Co wydarzyło się w Łodzi? Klub milczy, ratownicy chcą wyjaśnień

Po dramatycznym zdarzeniu w meczu ŁKS - Lech okazuje się, że w PKO Ekstraklasie piłkarze nawet po ostrych starciach mogą mieć problem, by liczyć na fachową pomoc służb medycznych. Wyjaśnień będzie domagać się Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego.

Mateusz Puka
Mateusz Puka
Dani Ramirez Newspix / RADOSLAW JOZWIAK / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Dani Ramirez
W niedzielnym meczu Ekstraklasy (ŁKS - Lech 2:3) po jednej z akcji ucierpiał zawodnik gospodarzy Dani Ramirez. Niespodziewanie ostre starcie wcale nie było najgorszym, co spotkało go tego dnia na murawie. Chwilę później trafił bowiem w ręce ludzi, którzy nie potrafili poprawnie założyć mu kołnierza ortopedycznego, a przez swoje nieudolne działanie mogli go narazić na bardzo poważne problemy zdrowotne. Choć trudno w to uwierzyć, kołnierz został założony piłkarzowi w złą stronę, czym utrudniał oddychanie.

- Wygląda to na robotę osoby, która nie ma doświadczenia choćby z kwalifikowaną pierwszą pomocą. To byłoby kuriozum, gdyby taki błąd popełnił doświadczony ratownik medyczny - przyznaje rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, Adam Stępka. - Nie dość, że w tej sytuacji nie było przesłanek, by zakładać kołnierz, to dodatkowo taka "pomoc" naraziła poszkodowanego na dodatkowe niedogodności - tłumaczy nam Stępka.

O sytuacji szybko zrobiło się głośno w internecie, a użytkownicy portalu X zaczęli drwić z opieki medycznej podczas meczów w Łodzi. Skoro służby nie potrafią wywiązać się nawet z tak rutynowej czynności, jak poprawne założenie kołnierza, to pytanie, czy będą w stanie udzielić specjalistycznej pomocy w razie poważniejszego urazu.

Wiadomo już, że sytuacja nie przejdzie bez echa, bo przedstawiciele Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego będą domagać się wyjaśnień od organizatorów meczu. Wszystko dlatego, że jedna z osób z zabezpieczenia medycznego, która była przy zawodniku tuż po urazie, miała na sobie bluzę z logo WSRM.

ZOBACZ WIDEO: 6 lat, a już czaruje. Zobacz, co potrafi syn reprezentanta Polski

- Nie rozpoznajemy tej osoby, a obecnie wyjaśniamy, czy faktycznie może być naszym pracownikiem. Jeśli nie wyjaśnimy tej sprawy we własnym gronie, to wystąpimy do klubu z formalnym pismem. Zachodzi podejrzenie, że mogło dojść do bezprawnego posłużenia się naszym logo. W tym momencie nie wiadomo nawet, czy osoba w naszej bluzie posiada w ogóle jakiekolwiek wykształcenie medyczne - dodaje Stępka.

Z prośbą o komentarz w tej sprawie zwróciliśmy się do biura prasowego ŁKS-u Łódź. Rzecznik prasowy nie chciał jednak komentować sprawy do momentu pomeczowego zebrania w klubie.

Na razie mało prawdopodobna wydaje się także interwencja władz PKO Ekstraklasy. Na meczu zgodnie z przepisami był licencjonowany lekarz, ale to nie on opiekował się Ramirezem po starciu na boisku.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Zmiana władz w Zabrzu. Co to oznacza dla Górnika?
Kibic Wisły prezydentem Krakowa

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×