Ukraińcy nazwali go zdrajcą. Reprezentant Polski odpowiedział

Getty Images /  Grzegorz Wajda/SOPA Images/LightRocket via Getty Images) / Na zdjęciu: Taras Romanczuk
Getty Images / Grzegorz Wajda/SOPA Images/LightRocket via Getty Images) / Na zdjęciu: Taras Romanczuk

Taras Romanczuk po zakończeniu towarzyskiego meczu z Ukrainą znalazł się pod ostrzałem mediów z kraju naszego wschodniego sąsiada. Całe zamieszanie krótko podsumował w rozmowie z TVP Sport.

7 czerwca Polska w pierwszym spotkaniu towarzyskim przed Euro 2024 wygrała 3:1 z Ukrainą. Jednym z bohaterów Biało-Czerwonych był Taras Romanczuk. Zawodnik Jagiellonii Białystok rozpoczął mecz w wyjściowym składzie i w 30. minucie gry zdobył trzecią bramkę dla naszej reprezentacji. Był to jego premierowy gol w narodowych barwach. 32-latek opuścił plac gry w 61. minucie gry. Zastąpił go Jakub Moder.

Romanczuk urodził się w Ukrainie, gdzie stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki. W lutym 2013 roku rozpoczął karierę na polskich boiskach. Najpierw trafił do Legionovii Legionowo, a przed startem rozgrywek 2014/2015 dołączył do Jagielloni, gdzie występuje nieprzerwanie od tej pory. Sześć lat temu zrzekł się ukraińskiego paszportu i przyjął polskie obywatelstwo.

Po zakończeniu spotkania z Polską część ukraińskich mediów przypomniała o pochodzeniu Romanczuka. Portal Sport24.ua w kontekście zdobytej przez niego bramki pisał nawet o "golu zdrajcy".

ZOBACZ WIDEO: Kto w ataku na Holandię? Ekspert zwraca uwagę na duże ryzyko

Romanczuk skomentował całą sprawę w rozmowie z TVP Sport. 32-latek jednoznacznie zadeklarował, że nie przejmuje się tym, co piszą o nim ukraińskie media.

- Nic nie czytałem na ten temat. Jeśli ktoś chce pisać, proszę bardzo. Dla mnie nie ma żadnego problemu - zapewniał.

Spotkanie z Ukrainą było dla piłkarza Jagiellonii trzecim występem dla reprezentacji Polski. Zadebiutował jeszcze za czasów Adama Nawałki i w marcu 2018 roku zagrał w towarzyskim meczu z Koreą Południową. Na swój kolejny występ w narodowych barwach musiał czekać sześć lat. Romanczuk pojawił się na boisku w dogrywce finałowego meczu baraży do Euro 2024 z Walią, a potem w towarzyskim meczu z Ukrainą.

- To nie jest tak, że gol wszystko zmienia. Trener po prostu docenił całokształt mojej postawy i dlatego jestem z reprezentacją w Niemczech. Wszystko weryfikuje boisko. Jeśli podczas treningów pokażę się z dobrej strony, być może dostanę swoje minuty w najbliższych meczach. Nogi na pewno nie odstawię - mówił o swojej debiutanckiej bramce w rozmowie z TVP Sport.

Przyponmnijmy, że reprezentacja Polski już w niedzielę (16.06) rozegra swój pierwszy mecz na Euro 2024. O 15:00 na stadionie w Hamburgu rozpocznie się spotkanie z Holandią. Kolejnymi grupowymi rywalami Biało-Czerwonych będą Austriacy i Francuzi.

Czytaj też:
Probierz jak ubogi krewny innych selekcjonerów Euro 2024
To musi się stać, by Polacy wyszli z grupy na Euro 2024. Jest dodatkowa furtka