Quincy Promes zadebiutował w reprezentacji Holandii 5 marca 2014 roku w meczu towarzyskim przeciwko Francji. Miał wtedy ledwie 22 lata i wróżono mu olbrzymią karierę. W jego potencjał uwierzyli działacze Spartaka Moskwa, którzy kilka miesięcy później zapłacili za niego 11,5 mln euro. Jego pierwsza przygoda z Rosją trwała cztery lata.
Promes wybrał pieniądze, ale kosztem rozwoju. W 2018 roku wrócił na Zachód. Najpierw była Sevilla FC, a potem występy w Ajaksie Amsterdam. Skoro nie udało mu się osiągnąć kariery, jaką mu wróżono na początku przygody z piłką nożną, to ponownie wybrał pieniądze. Na początku 2021 roku wrócił do Moskwy, co naznaczyło jego przyszłość.
Quincy Promes oskarżony o usiłowanie zabójstwa
Byli tacy, którzy sądzili, że Promes uciekał do Rosji, aby uniknąć problemów z prawem. Jeszcze jako piłkarz Ajaksu pod koniec 2020 roku został aresztowany za spięcie na przyjęciu domowym. W trakcie kłótni piłkarz stracił kontrolę nad sobą i dźgnął nożem jednego z krewnych. Po kilkumiesięcznym śledztwie prokuratura postawiła mu zarzut usiłowania zabójstwa. Oficjalnie groziło mu od 24 do 42 miesięcy więzienia.
ZOBACZ WIDEO: "Najsilniejszy selekcjoner od lat". Jest pod wrażeniem Michała Probierza
Ujawnienie problemów osobistych sprawiło, że Promes stracił miejsce w reprezentacji Holandii. - Kiedy piłkarz jest zamieszamy w taką sprawę, to znacznie trudniej jest mu skoncentrować się na grze - powiedział wtedy szkoleniowiec Louis van Gaal, który równocześnie nie wykluczał powrotu pomocnika do kadry w przyszłości.
Do holenderskich mediów wyciekł też zapis rozmowy Promesa z ojcem. - Gdyby nie ty, to bym go zabił, rozumiesz? - pytał na udostępnionym nagraniu piłkarz. Okazało się, że Holender zaatakował kuzyna, bo ten okradł jego ciotkę. - Zabiję każdego, kto ją krzywdzi. W rodzinie są pewne osoby, dla których zabijam. Koniec kropka - mówił w nagranej rozmowie.
Quincy Promes trafił na celownik służb, bo był podejrzany o handel narkotykami. Dziennik "De Telegraaf" po wycieku nagrań ustalił, że piłkarz miał być zaangażowany w zakup czterech ton kokainy o wartości 120 mln euro. Policja szykowała akcję, która miała zakończyć się aresztowaniem pomocnika Ajaksu, ale wszystko skomplikował transfer do Spartaka.
Nagle pokochał Putina i Rosję
O ile Holandia nigdy nie wykluczyła powrotu Promesa do reprezentacji, o tyle piłkarz każdym kolejnym ruchem oddalał się od kadry. Podczas gdy w lutym 2022 roku Zachód potępił Rosję za agresję na Ukrainę, piłkarz nagle zapałał uczuciem do Władimira Putina.
- Trudno mi coś powiedzieć na ten temat. Wszyscy wiedzą, że jestem obywatelem Holandii. Tak wygląda sytuacja na dziś. Dostać rosyjski paszport? Cóż, jestem już Rosjaninem. Z paszportem czy bez, czuję się jak wy - powiedział Promes gazecie "Championat" rok po wybuchu wojny w Ukrainie.
To były jedne z ostatnich chwil chwały w karierze Promesa. Ledwie kilka dni wcześniej został bohaterem Spartaka Moskwa, bo zdobył dwie bramki w meczu ligowym i przekroczył barierę 100 goli dla stołecznego klubu. Został tym samym najskuteczniejszym piłkarzem w historii drużyny.
Promes za dźgnięcie nożem kuzyna został zaocznie skazany na 18 miesięcy więzienia, ale Rosja ani myślała dokonać ekstradycji piłkarza do Holandii. W styczniu 2024 roku prokuratura zażądała dodatkowo 8 lat odsiadki dla piłkarzy za zorganizowanie transportu narkotyków.
"Wydaje się, że Promes uważa, że jest nietykalny w Rosji" - napisał dziennik "AD". Piłkarz nie mógł się jednak spodziewać tego, że kraj Putina nie zapewni mu 100 proc. ochrony. Gdy sąd w Amsterdamie skazał go na 6 lat więzienia za transport kokainy, 32-latek akurat znajdował się na obozie zimowym w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Tam częściowo dopadła go sprawiedliwość.
Promes zatrzymany na Bliskim Wschodzie
Gdy pod koniec lutego Spartak Moskwa chciał wrócić do kraju z obozu przygotowawczego, Quincy Promes został zatrzymany na lotnisku w trakcie kontroli paszportowej. Początkowo sądzono, że to Holandia na mocy umowy ekstradycyjnej upomniała się o swojego obywatela.
Dopiero po kilku dniach wyszło na jaw, że Promes podczas pobytu na obozie w ZEA spowodował wypadek drogowy i uciekł z miejsca zdarzenia. Późniejsza weryfikacja wykazała, że 32-latek jest też poszukiwany w Holandii. Piłkarz wpakował się w jeszcze większe tarapaty, bo za ucieczkę z wypadku w ZEA może otrzymać kolejny wyrok - nawet 4 lata odsiadki.
Rosja nie zapomniała o swoim "bohaterze". - On w naszym kraju nie zrobił nic złego. Musimy o niego walczyć. Spartak potrzebuje Promesa - powiedział w "Sport Express" Dinijar Bilaletdinow, były reprezentant kraju.
Dziennik "Championat" szybko ustalił, że Spartak może rozwiązać umowę z Promesem i zażądać od niego 10 mln euro odszkodowania. Klub z Moskwy nie zdecydował się na taki ruch. W sprawę zaangażowali się też politycy. - Nie można wykluczyć, że ten wypadek to była prowokacja ze strony Holandii albo innego kraju, mająca na celu zatrzymanie go - powiedział Dmitrij Swiszczow, przewodniczący komisji kultury fizycznej i sportu rosyjskiej Dumy.
Areszt domowy... w luksusowym hotelu
Po kilku dniach Promes zamienił celę na areszt domowy. - Istnieje domniemanie niewinności. Sąd go nie skazał, więc dla mnie jest niewinny - mówił w rosyjskich mediach Stanisław Czerczesow, były opiekun Spartaka i rosyjskiej reprezentacji.
Od marca Spartak wstrzymał płatności wynikające z kontraktu Promesa. Oficjalnie z powodu tego, że opuszcza treningi i mecze drużyny. Holender miał zagwarantowaną pensję w wysokości ok. 300 tys. euro miesięcznie, więc klub zaoszczędził ponad 1 mln euro. Jego umowa wygasa z końcem czerwca, więc wkrótce problem sam się rozwiąże.
- Tylko rosyjskie obywatelstwo może uratować Promesa, bo nie wydajemy naszych obywateli Interpolowi - powiedział prawnik Dmitrij Romanenko. Kreml pozostał jednak głuchy na sygnały płonące ze środowiska piłkarskiego. Zwłaszcza że nie wszyscy poparli pomysł przyznania mu paszportu. - Wydaje mi się, że swoim zachowaniem oddala się od rosyjskiego obywatelstwa - ocenił były piłkarz Maksim Diemienko.
Promes nie pomógł sobie swoim zachowaniem. Zaczął nagrywać piosenki z aresztu domowego, który okazał się... luksusowym hotelem. Do sieci wyciekły też filmy, na których bawi się w najlepsze w jednym z klubów w Dubaju. - Jakim kretynem trzeba być, żeby spowodować wypadek w ZEA mając świadomość, że jest się skazanym w innym kraju i poszukiwanym przez Interpol? - zapytał Martin Jakubko, były napastnik Amkaru Perm.
Rosyjskie MSZ uratuje Promesa?
W międzyczasie prokuratura w Holandii po cichu prowadziła rozmowy ws. ekstradycji swojego obywatela. Jej działania doprowadziły do ponownego umieszczenia Promesa w areszcie. W maju "De Telegraaf" poinformował, że piłkarz trafił do celi, która może pomieścić maksymalnie ponad 25 osób.
"Mówi się, że w celi znajdują się trzy łóżka piętrowe, a na podłodze śpi od 10 do 20 osób. W pomieszczeniu Promesa przetrzymywanych jest czterech Holendrów. Reszta osadzonych pochodzi z Pakistanu, Egiptu i Indii. W tym gronie są narkomani" - napisał holenderski dziennik.
Promes otrzymał możliwość wyjścia na spacer trzy razy w tygodniu. Musiał zapomnieć o uprawianiu sportu i wizytach z bliskimi. "Gwałty na młodych chłopcach w tym zakładzie są częstym zjawiskiem, a w skrzydle, w którym umieszczono Promesa, nie ma strażników" - ustalił "De Telegraaf".
Koszmar Promesa zakończył się pod koniec maja, gdy za kaucją został wypuszczony z aresztu. Otrzymał jednak zakaz opuszczania ZEA. Niewykluczone jednak, że 32-latek ostatecznie dostanie wsparcie reżimu Putina. - Czy rosyjskie MSZ prowadzi jakieś rozmowy w jego sprawie? Być może, ale to nie znaczy, że muszę wam wszystko mówić - powiedziała kilka dni temu Maria Zacharowa, rzecznik rosyjskiego MSZ.
Quincy Promes mecz Polski z Holandią na Euro 2024 zobaczy najpewniej w jednym z hoteli w Dubaju. Gdyby lepiej poprowadził swoją karierę, mógłby wybiec w pierwszym składzie przeciwko Biało-Czerwonym. 32-latek może mieć pretensje wyłącznie do siebie.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Marihuana już legalna w Niemczech. Co to oznacza dla kibiców?
- "Lepiej niech nie podskakuje". Lato zrugał holenderską legendę