Górnik w fatalnym stylu rozpoczął rozgrywki. Trzy kolejne porażki bez strzelonej bramki dały dużo do myślenia ówczesnemu trenerowi Wojciechowi Stawowemu, który zrezygnował z pełnionej funkcji. Jego miejsce zajął Tadeusz Łapa i rozpoczęła się seria ośmiu meczów bez przegranej. Rundę łęcznianie zakończyli jednak tak samo jak zainaugurowali, czyli trzema porażkami. Dopiero dwie kolejki z wiosny rozegrane awansem nieco poprawiły sytuację zielono-czarnych w tabeli.
Przed sezonem w Łęcznej szumnie zapowiadano włączenie się do walki o ekstraklasę. Mimo ogromnych ambicji, drużyna pierwsze zwycięstwo odniosła dopiero w 7. serii spotkań. Pokonała 1:0 ówczesnego lidera - Flotę Świnoujście, a mecz ten uwidocznił ogromne braki wydolnościowe. W drugiej połowie przy jednym z rzutów rożnych atakował tylko... jeden piłkarz Górnika. - Można powiedzieć, że w drugiej połowie ekipa Górnika oddychała rękawami i w końcówce stworzyła trzy, cztery stuprocentowe sytuacje tylko dlatego, że my się odkryliśmy i nie mieliśmy już nic do stracenia - zauważył po spotkaniu kapitan Floty, Sergiusz Prusak.
Łęczyńska jedenastka długo nie mogła wydostać się ze strefy spadkowej. Ostatecznie po 19 kolejkach zajmuje 12. miejsce w tabeli, ale jeśli zimą nie ustabilizuje formy, to wkrótce znów znajdzie się "pod kreską". Sami piłkarze nie biorą takiego wariantu pod uwagę. - Nie chciałbym zachwalać zespołu, ale wydaje mi się, że jesteśmy za dobrzy, żeby walczyć o utrzymanie - ocenia Rafał Niżnik. - Wydaje mi się, że najlepiej jest nie patrzeć w tabelę, a w każdym meczu grać tak, żeby odnieść zwycięstwo i pokazać się z jak najlepszej strony. Nie ma co oglądać się na zespoły, które są za nami - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl mówi Paweł Tomczyk.
Jesienią piłkarze Górnika nie mieli zbyt wielu powodów do radości.
W klubie z Lubelszczyzny wszyscy mają świadomość, że jesienią zespół nie spełnił pokładanych w nim nadziei, lecz jednocześnie obyło się bez gwałtownych ruchów. Na listę transferową wystawiono tylko trzech zawodników, którzy i tak grali niewiele. Górnik jest mocny personalnie, ale dotychczas rzadko przekładało się to na formę prezentowaną na boisku. - Moim zdaniem miejsce jest nieadekwatne do tego, jakie mamy możliwości. Zremisowaliśmy zbyt dużo meczów, które mogliśmy wygrać, i w których prowadziliśmy. Jestem przekonany i myślę, że wszyscy chłopcy z drużyny też, iż stać nas na dużo więcej - uważa obrońca Górnika.
Podczas przerwy zimowej łęczyńscy piłkarze muszą popracować nie tylko nad cechami czysto piłkarskimi, lecz także nad odpornością psychiczną i konsekwencją w grze. Pięć remisów 2:2, podczas gdy Górnik czterokrotnie prowadził 1:0 i 2:1 - to mówi samo za siebie. Na murawie ważne jest również opanowanie. Zielono-czarni otrzymali aż 50 żółtych kartek - najwięcej w I lidze. Są niechlubnymi rekordzistami także w ilości rzutów karnych podyktowanych przeciwko nim - było ich pięć.
Spora ilość upomnień często szła w parze z kontuzjami, co uniemożliwiało skompletowanie najmocniejszej jedenastki. Wiele roszad w składzie nie sprzyjało zgraniu drużyny. W zimie sztab szkoleniowy na pewno zwróci uwagę na ten element. Jeśli Górnik solidnie przepracuje okres przygotowawczy i uzewnętrzni swój potencjał w wiosennych meczach, to szybko dołączy do środkowej części tabeli i bez trudu utrzyma się na zapleczu ekstraklasy. Plany awansu są już nieaktualne, ale właśnie zimą ma być budowany zespół, który w przyszłym sezonie z powodzeniem powalczy o promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej. - Największy mankament może być w naszych głowach, w tym jak rozgrywamy spotkania, a nie ile mamy sił. Musimy popracować nad siłą, wytrzymałością i taktyką. Przede wszystkim musimy stworzyć monolit, trzeba na boisku tworzyć drużynę, bo bez tego nie będzie punktów i choćby się wydawało, że mamy potencjał, to ciągle będzie nam czegoś brakowało - analizuje Tomczyk.