Młyn zamienił na boisko

Łukasz Sapela jeszcze niedawno był szalikowcem, kibicował GKS Bełchatów i... bił się z policją. Dzisiaj jest jednym z podstawowych zawodników w zespole z Bełchatowa.

Bluza z kapturem, kurtka typu flyers odwrócona na pomarańczową stronę, krótka fryzura i skinheadowskie hasła - tak najkrócej można opisać Łukasza Sapelę w czasie, gdy był szalikowcem GKS Bełchatów. Młodość upłynęła mu na kibicowaniu bełchatowskiej drużynie. - Koledzy z osiedla zaczęli chodzić na stadion i dopingować piłkarzy. Namówili mnie. Wiecie jak to jest. Jeden coś robi, drugi chce to naśladować - tak o swoim zachowaniu mówi dla Przeglądu Sportowego Sapela. - Lubiłem ten klimat wyjazdów, w autobusie piwko, rozmowy z chłopakami. Bywało ostro - dodaje Sapela.

Z kibica Sapela stał się podstawowym zawodnikiem GKS Bełchatów. Rozpoczynał jako obrońca w trampkarzach. Przed jednym ze spotkań okazało się, że nie ma golkipera. Sapela stanął w bramce i okazało się, że jest stworzony do tej pozycji. Jako pierwszy postawił na niego Orest Lenczyk. W kadrze Rafała Ulatowskiego ma pewne miejsce w składzie, choć początki były trudne. Trener GKS żartuje, że Sapelę na początku aż kręgosłup bolał od wyjmowania piłki z bramki. Mimo to konsekwentnie na niego stawiano. W polskiej lidze tylko bramkarz Legii Warszawa - Jan Mucha wpuścił w tym sezonie mniej bramek niż Sapela. I właśnie z Legią GKS zagra w najbliższej kolejce ekstraklasy.

Sapela od siedmiu spotkań nie wpuścił gola. Do rekordu Piotra Czai, byłego bramkarza GKS Katowice i Ruchu Chorzów brakuje mu 336 minut.

Więcej w Przeglądzie Sportowym

Komentarze (0)