W środę Legia Warszawa pochwaliła się transferem Kacpra Chodyny, jednego z najlepszych piłkarzy w PKO Ekstraklasie w sezonie 2023/24. Dzień później miała jednak zdecydowanie gorsze informacje dla swoich kibiców.
Komunikat Legii brzmi: Filip Rejczyk, mimo otrzymania od klubu propozycji nowego kontraktu na dobrych warunkach wraz ze wskazaną ścieżką rozwoju w pierwszym zespole, nie zdecydował się na podpisanie umowy. To oznacza, że środkowy pomocnik z końcem obecnego kontraktu odejdzie z Legii.
18-letni Rejczyk uważany był przez wielu za wielki talent. W Legii nie dostał jednak poważnej szansy. Jego umowa wygasa 30 czerwca. Przy rozegraniu określonej liczby minut w poprzednim sezonie byłaby ona przedłużona, ale stołeczny klub nie był w stanie spełnić nawet tego warunku i w efekcie po zakończeniu rozgrywek trzeba było rozpocząć rozmowy, by przekonać Rejczyka do pozostania.
ZOBACZ WIDEO: Pierwszy trening w Hanowerze. Biało-Czerwonym towarzyszyły tłumy!
Takowe rozmowy się odbyły, Legia zaproponowała mu podwyżkę, natomiast zawodnik nie był zainteresowany dalszym siedzeniem na ławce. Był na radarze większości klubów z Ekstraklasy, a jego nowego pracodawcę powinniśmy poznać niebawem.
Rejczyk trafił do Legii w 2019 roku z juniorów AP Profi Zielonki. W Ekstraklasie zadebiutował u Kosty Runjaicia (i to w pierwszej kolejce poprzedniego sezonu). Później jednak został odstawiony na boczny tor i w sumie uzbierał zaledwie sześć występów (z zawrotną liczbą 70 minut w pierwszym zespole).
A przecież mówimy o zawodniku, który był częścią zespołu reprezentacji Polski do lat 17, która w maju ubiegłego roku dotarła aż do półfinału mistrzostw Europy.
Dla Legii to spora strata. Rejczyk odchodzi za darmo po wygaśnięciu kontraktu. Klub rozpoczął o niego walkę zdecydowanie za późno. Był na to czas w trakcie sezonu, a tak klub z własnej winy pozbawił się szansy zarobienia kilku milionów euro na potencjalnej sprzedaży jednej ze swoich perełek.
CZYTAJ TAKŻE:
UEFA mówi "nie". Polacy nie dostali zgody
Oficjalnie: Łukasz Milik wraca do Górnika Zabrze w roli dyrektora sportowego