Trener Pogoni cały w emocjach po tym, co stało się w środę w Szczecinie

PAP / Marcin Bielecki / Jens Gustafsson na konferencji prasowej
PAP / Marcin Bielecki / Jens Gustafsson na konferencji prasowej

Jens Gustafsson może być pierwszym trenerem w historii Pogoni, który poprowadzi ją po trofeum. - Jestem bardzo, bardzo dumny z piłkarzy. Oni są gotowi na poświęcenia - mówi Szwed po wygranym 2:1 półfinale Fortuna Pucharu Polski z Jagiellonią.

Pogoń Szczecin dokończyła w środę trudną drogę do finału Fortuna Pucharu Polski. O zwycięstwie z Podbeskidziem Bielsko-Biała decydowała bramka w końcówce drugiej części meczu, a o pokonaniu Górnika Zabrze, Lecha Poznań i Jagiellonii Białystok gole w dogrywkach. W środę Portowcy pokonali 2:1 lidera PKO Ekstraklasy, a o awansie zdecydował strzał Fredrika Ulvestada w 98. minucie.

- Jestem bardzo, bardzo dumny z piłkarzy, ponieważ ich gra była na topowym poziomie. Rozegraliśmy dobry mecz i zasłużyliśmy na awans. Nie osiągnęlibyśmy tego bez niesamowitego wsparcia z trybun. To niesamowite, jak kibice pomogli nam wykrzesać ostatki sił - mówi na konferencji prasowej Jens Gustafsson.

- Piłkarze Pogoni są gotowi na poświęcenia. Biegają, walczą, angażują się w pojedynki. To pozwoliło nam na trzy awanse w dogrywkach. Nie ma mowy o wyróżnieniu żadnego piłkarza. To jest zwycięstwo całego miasta. Musimy pozostać w tych pozytywnych nastrojach, ale zarazem być świadomi, że jeszcze nie zdobyliśmy pucharu. Musimy zrobić to 2 maja, a na razie iść dalej i stawić czoła Lechowi w ekstraklasie - dodaje Szwed.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!

- Nawet anulowana bramka nie odebrała nam pewności siebie, ponieważ mamy charakter - zaznacza Gustafsson.

Jagiellonia Białystok nie zdobędzie podwójnej korony. W PKO Ekstraklasie jest liderem i głównym kandydatem na mistrza Polski, jednak w pucharze nie sprostała Pogoni. Odpowiedziała golem Bartłomieja Wdowika na trafienie Efthymisa Koulourisa, ale już na gola Fredrika Ulvestada w dogrywce nie miała riposty.

- Chcę rozpocząć od gratulacji dla Pogoni, życzę jej powodzenia w finale. Dziękuję drużynie i naszym kibicom, którzy wspierali nas, w środku tygodnia, pomimo odległości. Jesteśmy smutni i rozczarowani, ale nie chcę skupiać się na rozczarowaniu, a na postępie zespołu. Nie mamy się czego wstydzić, a opuszczamy stadion z podniesionymi głowami. Daliśmy dużo emocji naszym kibicom. Nie ma dużo czasu na rozpaczanie, ponieważ została nam liga. Wiem, że dziś brak awansu boli, ale chcę, żeby to nas wzmocniło. Wierzę, że będziemy jeszcze silniejsi po tym meczu - mówi Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii.

- Jest taka zasada, że człowiek wraca szybciej do siebie po zwycięstwach. Nie chcę mimo to martwić się w kontekście niedzielnego meczu z Legią. Robiliśmy, co mogliśmy, żeby pojechać na Narodowy. Nie kalkulowaliśmy. Będziemy walczyć o nasze marzenia do ostatnich minut sezonu - zapowiada Siemieniec.

- Chcieliśmy zagrać bardzo ofensywnie. To jednak zależy też od przeciwnika, a Pogoń to jakościowa drużyna. Zawsze chcemy być proaktywni, ale mecz ułożył się tak, że nie mieliśmy inicjatywy tak dużej, jak byśmy sobie życzyli - analizuje trener Jagiellonii.

Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"
Czytaj także: Wisła Kraków wzmacnia skrzydła. Doświadczony Albańczyk ma pomóc w awansie

Komentarze (1)
avatar
prym
4.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Trener rozemocjonowany a powinien trzeźwo oglądać to co sam robił ze zmianami , bo nie były najlepsze. Fakt asysty Przyborka w golu Kolourisa to przypadek a reszta występu bezbarwna i niczego n Czytaj całość