Lechia nie ruszy po piłkarzy ze spadkowiczów. Plany są bardziej ambitne

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Lechia Gdańsk
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Lechia Gdańsk
zdjęcie autora artykułu

Lechia Gdańsk jest pierwszym zespołem, który zapewnił sobie awans do PKO Ekstraklasy. Sprawdziliśmy, jak prezentuje się kadra zespołu i gdzie w pierwszej kolejności klub musi szukać wzmocnień.

Lechia Gdańsk zapewniła sobie awans do PKO Ekstraklasy na dwie kolejki przed końcem. To zdecydowanie najlepszy zespół Fortuna I ligi, a przecież w lipcu czy sierpniu ubiegłego roku był tu jeden wielki plac budowy (o przemianie Lechii na przestrzeni roku pisaliśmy ----> TUTAJ).

Trener Szymon Grabowski w krótkim czasie wykonał fantastyczną pracę. Zbudował nie tylko bardzo mocny zespół, ale też pod jego skrzydłami urośli poszczególni zawodnicy.

Dziś kibic Lechii nie wyobraża sobie tego zespołu bez Maksyma Chłania, Camilo Meny, Rifeta Kapicia czy Iwana Żelizki. To zdecydowanie najlepsi zawodnicy Lechii. Błyszczeli już jesienią, ale - co ciekawe - do klubu nie wpłynęły za nich żadne oferty.

Latem sytuacja może się jednak zmienić. Natomiast trzeba tu postawić sprawę jasno: żadnego polskiego klubu nie będzie stać na tych piłkarzy. Jeśli Lechia sprzeda któregokolwiek z nich, to za grube pieniądze za granicę (przynajmniej tak zakłada plan).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Siadło idealnie! Bramkarz nic nie mógł zrobić

Ze wspomnianej czwórki najkrótszy kontrakt z Lechią ma Chłań (tylko do 30 czerwca 2025 roku).

- Dziś jestem w Lechii, mam jeszcze rok kontraktu. Musisz pytać Paolo Urfera. Jestem młodym zawodnikiem i nie myślałem za dużo o pieniądzach - powiedział nam młody Ukrainiec, którego liczby w obecnym sezonie to 9 goli i 6 asyst.

Kapić jest wypożyczony do końca sezonu, ale Lechia ma opcję wykupu na wynegocjowanych wcześniej warunkach. To prawdziwy mózg drużyny, więc trudno sobie wyobrazić, by klub nie skorzystał z tejże opcji. Inaczej wygląda to w przypadku Żelizki, który podpisał umowę do końca sezonu 2026/27. Z Meną jest podobnie (również związał się z Lechią 4-letnim kontraktem).

Gdzie potrzeba wzmocnień? Przede wszystkim na środku obrony. Lechia mogła mówić o sporym szczęściu, bo przebrnęła przez cały sezon z dwójką stoperów. Elias Olsson i Andrei Chindris grali od deski do deski, omijały ich kontuzje, przez co krótka kołdra nie okazała się widoczna. Boki obrony też nie będą należeć do mocarnych w Ekstraklasie. Miłosz Kałahur i Dominik Piła dawali radę w pierwszej lidze, ale czy poradzą sobie szczebel wyżej? Jest to temat do dyskusji. Do końca maja gdańszczanie mają natomiast czas, by podjąć decyzję ws. wykupu (bądź nie) Dawida Bugaja z włoskiego SPAL.

Z tego co słyszymy Lechia latem nie uda się na zakupy do Łodzi, Chorzowa oraz klubu z miasta trzeciego spadkowicza. Nie będzie próby wyciągania najlepszych piłkarzy ŁKS-u Łódź, Ruchu Chorzów i - prawdopodobnie - Korony Kielce. Polityka gdańskiego klubu jest inna, dlatego można spodziewać się nowych nazwisk, w niektórych przypadkach totalnie nieoczywistych.

Klub ma się tez rozglądać za skrzydłowym oraz napastnikiem. Bo o ile w obecnej formie Mena i Chłań mają niepodważalne miejsce w składzie, o tyle próżno szukać w kadrze Lechii zmienników, którzy gwarantowaliby choć zbliżony poziom do tej dwójki. Pozostanie też kwestia napastnika. Tomas Bobcek, Łukasz Zjawiński, Kacper Sezonienko. Każdy z nich ma swoje atuty (niektórzy co prawda bardzo mocno je ukrywają podczas meczów), natomiast nie od dziś wiadomo, że wynik zespołu często zależy od skutecznej "dziewiątki". W Gdańsku takiej nie było i strzelanie goli rozkładało się na większą liczbę zawodników.

Po awansie nie będzie kadrowej rewolucji. Parę ruchów, które pozwolą na spokojną grę w Ekstraklasie. To będzie na zasadzie kontynuacji tego, co zaczęło się kilka miesięcy temu, czyli wyszukiwania zawodników z potencjałem, których będzie można po jakimś czasie sprzedać z zyskiem.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty