Polak zachwycił Guardiolę. "Był niesamowity"

Getty Images / Alex Livesey - Danehouse  / Na zdjęciu: Pep Guardiola
Getty Images / Alex Livesey - Danehouse / Na zdjęciu: Pep Guardiola

W trzech meczach przeciwko Manchesterowi City, Kamil Grabara wpuścił w sumie 8 bramek. Za każdym razem jednak Polak był wyróżniającą się postacią na boisku, a zachwytu jego grą nie krył sam Pep Guardiola. Czas na czwarte starcie drużyn obu panów.

Gdy Twoja drużyna traci w meczu 5 goli, a Ty jesteś jej bramkarzem, to pozostaje ci w zasadzie się modlić, abyś nie został umieszczony wśród głównych winowajców takiego stanu rzeczy.

Jeżeli jednak po takim spotkaniu stajesz się bohaterem, a sam Pep Guardiola mówi o twoim "niesamowitym występie" to znaczy, że dokonałeś rzeczy niemal niemożliwej.

Tak właśnie było w 2022 roku, gdy Kamil Grabara stał się zmorą napastników Manchesteru City. Polak, choć przepuścił 5 strzałów, to jednocześnie wyrównał ówczesny rekord Ligi Mistrzów w ilości obron w pojedynczym spotkaniu (12).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: magiczne zagranie. Wszystko zrobił perfekcyjnie

Doprowadził stadion do szaleństwa

Początek zeszłego sezonu nie był najszczęśliwszy dla Kamila Grabary. Polak już w 8. minucie meczu 2. kolejki z Aalborgiem musiał opuścić murawę po tym, jak zderzył się z jednym z obrońców rywali.

Efekt? Złamanie kilku kości twarzy i konieczność przejścia operacji. Kontuzja polskiego golkipera sprawiła, że Duńczycy zdecydowali się ściągnąć kolejnego bramkarza - Matthew Ryana. Doświadczony Australijczyk jednak od początku ani myślał być jedynie opcją tymczasową.

O tym, jak napięte były relacje między panami najlepiej świadczyły ich późniejsze wypowiedzi. - Czuję się bardzo dotknięty faktem, że w tej chwili nie gram patrząc na to, co pokazałem, odkąd dołączyłem do klubu. Czuję, że to powody polityczne sprawiają, że nie gram - grzmiał Ryan. Grabara z kolei nie pozostawał mu dłużny, wbijając kolejne szpilki.

- Nie komentuję występów kolegów, zwłaszcza gdy sam nie gram. Mogę tylko powiedzieć, że istnieje powód, dla którego zajmujemy 9. miejsce w lidze i tracimy gole. Nic więcej nie trzeba dodawać - mówił wracający po kontuzji Grabara.

Ostatecznie jednak najlepszą odpowiedź Polak dał na boisku. Wspomniany mecz z Manchesterem City, choć przegrany aż 0:5, potężnie ugruntował pozycję Grabary.

- Zaliczył naprawdę niesamowity występ. Nie wiem, czy to kwestia tego, że grał w masce, czy czegoś innego - zachwycał się Guardiola.

Warto w tym miejscu dodać, że opisywany mecz był... debiutem Grabary w Lidze Mistrzów. Polak jednak wyglądał, jakby gra na największych stadionach świata była dla niego chlebem powszednim.

Co istotne, nie był to jednak jednorazowy przebłysk geniuszu. Swoją klasę Grabara potwierdził także w rozegranym tydzień później rewanżu. W Kopenhadze zdołał bowiem zachować czyste konto, broniąc przy tym rzut karny wykonywany przez Riyada Mahreza.

"Wydawało się to niemożliwe, że Grabara stanie między słupkami w obu meczach przeciwko City. On jednak dał radę. We wtorek doprowadził do kompletnego szaleństwa na całym stadionie, kiedy obronił rzut karny" - zachwycały się duńskie media. Zachwytu nie kryli też fani na stadionie, którzy po meczu dziękowali Polakowi długo skandując jego nazwisko.

O Ryanie nikt już w tym momencie nie pamiętał.

Pożegnanie z przytupem? 

Bez wątpienia jednak Grabarę wciąż mogą pamiętać w Manchesterze. Polak, po półtora roku, znów wraca na Etihad. Tym razem jednak już nie w ramach fazy grupowej, a walcząc o awans w 1/8 finału Champions League.

Kopenhaga stoi jednak przed nie lada wyzwaniem. W pierwszym spotkaniu górą byli podopieczni Pepa Guardioli wywożąc z Danii wygraną 3:1. Polak jednak po raz kolejny był jednym z najjaśniejszych punktów swojej drużyny.

"To był pracowity wieczór dla polskiego bramkarza, który już w pierwszych sześciu minutach był zmuszany do świetnych obron. Przy straconych golach był niemal bez szans. W drugiej połowie kilkukrotnie udowodnił, dlaczego od lata będzie grał w Bundeslidze" - pisał Ekstrabladet.

Dla Grabary bowiem są to ostatnie chwilę spędzone w Danii. Od lata przeniesie się do VfL Wolfsburg, który przed sezonem zdecydował się zapłacić za niego aż 13,5 mln euro. Oznacza to też, że nadchodzące starcie z Manchesterem City, może być dla Polaka, przynajmniej na chwilę, pożegnaniem z Ligą Mistrzów. Wolfsburgowi bowiem w tym sezonie awans do europejskich pucharów raczej nie grozi.

Początek meczu Manchester City - Kopenhaga w środę, 6 marca, o godzinie 21:00.

Czytaj także:
Media: Wielki powrót do TVP.
Gwiazdor Barcy odrzucił ofertę z Arabii

Komentarze (0)