ma więcej wiary na treningach i na boisku. Jest to zawodnik jeszcze młody, można z nim pracować - opisywał grę swojego zawodnika trener reprezentacji.

Debiut Rybusa, Małeckiego i Sadloka

W 70. minucie starcia z Rumunią plac gry opuścił Robert Lewandowski, a w jego miejsce zameldował się Patryk Małecki. Tym samym zawodnik krakowskiej Wisły po raz pierwszy dostąpił zaszczytu gry z orzełkiem na piersi. Podobny los spotkał Macieja Rybusa, który na boisku pojawił pięć minut później niż Małecki. Rybus, zawodnik warszawskiej Legii, zmienił Kamil Kosowskiego. W końcówce spotkania na boisku pojawił jeszcze także Maciej Sadlok z Ruchu Chorzów, ale miał on zbyt mało czasu na pokazanie swoich umiejętności.

- Był to mój debiut, na początku, kiedy wchodziłem, miałem lekką tremę, ale już na boisku już to zniknęło. Debiut w pierwszej reprezentacji siedzi w głowie. Mam nadzieję, że trener będzie mnie jeszcze widział w reprezentacji - podsumował po spotkaniu Małecki.

Światełko w tunelu przed meczem z Kanadą?

- Franek Smuda czyi cuda - śpiewali kibice na początku spotkania z Rumunią. Cudu w sobotę nie było, Polacy przegrali, ale widać było zmianę stylu gry reprezentantów Polski. Sami piłkarze także są pełni wiary w nowego szkoleniowca kadry narodowej. - Wiemy, czego trener od nas wymaga i wiemy jak mamy grać. Myślę, że będzie dobrze - stwierdził Jakub Błaszczykowski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Już w środę nasza reprezentacja rozegra kolejne towarzyskie spotkanie. Tym razem w Bydgoszczy Polacy zmierzą się z Kanadą, która jest wyżej notowana niż Polska. - Widzieliśmy, że nawet w takich warunkach reprezentacja starała się grać piłką. Każdy chciał dokładnie rozegrać akcję. Jestem optymistą i wierzę, że już w środę zaprezentujemy się dużo lepiej - stwierdził Franciszek Smuda.

Wiadomo, że w potyczce przeciwko Kanadyjczykom szansę na grę dostaną ci, co z spotkanie z Rumunią obejrzeli z ławki rezerwowych. Dodatkowe kilka dni treningów może zadziałać tylko na plus. Na cuda musimy jeszcze poczekać. Po jednym meczu wcale nie znaczy, że ich nie będzie.

Fotorelacja z Warszawy cz. 1 -->

Fotorelacja z Warszawy cz. 2 -->

Źródło artykułu: