W półfinale reprezentacja Polski odniosła przekonujące zwycięstwo 5:1 nad Estonią. Już w najbliższy wtorek o godz. 20:45 podopieczni Michała Probierza powalczą na wyjeździe z Walią o awans na nadchodzące mistrzostwa Europy.
Na niedzielnej konferencji prasowej obok Nicoli Zalewskiego pojawił się Bartosz Slisz. Środkowy pomocnik został zapytany o mocne strony Walijczyków, jednak nie miał zamiaru wskazać konkretnych zawodników.
- Nie wymieniałbym poszczególnych nazwisk, tylko po prostu Walia to jest bardzo dobra drużyna, dobrze zorganizowana w defensywie i potrafiąca grać w kontrataki. Myślę, że będziemy na to gotowi. Drużyna Walii potrafi się dobrze ustawić w defensywie, gra 3-4-3. Mają szybkich zawodników, którzy potrafią się obrócić z piłką, mają dużą jakość piłkarską, ale w dużym stopniu powinniśmy skupić się na swojej grze, ponieważ może z mniej wymagającym rywalem pokazaliśmy, że potrafimy dobrze grać w piłkę, ale musimy to udowodnić w następnym spotkaniu. U nas kluczem do sukcesu będzie kolektyw w defensywie i stwarzanie sytuacji, żeby nasi napastnicy mogli jakąś sytuację wykorzystać i koniec końców cieszyć się zwycięstwem - tłumaczył.
Przeciwko Estonii Slisz zagrał w pełnym wymiarze czasowym. Na jego pozycji trener Probierz ma do dyspozycji jeszcze choćby Jakuba Modera, Tarasa Romanczuka czy Damiana Szymańskiego, w związku z czym gracz Atlanty United ma wątpliwości, czy wystąpi w Cardiff.
ZOBACZ WIDEO: Zalewski, Piotrowski czy Lewandowski? Kto był najlepszy na boisku? Kibice oceniają!
- Nie mam pojęcia, czy zagram. Mam nadzieję, że tak będzie. Myślę, że nie doszło do tego momentu i takie założenia na mecz jeszcze przede mną - skwitował.
Slisz jest przekonany, ze przeprowadzka do Stanów Zjednoczonych wyszła mu na dobre. Były zawodnik Legii Warszawa odbył długą podróż, żeby pomóc drużynie narodowej. Wszystko odbyło się zgodnie z planem.
- Jestem bardzo zadowolony z transferu. To były pierwsze dwa miesiące, więc myślę, że najlepsze dopiero przede mną, liga dopiero się rozpoczęła. Jeśli chodzi o jet lag, wydaje mi się, że udało mi się go w miarę ominąć. Miałem też przygotowany plan z klubu, który pozwolił mi dobrze się dostosować, żeby skupić uwagę na odżywianiu i dobrym śnie jeszcze w samolocie. Miałem też zapewnione bardzo dobre miejsce w samolocie od PZPN, nie miałem na co narzekać. Tak naprawdę musiałem tylko przygotować się, spakować się i przyjechać na zgrupowanie - wyjaśnił.
Reprezentant kraju wymieniał różnice pomiędzy PKO Ekstraklasą a Major Soccer League. Slisz nie ukrywał, że po swoich pierwszych występach na amerykańskich boiskach był nieco zaskoczony stylem gry.
- Zauważyłem, że na treningach jest większa agresywność w doskoku. To na pewno troszkę mnie zdziwiło, bo myślę, że Ekstraklasa też pod tym kątem jest w miarę dobra. Z boiska widzę też różnicę taką, że w MLS nie ma takiego momentu przejściowego, że w środku jest dużo więcej miejsca, w Ekstraklasie ta gra jest skupiona też w jednym terenie. Grałem w Legii Warszawa i to jest zespół, który dominuje zawsze w meczach. Szczerze mówiąc, 90 procent drużyn w Ekstraklasie cofa się i czeka na kontrataki, a w MLS gra jest bardziej otwarta, każdy zespół jest nastawiony na ofensywę i zostawia kilku zawodników w defensywie - dodał.
W meczu z reprezentacją Estonii Slisz ewidentnie miał przydzielonych więcej zadań defensywnych. Warto przypomnieć, że był zamieszany w jedyną sytuację bramkową drużyny przeciwnej, po której Wojciech Szczęsny skapitulował.
- W Legii graliśmy na dwóch środkowych pomocników i miałem większą swobodę w ofensywie. Mogłem grać bardziej box to box. Jeśli chodzi o mecz z Estonią, to byłem bardziej defensywnym pomocnikiem, który musiał trzymać środek i łączyć defensywę z ofensywą. To zależy, ja czuję się lepiej, gdy mogę grać u boku kogoś, ponieważ mogę się włączyć, pokazać swoje umiejętności w ofensywie. Tak naprawdę to wszystko zależy od taktyki, dostosowanej czasami pod rywala - powiedział.
Slisz przekonywał, że przed kluczowym spotkaniem wewnątrz szatni reprezentacji Polski panują optymistyczne nastroje. 24-latek doskonale wie, że mecz z Walią będzie dużą większym wyzwaniem niż rywalizacja z Estonią.
- Myślę, że nastrój jest dobry po ostatnim zwycięstwie. Mam nadzieję, że przełożymy to na kolejne spotkania, żebyśmy też właśnie cieszyli się grą na boisku, a żeby to nie była męczarnia. To będzie ciężkie spotkanie, na pewno ciężki teren. Kolektyw i stwarzanie sytuacji, ale żeby ich nie było ich na lekarstwo, tylko żeby naprawdę napastnicy mieli co do roboty - zakończył.
Czytaj więcej:
Piłkarz FC Barcelony wróci do Anglii? Chce go tamtejszy gigant
Zmarł legendarny właściciel Betisu. To on sprowadził Kowalczyka do Hiszpanii