Od 19. minuty Zieloni przegrywali po bramce Kaya Tejana w 19. minucie. Tuż po przerwie wyrównał Jardel, ale chwilę potem odpowiedział na to ponownie Tejan, a w 71. minucie na 3:1 trafił Engjell Hoti. Radomianie byli w stanie zdobyć gola kontaktowego w doliczonym czasie drugiej połowy - za sprawą Guilherme - ale do choćby remisu już zabrakło. Więcej o meczu TUTAJ.
- Mecz, w który weszliśmy w miarę dobrze. Mecz, który miał się zupełnie inaczej skończyć, bo nasz plan na grę był trochę zupełnie inny. My chcieliśmy tę przestrzeń za linią obrony wykorzystać. Tymczasem to ŁKS nas wypunktował w taki sposób, w jaki my chcieliśmy wypunktować ich. Taka jest przewrotność piłki. Największe pretensje mam do nas wszystkich - do siebie, do zespołu również, o te momenty w pierwszej połowie, bo uważam, że to było kluczowe. Przespaliśmy je, byliśmy za mało agresywni, źle się przesuwaliśmy, oddaliśmy za dużo pola ŁKS-owi - skomentował na konferencji prasowej trener Radomiaka Maciej Kędziorek.
Inna sprawa, że znów jego zespół kończył mecz w osłabieniu. W 57. minucie drugą żółtą kartką ukarany został Rafał Wolski i Radomiak Radom musiał radzić sobie bez jednego gracza.
ZOBACZ WIDEO: Jak pracuje się z Probierzem? "Lewy" chwali selekcjonera
- Już po raz szósty w tym sezonie musieliśmy grać w dziesięciu, ale moim zdaniem dobra reakcja zespołu. Myślę, że zmiennicy trochę stworzyli kilka sytuacji. Przejęliśmy nieco inicjatywę w końcówce. Oczywiście ŁKS mógł też wcześniej ten mecz zamknąć i go skończyć, ale strzeliliśmy bramkę. Szkoda, że w końcówce jeszcze nie udało się dojść do trochę groźniejszej sytuacji - ocenił szkoleniowiec.
- Zawsze trzeba szukać pozytywów. Na pewno młodzieżowcy, którzy weszli na boisko - Okoniewski, czy Zimowski pokazali się z dobrej strony i to dobrze wróży na przyszłość dla nas. Natomiast plan był zupełnie inny. Chcieliśmy ten mecz wygrać. Chcieliśmy w kontekście sobotniego remisu Widzewa i Stali Mielec dołączyć do tej grupy, która gra o te miejsca 7-9. Teraz skomplikowaliśmy jeszcze grę o utrzymanie. A przed nami trudny mecz z Koroną w piątek - dodał.
Trener został zapytany o to, że jego drużyna za dużo oddawała przestrzeni ekipie ŁKS-u Łódź. Tu Maciej Kędziorek zgodził się z tą tezą.
- Też bym chciał, żebyśmy grali w piłkę, bo uważam, że mamy dobrych zawodników jakościowych i są takie mecze jak ten z Rakowem, gdzie rzeczywiście trzeba trochę tę piłkę rywalowi oddać, ale tutaj chcieliśmy też pokazać się z dobrej strony w ofensywie. Wiadomo, że gdyby ten mecz ŁKS przegrał, ich szanse na utrzymanie byłyby tylko matematyczne - odpowiedział.
A czego zabrakło Radomiakowi, by nie wyjechać z Łodzi z pustymi rękami?
- Myślę, że trochę chłodnej głowy w finalizacji, bo tych dośrodkowań w pole karne kilka było, kilka wejść w pole karne było. Bramki zdobyliśmy po strzałach z daleka z podobnych sektorów. Myślę, że na pewno musimy popracować nad tym, żeby lepiej wypełniać to pole karne, bo dostawaliśmy się w nie, ale niewiele z tego wynikało - zakończył Kędziorek.
Drużyna z Radomia ma 35 punktów i zajmuje 10. miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy. Nad strefą spadkową ma 8 oczek przewagi. I - jak już zostało wspomniane - w najbliższej kolejce zagra u siebie z Koroną Kielce - w piątek, 19 kwietnia o 18:00.
Czytaj też: Pech nie opuszcza Korony Kielce. Kolejny piłkarz zerwał więzadła