Z Hamburga Mateusz Skwierawski
Piłkarze polskiej kadry w mistrzostwach świata w Katarze w 2022 roku po meczach z Meksykiem (0:0) i Argentyną (0:2) nawoływali w mediach, by grać ofensywniej. Piotr Zieliński mówił, że zawodnicy mają potencjał, a on cierpi na boisku z powodu taktyki, czyli ultradefensywnego ustawienia zespołu Czesława Michniewicza. Także Robert Lewandowski był sceptyczny wobec taktycznych wyborów selekcjonera. Zawodnicy w wypowiedziach po meczach dość śmiało odważnie grę reprezentacji.
- Nie oczekujcie od nas, że będziemy grać pięknie w piłkę - przekonywał Grzegorz Krychowiak. A polscy kibice gotowali się ze złości słysząc takie słowa. - Nasza gra jest defensywna. Walczymy, mamy być zaangażowani i wykorzystać sytuacje, które się nadarzą - tłumaczył.
- My gramy słabo od tyłu, więc zaczynając akcję od rozgrywania, robimy sobie więcej krzywdy niż dobrego - nagle wypalił Wojciech Szczęsny. - Nie jesteśmy narodem... Nie mamy tego w sobie - bramkarz dawał do zrozumienia, że Polacy grać nie umieją i tyle. Takie głosy zawodników dało się słyszeć coraz częściej, piłkarze coraz śmielej o tym mówili.
"Okazuje się, że możemy grać"
Tymczasem, półtora roku później, po pierwszym meczu Euro 2024 z Holandią (1:2), ten sam bramkarz staje przed kamerami i mówi: - Mamy na tyle zwariowanego trenera, który wierzy, że my z takimi drużynami możemy grać w piłkę. Wcześniej nie podchodziliśmy do meczów z drużynami na tym poziomie na dużych turniejach w ten sposób. Dziś okazuje się, że mamy trochę jakości, dużo charakteru, a chłopaki mają potencjał do dużego grania. Graliśmy inaczej, niż w ostatnich latach, to daje powody do optymizmu - stwierdził Szczęsny w wywiadzie dla TVP Sport.
Widzieliśmy po naszych piłkarzach wychodzących z szatni po meczu w Hamburgu, że są wkurzeni, że nie zdołali wywalczyć choćby remisu. Że czują, iż było blisko, że grali w piłkę.
Większość zawodników wsiadła od razu do autokaru. Szczęsny, Lewandowski i kilku innych graczy ze sportową złością na twarzy przemknęli przez strefę wywiadów.
Błaganie o litość
Wcześniej reprezentanci dali sobie wmówić lub też powoli godzili się, że są piłkarskimi "dziadami". Po meczu z Argentyną w Katarze okazało się, że byli tacy, którzy na boisku prosili rywali o litość - o najniższy wymiar kary. Zaczepiali przyszłych mistrzów świata mówiąc, by już skończyli strzelanie goli, bo porażka 0:2 daje nam awans do 1/8 finału.
Po mundialu nawet nasi zawodnicy czuli niesmak. Przemysław Frankowski wspominał o braku satysfakcji po awansie a bardziej o wstydzie ze sposobu gry. Polscy fani też mieli wiele uwag do boiskowej taktyki kadry.
A reszta świata śmiała się z Polaków. - Zagrali wyjątkowo słabo - opiniował dla BBC Chris Sutton, były reprezentant Anglii. - Dziwie się, że nawet nie próbowaliście zaatakować - mówił Lothar Matthaeus, mistrz świata z kadrą Niemiec z 1990 roku.
A w windzie na stadionie Al Thumama, Mauricio Pochettino, znakomity trener (m.in. Tottenhamu czy PSG), zaczepił polskiego dziennikarza Rafała Steca i powiedział do niego: - Zobaczyłem twoją smutną twarz i wiedziałem, że jesteś Polakiem. Widziałem, jak gracie - przyznał.
Czuć ulgę
Po pierwszym meczu Euro w Niemczech czuć było ulgę u naszych zawodników. - Czy wolimy grać bardziej ofensywnie? Oczywiście, zwłaszcza mając tak dobrych piłkarzy w środku pola, na skrzydłach - mówił Jakub Moder. - Mamy też obrońców, którzy lubią wyprowadzać piłkę i występują w klubach, które preferują taki styl gry. To zawodnicy stworzeni pod taką taktykę. Nie jesteśmy już zespołem, który w starciu z rywalem klasy Holandii tylko się broni, wybija i czeka na wyrok. W niektórych momentach potrafimy przejąć inicjatywę i grać w piłkę na połowie rywala - komentował.
Piotr Zieliński: - Największa zmiana? Trener się zmienił i dużo rzeczy się zmieniło. Bardziej do nas dociera, dużo z nami rozmawia, wspiera nas, "pompuje". Jest z nami, a my z nim. Stworzył fantastyczną grupę - twierdzi Zieliński.
Wyszliśmy z piłkarskiej komuny
Nastroje wokół reprezentacji są pozytywne, nawet za bardzo. Na koniec dnia przegraliśmy w końcu mecz otwarcia. Przed turniejem startowaliśmy jednak z poziomu oczekiwań minus pięć. Polska drużyna musiała wygrzebać się z michniewiczowo-santosowej komuny piłkarskiej, znowu otworzyć się na świat.
Dziś polski kibic czuje dumę, bo polski piłkarz nie wybijał piłki w krzaki, podjął walkę, był godnym przeciwnikiem. Jest postęp w grze reprezentacji, ale należy pamiętać, że w okresie, gdy selekcjonerem kadry był Adam Nawałka (2013-18), drużyna narodowa prezentowała się jeszcze lepiej.
Ostatnie lata w reprezentacji zostały zmarnowane, ale Michał Probierz przywrócił normalność, odbudował wiarę w siebie zawodników i pokusił się o coś więcej, niż uniknięcie kompromitacji w grupie śmierci na Euro.
Następnym rywalem polskiej kadry jest Austria, z którą Biało-czerwoni zagrają w piątek 21 czerwca. W ostatnim spotkaniu fazy grupowej nasz reprezentacja zmierzy się z Francją (26 czerwca).