429 kilometry - to odległość, jaką pokonali piłkarze reprezentacji Holandii z Zeist (gdzie przygotowywali się do Euro 2024) do niemieckiego Wolfsburga (gdzie mają wybrany ośrodek na czas mistrzostw). Pokonali ją... samolotem. I się zaczęło.
- Nie rozumiem takiej decyzji. Przecież to nie jest tak daleko, by miał sens wybór drogi lotniczej. Nawet trudno mówić, że dzięki temu zaoszczędzono czas - skomentował w rozmowie z RTL Nieuws Joris Melkert, ekspert lotniczy.
Melkert zwrócił też uwagę, że w obecnym kryzysie klimatycznym ta decyzja była skandaliczna. - Samolot zostawia ogromny ślad węglowy - dodał. - To wszystko było godne pożałowania.
ZOBACZ WIDEO: Dojrzał Lewandowskiego. "Lekko skwaszona mina"
Wokół reprezentacji natychmiast wytworzyła się gęsta atmosfera. Dlatego holenderska federacja postanowiła oficjalnie odpowiedzieć na ten zarzut.
Rzecznik federacji podkreślił, że podróż autobusem trwałaby około sześciu godzin. Jego zdaniem o wiele dłużej niż samolotem.
I dodał, że wybór bazy padł na Wolfsburg właśnie ze względu na... ekologię. - Będziemy blisko miast, w których gramy mecze w fazie grupowej - powiedział. - Do Hamburga i Lipska jedziemy autobusem, do Berlina pociągiem. Więc trudno nas oskarżać o to, że nie myślimy o ekologii.
Czytaj także: Wymowna reakcja trenera Holendrów na pytanie dotyczące kontuzji Lewandowskiego >>
Czytaj także: Sypie się reprezentacja Holandii. Kolejny piłkarz wykluczony z Euro 2024 >>