Kiedy w styczniu 2024 roku FC Barcelona sprowadzała z ligi brazylijskiej Vitora Roque i płaciła za ten transfer aż 40 mln euro, wielu fachowców twierdziło, że to początek końca Roberta Lewandowskiego. "To on ma w przyszłości zastąpić Polaka w pierwszym składzie Katalończyków" - można było przeczytać w wielu mediach.
Młody Brazylijczyk nie zaaklimatyzował się jednak tak szybko, jak się wydawało. Efekt? Ma na koncie zaledwie 276 minut w La Lidze, zdobył też dwa gole. Statystyki mocno przeciętne, jak na kogoś, kto miał wejść do zespołu "z drzwiami" i wygryźć Polaka ze pierwszego składu.
Mimo że Lewandowski nie jest w najwyższej formie w tym sezonie, to i tak ciągle od niego Xavi rozpoczyna ustawianie linii ofensywnej Barcelony. A Roque przygląda się temu z ławki rezerwowych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką robią cuda. To po prostu trzeba zobaczyć
Kiepska forma Roque doprowadziła do tego, że w Barcelonie bardzo poważnie rozważają... wypożyczenie go do innego klubu. Dziennikarze "Mundo Deportivo" zdradzili, że Sevilla FC oraz Real Betis wyraziły wstępne zainteresowanie takim rozwiązaniem.
Potencjalne wypożyczenie ma nie tylko tło sportowe. Okazuje się, że latem Barcelona może mieć problemy z finansowym fair-play i wtedy oddanie Brazylijczyka do innego klubu będzie jedynym rozwiązaniem.
Czytaj także: Zastąpił "Lewego". Hiszpanie bez taryfy ulgowej >>
Czytaj także: "Nie jest łatwo". Dlatego rywal Lewandowskiego jest poza składem >>