Jagiellonia Białystok przechodzi naprawdę dobry czas. Zadomowiła się bowiem na pozycji lidera tabeli PKO Ekstraklasy i wypracowała sobie przewagę nad resztą rywali. Mimo wszystko ten tydzień nie jest udany dla podopiecznych Adriana Siemieńca, ponieważ ci odpadli z Fortuna Pucharu Polski.
- Jestem zły, ale już nie pamiętam dlaczego. Mam nadzieję, że ta złość utrzyma się do niedzieli i będziemy gotowi do meczu zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Jeżeli przegrywasz mecz, który był bezpośrednią przepustką na Narodowy, to jest smutek, ale przede wszystkim sportowa złość - mówił trener białostoczan po porażce z Pogonią Szczecin (2:1) (więcej TUTAJ).
Jagiellonia wciąż stoi jednak przed szansą osiągnięcia niesamowitego sukcesu. Nigdy w historii klubu nie zdarzyło się przecież mistrzostwo Polski. Zwycięstwo nad Legią Warszawa dawałoby już spory komfort. Choć wicelider, Śląsk Wrocław, wymęczył wygraną z Wartą Poznań (2:1) i cały czas depcze po piętach.
ZOBACZ WIDEO: "Nie wyobrażam sobie tego". Lewandowski wprost o polskim szkoleniu
Początek hitu przy ul. Łazienkowskiej pokazał, iż odpadnięcie z Fortuna Pucharu Polski wpłynęło na zawodników Siemieńca, którzy w pierwszej akcji oddali aż trzy strzały. Dwa z nich - Dominika Marczuka z bliskiej odległości - ofiarnie zablokował Patryk Kun.
Później do głosu doszła Legia Warszawa, która po zgraniu piłki przez Rafała Augustyniaka mogła wyjść na prowadzenie. Żaden z jego kolegów nie skierował jednak futbolówki do bramki. Nawet gdyby się tak stało, gol nie zostałby uznany. Sędzia Szymon Marciniak odgwizdał bowiem spalonego.
Chwilę później trybuny stadionu w stolicy były zszokowane przez fakt, iż zespół Kosty Runjaicia nie otworzył wyniku niedzielnego hitu.
Świetne podanie w kierunku Tomasa Pekharta zanotował Josue. Czeski napastnik sprytnie chciał przelobować Zlatana Alomerovicia, ale piłka odbiła się od poprzeczki. Jego dobitkę zablokował jeden z defensorów Jagiellonii.
Legia potwierdziła przewagę w 30. minucie. Błysnął Marc Gual, który zawstydził Mateusza Skrzypczaka. Hiszpan jednym zwodem ominął obrońcę rywala i płaskim uderzeniem po długim słupku trafił do siatki. Co ciekawe Gual mógł otworzyć wynik meczu chwilę wcześniej. Na wysokości zadania stanęła jednak defensywa białostoczan i zablokowała strzał snajpera "Wojskowych" z bliskiej odległości.
Pierwsze pół godziny zapowiadało, że przy ul. Łazienkowskiej padnie jeszcze kilka bramek. Aczkolwiek po straconej bramce Jagiellonia... zwolniła tempo. Do przerwy atakowała z mniejszym impetem. W drugiej połowie doszło do przebudzenia.
Warszawianie momentami za bardzo oddawali pole gry. Cena była wysoka, ponieważ w 83. minucie świetną akcją popisał się Dominik Marczuk. Pomocnik gości wypatrzył wchodzącego w pole karne Legii Jesusa Imaza. Hiszpan pokonał Dominika Hładuna i ustalił wynik meczu.
Drużyna Kosty Runjaicia może być rozczarowana, ponieważ kilka minut dzieliło ją od zmniejszenia straty do podium. Co prawda zdobyła punkt, ale rywale - Śląsk i Lech - wywalczyli w bieżącej kolejce aż trzy "oczka".
Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 1:1 (1:0)
1:0 - Marc Gual 30'
1:1 - Jesus Imaz 83'
Składy:
Legia Warszawa: Dominik Hładun - Radovan Pankov (67' Artur Jędrzejczyk), Rafał Augustyniak, Steve Kapuadi - Ryoya Morishita (87' Gil Dias), Jurgen Celhaka (81' Qendrim Zyba), Juergen Elitim, Patryk Kun - Josue, Tomas Pekhart (66' Bartosz Kapustka) - Marc Gual (81' Maciej Rosołek)
Jagiellonia Białystok: Zlatan Alomerović - Michal Sacek (80' Jarosław Kubicki), Mateusz Skrzypczak, Adrian Dieguez, Bartłomiej Wdowik - Dominik Marczuk (90' Dusan Stojinović), Taras Romanczuk - Jesus Imaz, Nene (90' Tomasz Kupisz), Kristoffer Hansen (54' Jose Naranjo) - Afimico Pululu (80' Kaan Caliskaner)
Żółte kartki: Adrian Dieguez (Jagiellonia Białystok)
Sędzia: Szymon Marciniak
Zobacz też:
Upragnione zwycięstwo Kolejorza. Mikael Ishak bohaterem