Wojciech Szczęsny (6, skala 1-10, ocena wyjściowa: 5). Przy obu bramkach nie miał najmniejszych szans. Strzały były mocne, precyzyjne (przy pierwszym sprawę utrudnił rykoszet). Parę razy uratował Polskę i potwierdził, że jest w bardzo dobrej formie, choć pewnie i on spodziewał się, że będzie mieć więcej pracy. Rywale oddali sporo strzałów, ale większość była niecelna.
Jan Bednarek (6). Przynajmniej dwa razy niepotrzebnie wybiegł ze swojej strefy, stracił piłkę i rywale ruszyli z niebezpiecznym atakiem. Było o niego sporo obaw, bo doskonale pamiętaliśmy, jak wyglądały ostatnie ważne mecze Polski w jego wykonaniu. Patrząc szerzej, to trudno powiedzieć, by zawiódł.
Bartosz Salamon (5). Pechowiec, bo to od niego odbiła się piłka przy pierwszym straconym golu, natomiast to nie on ponosi winę. Był ostatnią instancją. Mógł to uratować, choć z góry wiadomo było, że zadanie jest z cyklu praktycznie niewykonalnych. Poza tym był wszędzie, wygrywał pojedynki, cały czas starał się uprzykrzać życie rywalom. Oczywiście był też zamieszany w utratę drugiego gola - to on nie zdołał zablokować Wouta Weghorsta, choć tu trzeba podkreślić, że cała akcja była bardzo płynna i szybka. Czasu na reakcję było niewiele.
Jakub Kiwior (6). Miał jedną niebezpieczną stratę w pierwszej połowie, ale to tyle ze złych rzeczy. Później momentami było fantastycznie. Musi sprawdzić, czy aby Xavi Simons nie znajduje się aktualnie w jego kieszeni. Nie pograł sobie piłkarz, za którym fenomenalny sezon w RB Lipsk. Totalnie wyłączył go z gry obrońca Arsenalu. Przy okazji Kiwior miał dwie sytuacje bramkowe, jednak w obu przypadkach powstrzymywał go golkiper "Pomarańczowych".
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Mierzejewski: Niemcy pokazali, że mogą być kandydatami do wygrania mistrzostw
Przemysław Frankowski (6). Nie miał wielu okazji, by pohasać w ofensywie. Jego zadanie było banalnie proste: zrobić wszystko, by Cody Gakpo miał jak najmniej swobody. Był nieustępliwy, pilnował Holendrów na pograniczu faulu. To był po prostu dobry, solidny mecz w jego wykonaniu. Zagrał swoje.
Taras Romanczuk (7). On był w tym meczu fantastyczny. Wybiegany, agresywny, ale przy tym grający bardzo czysto. Zanotował wiele ważnych odbiorów, wykonywał tzw. czarną robotę, więc nie zawsze rzucał się w oczy. Często schodził do prawej strony, by pomagać Frankowskiemu. Trochę zaskakująca była zmiana już na początku drugiej połowy, ale to mogło wynikać z faktu, że dopiero wrócił po kontuzji.
Kacper Urbański (6). Udowodnił, że nie jest w tej reprezentacji tylko dlatego, że jest młody i są przed nim duże perspektywy. Nie pękał, pozwalał sobie na dryblingi, domagał się podań. Przyćmił Szymańskiego. Pokazał Michałowi Probierzowi, że warto na niego stawiać również w kolejnych spotkaniach.
Sebastian Szymański (4). Trochę gorzej. W ofensywie za bardzo nie pomagał, notował proste straty, podawał niecelnie. Zjadł go stres? Trudno w to uwierzyć, ale ewidentnie nie był sobą. W tyłach też przytrafiały się błędy, nie zawsze był tam, gdzie być powinien. Zapamiętamy szczególnie sytuację z początku spotkania, gdy nie zdążył za Reijndersem i rywale mieli doskonałą okazję do zdobycia bramki. Dlatego też nie dziwi nas zmiana w przerwie (o ile oczywiście nie było tam żadnego urazu).
Piotr Zieliński (6). Zdecydowanie częściej było go widać na własnej połowie niż w okolicach pola karnego przeciwnika, ale z drugiej strony to on asystował przy golu Buksy. Poza tym bardzo dużo pracował w obronie, często był ustawiony dość nisko. Nie jest przecież regułą, że oglądamy go blokującego na wślizgu dośrodkowania rywali we własnej "szesnastce".
Nicola Zalewski (6). Niestety to on ponosi największą winę za straconego gola. Zaczął się bawić z piłką, w końcu bezsensownie ją wykopał w kierunku niskiego Urbańskiego. Skończyło się stratą i szybkim przejściem do kontry. Do przodu było w porządku, duży luz z piłką, ale niestety przytrafił się jeden moment dekoncentracji, za co nota nie jest wyższa. A przecież w ofensywie pokazał kilka nieszablonowych zagrań, nie zawsze Holendrzy radzili sobie z jego szybką nogą. Szkoda też tego potężnego uderzenia z doliczonego czasu... zabrakło naprawdę niewiele.
Adam Buksa (7). Nie pograł sobie za bardzo w piłkę. Stoczył mnóstwo pojedynków w powietrzu, z których większość przegrał. Nie jest łatwo, gdy cały czas masz na plecach piłkarzy pokroju Virgila van Dijka. Inna sprawa, że ten najważniejszy pojedynek wygrał, gdy zdobył bramkę dla Polski po rzucie rożnym.
Rezerwowi:
Jakub Moder (6). Wszedł w przerwie za Szymańskiego. On też musiał zdecydowanie więcej popracować w defensywie, ale był taki fragment gry w drugiej połowie, gdy Polacy przejęli inicjatywę i przez kilka minut nie schodzili z połowy rywala. To też była zasługa Modera.
Karol Świderski (5). Wrócił po kontuzji i w Hamburgu zaliczył solidny trening biegowy. W samej końcówce mógł zostać bohaterem, ale jego strzał z kilku metrów fantastycznie obronił holenderski bramkarz.
Bartosz Slisz (5). Nie rzucał się w oczy, ale też nie jest takim typem zawodnika. Do jego zadań należy mądre ustawienie się na boisku, doskok do przeciwnika, odbiór. Trudno mieć większe pretensje.
Jakub Piotrowski (5). W jednej z ostatnich akcji przeprowadził indywidualny rajd, po którym było bardzo blisko gola wyrównującego.
Bartosz Bereszyński - grał zbyt krótko, by go ocenić.
CZYTAJ TAKŻE:
Nikt nie pamięta takiego meczu Polski! Kiedyś musiało to nastąpić
Piłkarskie święto. Polscy kibice dopisali [WIDEO]