Kiedy rozlosowano fazę grupową tegorocznych mistrzostw Europy, nie było pewności, czy Biało-Czerwoni pojadą do Niemiec. Drużyna narodowa po fatalnych eliminacjach musiała przecież przystąpić do marcowych baraży.
Zawodnicy Michała Probierz mieli z tylu głowy, że jeśli zapewnią sobie przepustkę na wielki turniej, wylądują w piekielnie trudnej grupie D razem z Francją, Holandią oraz Austrią. Przeszłość pokazuje jednak, że reprezentacja Polski radzi sobie całkiem nieźle, gdy nie ciąży na niej zbyt duża presja.
Zagrali na "zero" z Niemcami
Kadra automatycznie awansowała jako gospodarz na Euro 2012, które było rozgrywane na polskich i ukraińskich boiskach. Gdyby tego było mało, podopieczni Franciszka Smudy mieli mnóstwo szczęścia w losowaniu.
Historyczny turniej zakończył się fiaskiem. Polacy jedynie zremisowali 1:1 z Grecją i Rosją, natomiast w meczu o wszystko musiała uznać reprezentacji Czech (0:1). W pozornie łatwej grupie ekipa Smudy uplasowała się na ostatnim miejscu.
ZOBACZ WIDEO: W tym meczu ma zagrać Lewandowski. "Szanse powinny być dużo większe"
Cztery lata później kadra prowadzona przez Adama Nawałkę nie miała już tyle szczęścia, bowiem trafiła na Niemców. Polacy postawili bardzo trudne warunki faworytom, z którymi bezbramkowo zremisowali. Co więcej, byli minimalnie lepsi od Irlandii Północnej i Ukrainy (1:0).
W fazie pucharowej Polska wyeliminowała Szwajcarię po konkursie "jedenastek" i osiągnęła historyczny wynik, awansując do ćwierćfinału. Dopiero Portugalczycy, czyli przyszli mistrzowie Europy, znaleźli sposób na Roberta Lewandowskiego i spółkę w serii rzutów karnych.
Kadencja Nawałki zakończyła się dwa lata później. Kibice byli podbudowani dobrymi występami na poprzednim turnieju, dlatego grupa MŚ 2018 z Kolumbią, Senegalem i Japonią wydawała się być stosunkowo łatwa. Nic bardziej mylnego.
Paradoksalnie polska reprezentacja nie potrafiła wywiązać się z roli faworyta. Już porażka 1:2 z Senegalem była głośnym sygnałem alarmowym, zaś przegrana 0:3 z Kolumbią okazała się gwoździem do trumny. Na nic zdało się zwycięstwo z Japonią (1:0) - zespół zajął ostatnie miejsce w grupie.
Sensacyjny remis z Hiszpanią
Na Euro 2020 piłkarze pod wodzą Paulo Sousy na starcie zaliczyli kompromitującą wpadkę ze Słowacją (1:2), żeby potem stawić czoła reprezentacji Hiszpanii. Dość niespodziewanie dzięki bramce Lewandowskiego drużyna wywalczyła remis 1:1.
Był to kolejny dowód na to, że Polska lepiej czuje się w starciach z faworyzowanymi przeciwnikami. Podobnie, jak dwa lata wcześniej, kadra zakończyła jednak turniej na ostatniej pozycji w grupie ze względu na porażkę 2:3 ze Szwecją.
Ostatni wielki turniej z udziałem reprezentacji był słodko-gorzki, ale nikt nie zabierze Czesławowi Michniewiczowi awansu z grupy, w której Polska mierzyła się miedzy innymi z Argentyną (0:2). "Albicelestes" wywalczyli wtedy mistrzowski tytuł.
Jednocześnie przed dwoma laty Polska została wiceliderem grupy - była minimalnie lepsza od Meksyku (0:0) i Arabii Saudyjskiej (2:0). Dopiero w 1/8 finału mistrzostw świata Francuzi pokonali drużynę znad Wisły (3:1).
W pięciu ostatnich turniejach można było zauważyć, że reprezentacja Polski spisuje się o niebo lepiej, rywalizując w grupie z czołowymi drużynami. Na Euro 2024 Francuzi i Holendrzy nie będą więc tacy straszni, jak ich malują?
Mecz 1. kolejki Euro 2024 Polska - Holandia w niedzielę o godz. 15:00. Transmisja w TVP 1, dostępnym także w Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Czytaj więcej:
"Skąd ten optymizm". Były dyrektor reprezentacji miażdży Biało-Czerwonych