W trakcie poprzedniego zimowego okienka transferowego Lech nie dokonał wzmocnień, które powaliłyby na kolana. Mimo to sprowadzeni piłkarze byli przedstawiani jako gracze, którzy mogą być ważnym ogniwem zespołu. Do Poznania trafiła jednak tylko pierwsza trójka, ponieważ Fenan Salcinović od razu został wypożyczony do norweskiego Sandefjord Football. Z kolei Jasmin Burić, Gordan Golik oraz Haris Handzić w rundzie wiosennej zeszłego sezonu nie otrzymywali szans gry od trenera Franciszka Smudy, który mówił, że szczególnie ostatnia dwójka nie ma umiejętności na miarę ekstraklasy.
Latem do klubu przyszedł Jacek Zieliński i zapowiedział, że dokładnie przyjrzy się umiejętnościom całej trójki. - Wszyscy mają czystą kartę - mówił 48-letni szkoleniowiec. Słowa dotrzymał, bo na początku wpuszczał na boisko Handzicia, a potem Golika. Obaj jednak rozczarowali i po pewnym czasie zostali przesunięci do Młodej Ekstraklasy.
Ze sprowadzonej blisko rok temu czwórki nie rozczarował jedynie Burić. 22-letni golkiper od początku zbierał pochlebne recenzje od Zielińskiego, a gdy słabiej spisywał się Grzegorz Kasprzik, wskoczył do bramki Kolejorza i zbiera świetne noty za swoje występy.
O ile o Buriciu można mówić w pozytywach, to o Goliku i Handziciu już nie. Lech postanowił posprzątać po zeszłej zimie i za wszelką cenę chce się ich pozbyć podczas zbliżającego się okienka transferowego. Golik ma wrócić do Chorwacji, a Handzić do Bośnii. - Trwają negocjacje na temat wypożyczenia - mówi Marek Pogorzelczyk, dyrektor sportowy poznańskiego klubu.
Przygotowania do rundy wiosennej z Lechem powinien rozpocząć Salcinović, ale wszystko wskazuje na to, że pozostanie w Norwegii. Kolejorz chciałby przedłużyć jego pobyt w tym kraju, bowiem na razie 22-letni pomocnik nie przekonuje do siebie poznaniaków. Kolejne pół roku miałoby dać odpowiedź na pytanie, czy Norweg jest w stanie wzmocnić Lecha.