- Nie ma co ukrywać, że meczu z Polską nie można porównać z żadnym innym. Ani w reprezentacji, ani tym bardziej w klubie. Przecież ja urodziłem się w Poznaniu, wychowałem w Inowrocławiu i tam zaczynałem grać w piłkę. Do obu tych miast z Bydgoszczy nie jest daleko. Bardzo byłem też wzruszony, kiedy odezwali się do mnie moi przyjaciele i z boiska i ze szkolnej ławy. Proponowali spotkanie. Zapraszali, żebym przyjechał do Inowrocławia. Niestety nie mam teraz zbyt dużo czasu. Z reprezentacją Kanady spędzę w Polsce jedynie dwa, trzy dni. Nie uda się zobaczyć z każdym. Zwłaszcza, że mam w Bydgoszczy bliską rodzinę i to im chciałem poświęcić tym razem najwięcej czasu. To z nimi chciałem się spotkać. Chociaż na krótko - powiedział w rozmowie z Przeglądem Sportowym Tomasz Radzinski.
O swoim zawodniku nie zapomniał nawet prezes pierwszego klubu Radzinskiego, Cuiavii Inowrocław, Włodzimierz Fibak, który odebrał piłkarza z lotniska w Poznaniu. - Ale niestety nie udało nam się pojechać do Inowrocławia. Wręczył mi za to moją starą piłkarską legitymację i kartę zdrowia z tamtego czasu. Wynika z niej, że byłem zdrowy (śmiech). To bardzo miłe, wzruszające pamiątki, ale nie zabiorę ich ze sobą. Chcę, żeby zostały w Polsce. Mało miałem czasu na wspomnienia, bo w Polsce pojawiłem się późno. Grałem jeszcze w sobotę ligowy mecz z Lierse. Niestety, druga liga nie ma przerwy kiedy walczą reprezentacje - wyjaśnił piłkarz.