Odkąd Piotr Zieliński doszedł do porozumienia z Interem Mediolan w sprawie zmiany klubu, prezes SSC Napoli Aurelio De Laurentiis jest wobec niego bezwzględny. Pomocnik nawet nie został zgłoszony do Ligi Mistrzów, a w ostatnich dwóch spotkaniach włoskiej Serie A rozegrał niespełna trzy kwadranse.
Trudno powiedzieć, by przez ten czas się mniej lub bardziej wyróżniał. Zresztą wcześniej wcale nie było lepiej. Choć Zieliński był bardzo istotnym elementem drużyny z Neapolu w kontekście kreowania gry, ostatnią bramkę w klubie zdobył na początku października przeciwko Realowi Madryt. Asystował natomiast w rozgrywkach ligowych przeciwko Lecce, pod koniec września minionego roku.
- Piotr Zieliński nie jest najlepszej formie. Można mieć pewne obawy. Z jednej strony zostało mu Serie A, z drugiej nie występuje regularnie i trudno powiedzieć, że błyszczy w ostatnim czasie. Do rzeczywistości jednak pozostaje się tylko dostosować. Nie spodziewałem się, że wybiegnie pierwszym składzie przeciwko Juventusowi Turyn. Wcześniej Napoli bez żadnych trudności uporało się ze słabo grającym US Sassuolo. Zwycięskiego składu się nie zmienia. Dlatego nie jestem zaskoczony - mówi były reprezentant Polski Piotr Czachowski, w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ on to zrobił. Stadiony świata!
Próżno szukać pozytywów
Równie źle, jeśli nie jeszcze gorzej prezentuje się Arkadiusz Milik. Pomijając jego świetny występ w ćwierćfinale Pucharu Włoch, w którym zdobył hattricka, przeżywa istną niemoc. Na bramkę w Serie A były zawodnik Marsylii czeka od 7 października. Na domiar złego rzadko zdarza mu się zagrać więcej niż piętnaście minut. W ostatnich dwóch potyczkach Juventusu polski napastnik spędził na placu gry raptem pięć minut.
- Nie jest pierwszym wyborem. Miał swoje szanse, szczególnie pucharowe, które potrafił wykorzystywać. Wszystko układało się dobrze. Niemniej Federico Chiesa i Dusan Vlahović są świetnie dysponowani. Trudno sobie wyobrazić, by nasz napastnik miał wygryźć kogoś z tego duetu, szczególnie Serba. Wszystko wskazywało na to, że Milik nie będzie numerem jeden. Musiał liczyć na potknięcia konkurentów i ich wahania formy - zauważa ekspert ligi włoskiej i redaktor Eleven Sports.
Mecz pomiędzy Napoli i Juventusem także nie pozwolił polskim kibicom na zmianę optyki. - Wszystkie zespoły atakują najlepszym, co mają w zanadrzu. Piłka nożna jest nieprzewidywalna, dlatego nie można przegapić żadnej okazji. O ile Inter wydaje się poza zasięgiem pozostałych drużyn, zarówno Napoli, jak i Juventus mają o co walczyć. Ci pierwsi przede wszystkim, by nie odpaść z Ligi Mistrzów, zaś "Stara Dama" o wicemistrzostwo kraju. Dlatego sytuacja Milika jest skomplikowana. Jak wiemy Zieliński siada na ławce rezerwowych z trochę innych powodów. Z drugiej strony i tak jest bez formy - zauważa nasz rozmówca.
Pozostaje wierzyć
Tymczasem już 21 marca Biało-Czerwoni zagrają pierwszy mecz barażowy do Mistrzostw Europy. Jeśli zespół Michała Probierza pokona Estonię, najprawdopodobniej zmierzy się z Walią w Cardiff. Chyba, że ta nie sprosta Finlandii.
- Niestety absolutnie nie byłem zdziwiony, że obaj Polacy grający w polu zaczęli na ławce rezerwowych. Żartobliwie nawet stwierdziłem, że Milik zagrałby od początku chyba tylko w przypadku jakiejś katastrofy albo infekcji. Nasi kibice mogą wszystkiemu przyglądać się z niepokojem. Niemniej mam nadzieję, że wyjdziemy z obu potyczek barażowych obronną ręką - podsumowuje Piotr Czachowski.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Będzie sensacyjne powołanie?
- Demolka w Gdańsku. Lechia walczy o awans