Za swojej kadencji na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski Adam Nawałka słynął z wysyłania powołań do nieoczywistych zawodników. Trener sprawdzał solidnych ligowców, a jednym z nich był Krzysztof Mączyński, jego dobry znajomy z Górnika Zabrze.
Z orzełkiem na piersi środkowy pomocnik rozegrał 31 spotkań i dwa razy trafił do siatki. W 2016 roku był członkiem reprezentacji, która dotarła do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Kilka tygodni temu oficjalnie poinformował o zakończeniu piłkarskiej kariery.
Mączyński nie mógł zrozumieć, dlaczego niektórzy dziennikarze nie traktowali go jako pełnoprawnego kadrowicza. Były zawodnik Śląska Wrocław i Legii Warszawa udzielił obszernego wywiadu portalowi laczynaspilka.pl.
- W mediach zawsze mówiło się, że w kadrze jestem na doczepkę. Mączyński jest, bo musi, bo tamto, bo siamto. Od pierwszego dnia, gdy wchodziłem do reprezentacji Polski, byłem zaakceptowany. Nie boję się twierdzenia, że stanowiłem mocne ogniwo tego zespołu - mówił.
ZOBACZ WIDEO: Ten gol przejdzie do historii. Trudno uwierzyć, ale piłka... wpadła do siatki
Od 2013 roku Nawałka konsekwentnie stawiał na Mączyńskiego. Piłkarz uważa, że pełnił istotną rolę wewnątrz kadry.
- Były nawet sytuacje, że Robert Lewandowski wyznaczał mnie do mowy przedmeczowej w szatni. To coś znaczy, skoro "fus" z Ekstraklasy wchodzi do drużyny narodowej i może dać jakieś wskazówki. Z każdym kolejnym meczem w kadrze czułem się mocniejszy - przekonywał.
Czytaj więcej:
O tym błędzie mówiła cała Polska. PZPN wyciągnął konsekwencje wobec sędziego
Jacek Zieliński: Mistrzostwo albo śmierć? To by nam nie pomogło w rozwoju