W końcówce meczu Wisły Kraków z Widzewem Łódź w ćwierćfinale Fortuna Pucharu Polski doszło do skandalicznego błędu sędziego Damiana Kosa.
Angel Rodado oddał strzał z kilkunastu metrów i doprowadził do remisu w 19. minucie doliczonego czasu. Jednak bramka nie powinna być uznana, bo będący na pozycji spalonej Igor Łasicki popchnął próbującego interweniować Mateusza Żyrę.
Sędzia Kos został zawołany do monitora, jednak z jakichś powodów nie dostrzegł tam niczego niezgodnego z przepisami i uznał gola (-----> WIĘCEJ).
- Nasze stanowisko jako prezydium Kolegium Sędziów PZPN jest jasne - sędzia Damian Kos popełnił błąd. Źle ocenił sytuację. Nie będziemy szukać usprawiedliwień - mówił przewodniczący zarządu Kolegium Sędziów PZPN Tomasz Mikulski na łamach "Weszlo.com".
ZOBACZ WIDEO: Polecieli prywatnym odrzutowcem. Tam ukochana Ronaldo zabrała dzieci na wakacje
Na sędziego spadła fala krytyki. Widzew Łódź złożył nawet oficjalny protest i domagał się powtórzenia spotkania, natomiast tu PZPN nie stworzył precedensu. Protest został odrzucony, do powtórki nie dojdzie (-----> WIĘCEJ).
Nie oznacza to jednak, że sędzia Kos nie poniósł żadnych konsekwencji. Wręcz przeciwnie.
Sprawdziliśmy obsadę sędziowską na najbliższą ligową kolejkę i nazwisko Damian Kos nie widnieje przy żadnym meczu, począwszy od PKO Ekstraklasy, skończywszy na trzeciej lidze. Arbiter nie został uwzględniony w żadnej roli, nawet jako VAR.
Nieoficjalnie mówi się, że sędzia Kos trafi do "zamrażarki" na dłużej niż tylko jeden mecz, ale o tym dowiemy się w najbliższych tygodniach.
CZYTAJ TAKŻE:
Jacek Zieliński: Mistrzostwo albo śmierć? To by nam nie pomogło w rozwoju
Chwile grozy w Rzymie. Dwóch kibiców trafiło do szpitala