[b]
Wojciech Szczęsny (5)[/b]. Musiał być skoncentrowany, bo w piłce nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, ale tym razem przez 90 minut nie miał kompletnie nic do roboty. Przy straconym golu nie miał wiele do powiedzenia. Nie mogło dziwić, że był wściekły.
Jan Bednarek (4). Jeden z winnych utraty gola. Za późno zareagował i nie doskoczył w porę do Estończyka.
Paweł Dawidowicz (5). Mimo tej niefortunnej sytuacji z 78. minuty, Estonia nie była w stanie nic więcej zrobić w ofensywie i obrońcy mieli raczej spokojny wieczór.
Jakub Kiwior (6). Nota wyższa niż u pozostałych, ponieważ z trójki stoperów najchętniej uczestniczył w grze ofensywnej, przez co stwarzał przewagę w bocznym sektorze boiska. W tyłach musiał robić niewiele.
Przemysław Frankowski (8). Aktywny od pierwszych minut, choć początkowo więcej wiatru robił Zalewski. To on sprytnie wymanewrował rywala, skorzystał ze świetnego podania Piotrowskiego i otworzył wynik. Niestety został zmieniony w przerwie z powodu urazu.
ZOBACZ WIDEO: "W boksie byłby rzucony ręcznik". Eksperci bezlitośni dla postawy Estończyków
Bartosz Slisz (5). Niewdzięczna rola defensywnego pomocnika. Nie rzucał się w oczy, natomiast wykonał tzw. czarną robotę. Nie popisał się jednak przy straconym golu, bo to on dał się ograć przy linii końcowej.
Jakub Piotrowski (9). Genialny mecz w jego wykonaniu. Znakomita asysta, fantastyczny gol. Ponadto pamiętamy minimalnie niecelny strzał z pierwszej połowy. Standardowo waleczny, wybiegany. Pokazał dokładnie to, czego można było się po nim spodziewać. A może nawet dorzucił coś ekstra. Pewniak na finał baraży z Walią.
Piotr Zieliński (7). Może i ma problemy w Napoli, ale w kadrze pokazał, że dalej jest ważnym ogniwem. Strzelił gola (dość nietypowo, bo głową), dobrze czuł się z piłką przy nodze, co akurat dziwić nie mogło. Solidnie.
Nicola Zalewski (9). Znakomity występ. Kręcił rywalami na skrzydle w taki sposób, że mógł u niektórych spowodować zawroty głowy. Długo brakowało konkretu w postaci gola lub asysty, ale to nadeszło na początku drugiej połowy, gdy idealnie dograł piłkę na głowę Zielińskiego, a ten dopełnił formalności. Później to jego płaskie dośrodkowanie skutkowało golem samobójczym. Również on podawał do Szymańskiego przy piątym trafieniu.
Karol Świderski (4). Jeśli już na siłę mamy się kogoś czepiać, to jego. Mało było w grze Świderskiego i niewykluczone, że w przypadku meczu w Cardiff Michał Probierz postawi na kogoś innego.
Robert Lewandowski (6). Polska strzeliła pięć goli Estonii, a Lewandowski nie zdobył ani jednej bramki. Oczywiście dorzucił liczbę, bo to on asystował przy trafieniu Piotrowskiego, choć - umówmy się - tam całą robotę zrobił ten drugi. Miał parę zagrań, które znamionują dużą klasę, natomiast w jego przypadku zabrakło konkretu.
Rezerwowi:
Tymoteusz Puchacz (5). Miał dużą ochotę do gry, parę razy dobrze podawał w pole karne, choć bez efektów.
Adam Buksa (4). Trochę się przepychał z obrońcami, oddał jeden niecelny strzał. Bez szału.
Jakub Moder (4). Nic nie wniosła ta zmiana. Jedyne, czym się wyróżnił, to tym, że poślizgnął się w swoim polu karnym chwilę przed straconym golem.
Sebastian Szymański (7). Nie potrzebował dużo czasu, by zapisać się w protokole. Chwilę po wejściu na boisko wykazał się dużym sprytem i szpicem buta strzelił piątego gola. Nie miał ostatnio dobrej passy w Fenerbahce, więc takie przełamanie powinno wyjść mu na dobre.
Matty Cash. Grał zbyt krótko, by go ocenić.