Przegrany finał Superpucharu Hiszpanii z Realem Madryt (1:4), porażka w ćwierćfinale Pucharu Króla z Athletikiem Bilbao (2:4), nieudany dwumecz w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Paris Saint-Germain (4:6).
Do tego przegrana 2:3 w La Liga z Realem, która kilka dni później odebrała Barcelonie tytuł mistrza Hiszpanii - tak w skrócie można podsumować sezon 2023/2024 w wykonaniu FC Barcelony.
Pasmo porażek spowodowało, że Barca ruszyła na rynek transferowy. Jednym z zawodników, którym się interesują, jest Nico Williams z Athletiku Bilbao.
ZOBACZ WIDEO: Kwiatkowski ostro o kadrze Santosa. "Piłkarze nie wiedzieli, o co mu chodzi"
21-latek w obecnych rozgrywkach zaliczył siedem goli i 16 asyst w 34 występach. Nic więc dziwnego, że zwrócił na siebie dużą uwagę większych klubów - oprócz Katalończyków trafił też na radary m.in. Chelsea.
Jeżeli chodzi o "Barcę", to może jednak zderzyć się z murem próbując sprowadzić Williamsa. Dlaczego? Zawodnik ma ważną umowę w Bilbao do czerwca 2027 roku, a w kontrakcie zapisaną kwotę wykupu w wysokości 60 mln euro, która nie podlega negocjacjom. I to jest kluczowe.
Szczegóły te podał dziennik "Mundo Deportivo". Katalończycy ze względu na swoją sytuację finansową nie tyle nie chcą, co nie mogą wyłożyć tak dużej kwoty.
"Barca nie rozważa tak wysokich wydatków na pojedynczy transfer, dopóki nie rozwiąże poważniejszych problemów finansowych. Tym bardzie że zmuszona będzie ponieść znaczne nakłady w innych obszarach, jak choćby pilne pozyskanie klasowego pomocnika do środka pola" - można przeczytać w "Mundo Deportivo".
W środku pola w Dumie Katalonii chętnie widzieliby zawodnika RB Lipsk, Hiszpana Daniego Olmo. Nie ma wątpliwości, że w FC Barcelonie szykuje się gorące lato zmian.
Zobacz także:
Tylko spójrz, co miał na sobie Rybus. Ukraińcy odbierają to jednoznacznie
"Bądźmy uczciwi". Ważny głos z Niemiec ws. Marciniaka