Pod wodzą Fernando Santosa reprezentacja Polski zawodziła na całej linii. W jego miejsce PZPN zatrudnił Michała Probierza, który zaczął wyprowadzać drużynę narodową z kryzysu, choć nie zdołał jednak uratować sytuacji w eliminacjach Euro 2024.
Ostatnią deską ratunku dla podopiecznych Probierza były marcowe baraże. Biało-Czerwoni stanęli na wysokości zadania, wygrywając 5:1 z Estonią i pokonując Walię w serii rzutów karnych. Selekcjoner mógł odetchnąć z ulgą.
Zbigniew Boniek podkreślił na platformie X, że Biało-Czerwoni zakwalifikowali się do baraży dzięki wynikom osiąganym przez Jerzego Brzęczka, którego on sam zatrudnił. Były prezes PZPN nie wspominał natomiast, że jeśli kadra Czesława Michniewicza nie utrzymałaby się w dywizji A Ligi Narodów, to Polska w marcowym półfinale miałaby znacznie trudniejszego rywala niż Estonia.
"Skoro o premiach kadry to mała uwaga. Baraże graliśmy dzięki temu, że kadra trenera Brzęczka utrzymała się w grupie A. Michniewicz mógł nawet spaść do grupy B, nic to by nie zmieniło" - przekonywał Boniek.
ZOBACZ WIDEO: Syn Messiego strzelił gola i się zaczęło. To nagranie to hit
Od mistrzostw świata w 2022 roku sprawa premii wzbudza spore emocje wśród kibiców. Z punktu widzenia Bońka, na nagrodę zapracowali sobie wyłącznie uczestnicy baraży.
"Czyli kasa dla sztabu i piłkarzy z ostatnich dwóch meczów (przede wszystkim dla Szczęsnego i wykonawców rzutów karnych). PS. Ci co grali w eliminacjach Euro 2024 nie zasłużyli na premię, bo nie wykonali zadania. Proste" - dodał.
Czytaj więcej:
"Polski Hummels" w końcu dojrzał. Bednarek powinien brać z niego przykład?
Definitywnie. Słowa Szczęsnego nie pozostawiają wątpliwości