[tag=7755]
Reprezentacja Polski[/tag] w pewnym momencie znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Zespół Michała Probierza, aby awansować na Euro 2024, musiał wygrać dwa spotkania w barażach. Pierwsze było dość łatwe, ponieważ Estonia na PGE Narodowym nie miała większych szans (5:1).
We wtorek przyszedł czas na starcie o być albo nie być w Cardiff. Wynik meczu rozstrzygnął dopiero konkurs rzutów karnych. "Jedenastkę" Daniela Jamesa wybronił Wojciech Szczęsny i tym samym zapewnił nam bilet wstępu na nadchodzący turniej w Niemczech.
Bramkarz Juventusu potwierdził, że jest filarem reprezentacji Polski. - Mam wrażenie, że Wojtek powiedział sobie wczoraj, że to on zakończy karierę na własnych warunkach, a nie Walia będzie kończyć jego karierę - powiedział Artur Wichniarek w Kanale Sportowym.
ZOBACZ WIDEO: Piekielnie mocni rywale Polaków na Euro. "Dostaliśmy się tam kuchennymi drzwiami"
Obrona rzutu karnego Wojciecha Szczęsnego przypomniała mistrzostwa świata w Katarze - fantastyczne w jego wykonaniu. Do mundialu w 2022 roku wrócił także Wichniarek, który zaskoczył nieco swoimi słowami, ponieważ kibice znów mogli usłyszeć o słynnej aferze premiowej. Przypomnijmy - Wirtualna Polska poinformowała, że ówczesny premier Mateusz Morawiecki obiecał piłkarzom co najmniej 30 mln złotych za wyjście z grupy.
- Jest to zawodnik, który ciągnie za uszy reprezentację. Przecież już na mistrzostwach świata w fazie grupowej z Arabią Saudyjską wyczyniał cuda, bo my też wyczynialiśmy cuda jako zespół, dopuszczając ten zespół do tylu sytuacji - powiedział były napastnik.
- Gdyby nie Wojtek Szczęsny, to nie byłoby też afery premiowej. Być może źle zrobił, że tak nas ratował. Pewnie gdyby wiedział, że tak to się zakończy, że przez następny rok i całe eliminacje do ME będzie się ten smród za nami ciągnął... - podsumował.
Reprezentacja Polski pierwszy mecz na Euro 2024 rozegra 16 czerwca z Holandią. Potem czekają ją starcia przeciwko Austrii oraz Francji.
Zobacz też:
Coś pięknego. Zobacz reakcję Szpakowskiego na obronę Szczęsnego
"Lewy" brutalnie szczery po awansie. "Wszystko było na nie"