Bayern na deskach. Polak komentuje to, co stało się właśnie w Niemczech

Getty Images / Adam Matysek cieszy się z sukcesu Bayeru
Getty Images / Adam Matysek cieszy się z sukcesu Bayeru

- Dopóki nie zobaczyłem, to nie uwierzyłem, ale to wreszcie koniec "Neverkusen" - mówi nam Adam Matysek, były gracz Bayeru. Świeżo upieczony mistrz Niemiec przegonił demony, które nawiedzały Leverkusen przez ćwierć wieku.

To musiało się tak skończyć. Bayer po rewelacyjnym sezonie zdetronizował Bayern i został mistrzem Niemiec. Drużyna Xabiego Alonso zapewniła sobie tytuł na pięć kolejek przed końcem rozgrywek. Triumf Bayeru jest tyleż niespodziewany, co zasłużony.

Ekipa z Leverkusen w poprzednim sezonie była szósta w ligowej tabeli, więc nikt nie mógł spodziewać się, że właśnie ona przerwie dominację Bayernu. Z drugiej strony, Bayer wygrał 25 z 29 spotkań - nie było dotąd w historii Bundesligi drużyny niepokonanej na tak zaawansowanym etapie sezonu. Kropkę nad "i" czarno-czerwoni postawili w niedzielnym meczu z Werderem Brema (5:0). Więcej TUTAJ.

ZOBACZ WIDEO: "Nie wyobrażam sobie tego". Lewandowski wprost o polskim szkoleniu

- Gra Bayeru, pełna dominacja, rosnąca z kolejki na kolejkę przewaga nad Bayernem, czyli nie byle jakim konkurentem, świadczyły o tym, że drużyna Xabiego Alonso jest na dobrej drodze do mistrzostwa. Z Werderem Bayer potwierdził, że teraz jest nie do zatrzymania - mówi WP SportoweFakty Adam Matysek, były gracz Bayeru (1998-2001).

- Przerwanie trwającego 11 lat panowania największego niemieckiego klubu to ogromna rzecz. Bayer zapracował na to świetną grą, ale też stabilizacją , harmonią. W tym klubie nie ma afer, nie ma takich tarć, nie ma takich napięć jak ostatnio w Bayernie - dodaje 34-krotny reprezentant Polski.

Stypa zamiast wesela

Bayer nie tylko przerwał trwające 11 lat panowanie Bayernu, ale też odpiął łatki "Vizekusen" (wice - dop. red.) i "Neverkusen", czyli drużyny, która nigdy nie zdobędzie mistrzostwa. Należący do jednego z największych na świecie koncernów farmaceutycznych i biotechnologicznych klub to sześciokrotny wicemistrz Niemiec, a dwa razy był krok od tytułu, ale w obu przypadkach potykał się tuż przed metą.

W sezonie 1999/00, z Matyskiem w bramce, Bayer już trzymał dłonie na mistrzowskiej paterze, by w ostatniej kolejce wypuścić ją z rąk. Bayer był liderem Bundesligi i miał trzy punkty przewagi nad Bayernem. Do zdobycia mistrzostwa zespół Christopha Dauma potrzebował zatem remisu w wyjazdowym meczu z grającym już o "pietruszkę" Unterhaching.

Tymczasem goście z Leverkusen sensacyjnie i w dramatycznych okolicznościach polegli na przedmieściach Monachium (0:2), a Bayern pokonał Werder Brema (3:1). - Do takich momentów wraca się latami i nie da się pojąć, co tak naprawdę się wydarzyło - wspomina Matysek, którego w tym meczu pokonał... Michael Ballack, czyli kolega z zespołu. - Może gdyby Michael nie zrobił wślizgu, to wszystko potoczyłoby się inaczej? - zastanawia się golkiper.

Monachium niespodziewanie świętowało, a w Leverkusen wesele zamieniło się w stypę. - Kibice byli na nas wściekli. Nie dość, że przegraliśmy mistrzostwo w ostatniej kolejce, to jeszcze z takim zespołem jak Unterhaching. To był dla nich podwójny cios - mówi Matysek.

Demony odgonione

Dwa lata później, już bez Matyska, Bayer pożegnał się z tytułem przez wpadkę na dwie kolejki przed końcem sezonu. A później przegrał też finały Pucharu Niemiec i Ligi Mistrzów. To wtedy na dobre zaczęto mówić o fatum wiszącym nad klubem.

- Dopóki nie zobaczyłem, to nie uwierzyłem, ale taka katastrofa nie mogła się w tym sezonie powtórzyć. Długo trzeba było czekać, ale to już koniec "Vizekusen" i "Neverkusen". Demony zostały odgonione. Mnie nie nawiedzały, ale wiem, że w kibicach Bayeru to siedziało. Trochę jednak odetchnąłem z ulgą, bo nie dało się od tego uciec - przyznaje nasz rozmówca.

- Nawet jeśli nie śniło mi się to po nocach, to co roku na finiszu sezonu było to przypominane. Nie ma się co dziwić, bo to była niecodzienna sytuacja. Ale kibice Bayeru w końcu będą mieli radosny punkt odniesienia i moment chwały swojego klubu - mówi Matysek.

To nie koniec

Bayer szybko zagwarantował sobie mistrzostwo i może skupić się na pozostałych frontach: Pucharze Niemiec i Lidze Europy.

- Sezon jest kapitalny, a wciąż trwa. Jestem przekonany, że przy tej formie dublet, a nawet tryplet, są w zasięgu. Nawet świętowanie mistrzostwa nie powinno źle wpłynąć na dyspozycję drużyny, która ma przed sobą kolejne cele - zauważa Matysek.

W finale Pucharu Niemiec Bayer zmierzy się z II-ligowym 1.FC Kaiserslautern. W Lidze Europy jest już jedną nogą w półfinale. Po pierwszym meczu 1/4 finału ma bowiem dwubramkową przewagę nad West Hamem United. W kolejnej fazie na świeżo upieczonego mistrza Niemiec czeka zwycięzca pary AC Milan/AS Roma.

Klasa Alonso

Architektem sukcesu Bayeru jest bez wątpienia Xabi Alonso. Wybitny przed laty piłkarz m.in. Liverpoolu, Realu Madryt i Bayernu, dwukrotny mistrz Europy i mistrz świata z reprezentacją Hiszpanii, szybko okazał się zdolnym szkoleniowcem.

Co ciekawe, pod koniec marca zapowiedział, że - choć nie narzekał na brak ofert - zostanie w Leverkusen na kolejny sezon. Więcej TUTAJ. - To pokazało wielką klasę trenera Alonso. Był łączony z naprawdę wielkimi klubami jak Liverpool, Bayern czy Barcelona. Tymczasem on chciał zostać w Leverkusen, chciał kontynuować swoją pracę - komentuje Matysek.

I zwraca uwagę na dobre dla klubu konsekwencje tej decyzji Hiszpana: - Dzięki temu piłkarze nie będą chcieli szybko przekuć tego sukcesu w głośne transfery. Wiedzą, że w Leverkusen i z Alonso mogą budować swoją pozycję w piłce. Skoro Alonso został, to oni też będą mogli.

Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (1)
avatar
Bobby69
15.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
PRZECIEŻ ALONSO PRZEDŁUŻYŁ O ROK KONTRAKT BO CHCE PROWADZIĆ REAL MADRYT