Adrian Mierzejewski to 41-krotny reprezentant Polski, uczestnik mistrzostw Europy w 2012 roku i zawodnik takich drużyn jak Polonia Warszawa czy Trabzonspor. Mierzejewski wyjechał z ekstraklasy jako najdroższy piłkarz w historii naszej ligi. W 2011 roku kosztował 5,25 miliona euro. Pomocnik po trzech latach gry w Turcji kontynuował swoją karierę w Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Australii i Chinach. Z Al-Nassr zdobył mistrzostwo kraju, z Sydney FC Puchar Australii.
Najwięcej czasu Mierzejewski spędził jednak w Chinach. Od 2018 roku występował w Changchun, Chongqing, Guangzhou, Shanghai Shenhua i Henan. W styczniu 2024 r. zdecydował się zakończyć karierę. Ale został reprezentantem Polski w "socca" - piłce sześcioosobowej.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Gratuluje pierwszego trofeum w nowej dyscyplinie. Szybko poszło.
Adrian Mierzejewski: Śmieje się, że wystąpiłem niedawno w dwóch turniejach i oba wygrałem - w grudniu w Łowiczu w zawodach charytatywnych i teraz w "socca". Do tego dostałem jeszcze nagrody dla zawodnika obu turniejów. Jak widać, jeszcze żyję. Szkoda tylko, że podczas kariery tak dobrze nie szło mi kolekcjonowanie pucharów.
ZOBACZ WIDEO: Karne z Walią w Cardiff. "Lewy" opowiedział, co działo się w jego głowie
Zacznijmy od początku. Jak znalazłeś się w reprezentacji Polski w piłce sześcioosobowej?
Jak to zwykle u mnie bywa, miałem trochę szczęścia. W grudniu, podczas turnieju w Łowiczu, wystąpiłem w zespole między innymi z Krzyśkiem Elsnerem. Opowiadał, co robi w życiu i że gra w "socca". Dwadzieścia lat siedziałem w piłce, ale nigdy nie słyszałem o czymś takim. Nie mogłem zadać innego pytania, jak: "O czym ty do mnie mówisz?".
Kolega pokazał mi dwudziestominutowy filmik wyjaśniający wszystko. Zobaczyłem otoczkę, gole, skróty z różnych meczów. Spodobało mi się. Krzysiek przy okazji zapytał, czy nie chciałbym do nich dołączyć. Zadzwonił do trenera i poszło.
Tak poszło, że z kadrą wygraliście turniej rozgrywany w Kaliszu. A ty w końcu, po latach, wróciłeś do reprezentacji...
Śmiałem się z trenerem, że na pewno pojawią się w internecie takie tytuły. W piłce jedenastoosobowej mam 41 występów w kadrze, ale od 2013 roku byłem pomijany przez następnych selekcjonerów. Może łącznie z meczami w "socca" dobije do klubu wybitnego reprezentanta, czyli do osiemdziesięciu gier w narodowych barwach. W jeden dzień turnieju rozegrałem aż trzy mecze: z Anglią, Francją i Niemcami.
Co czułeś śpiewając hymn, strzelając gola Francji?
Na hymnie przypomniały mi się dawne czasy. Z Anglią grałem na Wembley i Stadionie Narodowym. Z Francją i Niemcami też się mierzyłem. Nie patrzyłem na to, gdzie jestem, że stoję na hali, a obok mnie jest trochę inne towarzystwo. Sam fakt mnie bardzo cieszył.
Podobnie jak gol z Francją. Strzeliłem w ostatniej minucie, na 3:2. Doszła energetyczna muzyka w hali, radość kibiców. Super emocje. Miałem satysfakcję, bo sam o sobie mówię, że jestem stary, ale jak widać - jeszcze daje radę. To niby taka sama piłka, ale jednak inaczej gra się po sześciu w drużynie.
Debiutancka bramka @adrianmierzej86! I to na wagę zwycięstwa:
— Zuza Walczak (@WalczakZ) April 6, 2024
Polska 3:2 Francja pic.twitter.com/hWnB7MFSSB
Jakie są zasady?
Bramkarz może wprowadzić piłkę, ale nie można mu podawać poza pole karne. Z autu można strzelać, natomiast rzuty karne wykonuje się tak, jak kiedyś w USA - biegniesz na bramkarza od połowy boiska i masz dziesięć sekund na oddanie strzału. No i kondycyjnie jest dużo trudniej.
Dlaczego?
