W przyszłym sezonie Ligę Mistrzów czeka reforma. Nie będzie już tradycyjnej fazy grupowej, a liczba uczestników wzrośnie do 36. Dwa z tych miejsc przydzielane są na podstawie rankingu z poprzedniego sezonu. Kraje, które zdobędą najwięcej punktów w danym sezonie, otrzymują dodatkowe miejsca. Z tego przywileju skorzysta włoska Serie A i niemiecka Bundesliga.
Obie te ligi będą miały po pięciu przedstawicieli w rozgrywkach Ligi Mistrzów. W przypadku Niemiec może to być jednak aż sześć zespołów. Stanie się tak jeśli Borussia Dortmund wygra LM i jednocześnie zajmie piąte miejsce w niemieckiej ekstraklasie.
Na to liczą zwłaszcza w Eintrachcie Frankfurt. Klub ten zajmuje obecnie szóste miejsce w tabeli Bundesligi i ma cztery punkty zaliczki nad SC Freiburg. Szans na wyższą lokatę frankfurtczycy już nie mają.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To nie jest fake. Szalona parada bramkarza
W dodatku Eintracht może sam sobie pomóc. Borussia ma jeszcze szansę na to, że zajmie czwarte miejsce na koniec sezonu. Do RB Lipsk traci cztery "oczka". W ostatniej kolejce Eintracht zmierzy się właśnie z ekipą spod znaku czerwonego byka. Zespołowi z Frankfurtu może się zatem opłacać przegrać to spotkanie. To kuriozalna sytuacja.
Eintracht musi więc trzymać kciuki za Borussię w finale Ligi Mistrzów. W nim dortmundczycy zmierzą się z Realem Madryt lub Bayernem Monachium. W pierwszym meczu tych drużyn padł wynik 2:2.
W teorii istniała nawet szansa, że Bundesliga miałaby siedmiu przedstawicieli w Lidze Mistrzów. Doszłoby do tego, gdyby w Lidze Europy triumfował zespół z Niemiec, który znalazłby się poza czołową piątką na koniec sezonu.
Czytaj także:
Zaskakująca opinia eksperta. "Mimo wszystko stawiam na Bayern"
Szaleństwo w mediach. Niemcy w ekstazie po sensacji