Po trzynastu miesiącach rozłąki Marek Papszun wrócił do Rakowa Częstochowa. Właściciel klubu Michał Świerczewski nie krył zadowolenia, że udało mu się przekonać do powrotu 49-letniego trenera, z którym rozmawiał praktycznie przez cały czas, gdy nie pracowali razem.
- Nigdy nie chciałem, żeby Marek od nas odchodził. To była wyłącznie jego decyzja, którą oczywiście rozumiałem. W przypadku ambitnych ludzi obciążenie w piłce jest na tak dużym poziomie, że nie dziwię się, że po kilku latach pracy w Rakowie Marek potrzebował odpoczynku - powiedział Świerczewski podczas konferencji prasowej.
- Cały czas byliśmy w kontakcie, on nigdy się nie urwał. Rozmawialiśmy przez cały sezon, ale dopiero pod koniec udało nam się przekonać go do powrotu. Wcześniej odmawiał ze względu na relacje z Dawidem Szwargą. Ta sytuacja była dla niego niekomfortowa. Rozmawialiśmy z kilkoma trenerami, ale priorytetem był dla nas trener Papszun - przyznał właściciel Rakowa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!
Sezon 2023/24, a więc bez Papszuna w roli trenera, był dla Rakowa słodko-gorzki. Z jednej strony udało się awansować do fazy grupowej Ligi Europy, z drugiej zaś zespół zakończył rozgrywki w lidze na 7. miejscu w tabeli, z Pucharem Polski pożegnał się już na etapie 1/4 finału po przegranej z Piastem Gliwice 0:3.
Właśnie wtedy Świerczewski stwierdził, że Raków stał się ligowym średniakiem.
- Miejsce na koniec sezonu o czymś świadczy. Tak, staliśmy się ligowym średniakiem. Przyczyniło się do tego wiele rzeczy, ale nie chciałbym rozbijać tego na atomy. Na dziś jesteśmy średniakiem, ale jutro zrobimy wszystko, żeby wrócić na pierwsze miejsce w tabeli - powiedział Świerczewski.
A żeby zespół stał się lepszy, musi zostać wzmocniony. Raków nie ukrywa, że latem po raz kolejny będzie odważnie działał na rynku transferowym, choć pojawiające się głosy o kwocie 8 milionów euro na wydatki można wsadzić między bajki.
- W tych stwierdzeniach jest tyle samo prawdy, co w kwocie, którą podawałem rok wcześniej, gdy mówiłem o 500 tys. euro - powiedział Świerczewski.
- Nie mamy kwoty, którą sobie ściśle określiliśmy. Będziemy szukali dobrych zawodników na rynku, ale na pewno nie będziemy wydawać pieniędzy w taki sam sposób, jak rok temu, czyli nie do końca idealnie negocjując i nie do końca dobrze dobierając zawodników. Jeżeli uznamy, że dany zawodnik jest wart jakichś pieniędzy, to będziemy starali się do takiego transferu doprowadzić, ale na zdrowych zasadach. Nie chcemy w żaden sposób przepłacać i proponować wynagrodzenia, które nie jest adekwatne do poziomu danego zawodnika lub do jego wieku. W przypadku młodych zawodników mamy ściśle określone zasady odnośnie płacy - podsumował właściciel Rakowa.