Zdecydowanie łatwiej gra się na dużym boisku. Można na chwilę stanąć, schować się za kimś, piłka wyjdzie na aut, wejdą masażyści. Momentów na złapanie oddechu jest sporo.
A na tak małym boisku tempo jest bardziej intensywne. Gramy dwa razy po dwadzieścia minut, zmieniamy się piątkami po pięciu minutach. Po dwóch minutach następuje kolejna zmiana, żeby utrzymać tempo. Myślę, że siedem minut ciągiem na tak wysokiej intensywności to jest absolutne maksimum. Nie ukrywam, przytkało mnie. Przez ostatnie dwa miesiące mało się ruszałem ze względu na kontuzję palca, a w Kaliszu rozegraliśmy cały turniej w kilka godzin.
Jak dokładnie to wyglądało?
Zagraliśmy jeden mecz i mieliśmy dwie godziny przerwy, bo w tym czasie swoje spotkania rozgrywał rocznika 2012. Skończyliśmy półfinał o godz. 17 i wróciliśmy do hotelu. Wykąpałem się, zjadłem obiad, pogrzebałem w telefonie, a finał z Niemcami był o 20. Organizm ostygł i znowu trzeba było rozgrzać silnik.
Jak traktujesz to wyzwanie?
Wiem, że oczekiwania wobec mnie będą, a ja też mam swoje ambicje. W listopadzie są mistrzostwa świata w Omanie, mamy zapewniony udział. Wiem, że szykowana jest też impreza w Azerbejdżanie, a po nowym roku w Meksyku.
Te nieoczywiste miejsca idealnie do ciebie pasują.
Śmiałem się nawet z chłopakami, że z Omanu jest blisko do Arabii i możemy odwiedzić miejsce, gdzie spędziłem trochę czasu podczas kariery. Są wyjazdy egzotyczne i już podoba mi się ta perspektywa. Jeżeli pojawi się szansa zdobycia medalu, w jakiejkolwiek dyscyplinie, jestem gotowy spróbować. Pojawił się nawet pomysł, by "socca" weszła na olimpiadę, ale piłkarsko raczej nie dożyję tych czasów.
W jakiej grasz drużynie?
Jest dwóch, trzech zawodników z piłki halowej - z Torunia czy Widzewa Łódź. Z kapitanem Bartkiem Dębickim znałem się wcześniej. Jest bramkarz Patryk Wolański z doświadczeniem w ekstraklasie, w Widzewie. W tej odmianie piłki chodzi o to, by reprezentacja nie składała się z graczy utrzymujących się z piłki. To połączenie zawodników z futsalu i niższych lig. Zgrupowania są raz na dwa miesiące.
Fajnie, gdyby polscy kibice zainteresowali się tą odmianą piłki, szczególnie że jesteśmy w tej dyscyplinie mocni na świecie. Słyszałem, że mistrzostwa świata mają być pokazywane w TVP Sport, byłoby super. Przyznam, że mecze "szóstek" ogląda się dużo ciekawiej, bo ciągle coś się dzieje. Przy piłce jedenastoosobowej czasem trudno wysiedzieć dziewięćdziesiąt minut, zwłaszcza gdy jest marne 0:0, a w "socca" w niemal każdej akcji może paść gol.
Jaki oceniasz poziom i otoczkę?
Fajnie to wygląda z boku. W Kaliszu tylko murawa "nie dojechała". Przyjechała podobno z Hiszpanii, ale wyglądała jak dywan z OBI, który wykłada się na balkony. Organizatorzy robili co mogli, starali się jakoś ją podkleić do parkietu, ale piłka i tak na niej skręcała. Trudno było wejść w drybling, bardziej to piłka prowadziła zawodnika, a nie odwrotnie.
Jeżeli chodzi o poziom, to akurat w Kaliszu nie był wysoki. Z Niemcami (3:1) i Francją (3:2) były zacięte mecze, to fakt, ale Anglicy, których pokonaliśmy 6:0, mieliby problem z wygraniem Ligi Biznesu w Olsztynie. Dla nas był to początek przygotowań do mistrzostw świata w Omanie.
Czyli cofamy to, że zakończyłeś karierę. Wznowiłeś.
Nie, absolutnie. W "socca" tylko pomagam, dodatkowo fajnie się bawię. Cieszę się i dziękuję, że chłopaki tak dobrze przyjęli mnie do zespołu. Na pewno będę trenował indywidualnie, nie chcę zawieść drużyny.
rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty
Co dalej z Wojciechem Szczęsnym? Adam Nawałka odpowiada
Polska poradziła sobie z Francją i Niemcami. Błysk Mierzejewskiego